13,90 proc. - tyle wyniosła inflacja w maju według potwierdzonych przez GUS w środę danych. To najwyższy poziom od 24 lat. Mimo tego część osób nie dowierza, widząc kilkudziesięcioprocentowe wzrosty cen paliw, opału czy gazu. Opublikowane w środę przez GUS dane pozwalają lepiej zrozumieć, skąd taka percepcja inflacji.
Na początek kilka słów wyjaśnienia. GUS bada ponad 230 tys. cen rocznie. Każdy towar ma w koszyku inflacyjnym GUS odpowiedni udział - w końcu np. żywność kupujemy na co dzień, a na wczasy jeździmy tylko od święta (jeśli w ogóle).
Koszyk inflacyjny GUS - aktualizowany co roku na podstawie najnowszych badań gospodarstw domowych - zawiera dwanaście głównych kategorii towarów i usług w odpowiednich proporcjach. Największą wagę ma w niej "żywność i napoje bezalkoholowe" (w 2022 r. 25,69 proc. koszyka), a następnie "użytkowanie mieszkania lub domu i nośniki energii" (19,33 proc. koszyka - to m.in. prąd, gaz, opał, woda, kanalizacja, wywóz śmieci czy czynsze) i "transport" (9,54 proc. - to np. paliwa, samochody czy bilety).
Oczywiście każdy z nas ma swój własny koszyk inflacyjny, ale ten, dla którego GUS bada inflację, wygląda tak jak poniżej i jest pewnym uśrednionym obrazem wydatków przeciętnego Polaka.
GUS liczy inflację, mnożąc wagę danej kategorii w koszyku inflacyjnym przez tempo wzrostu cen w tej kategorii. Potem sumuje tych dwanaście iloczynów i tak wychodzi mu odczyt inflacji. Matematyka na poziomie podstawówki.
I teraz najważniejsze. Jeśli popatrzymy na dane dotyczące tego, co podrożało w ciągu ostatniego roku najmocniej, okaże się, że to dokładnie te kategorie towarów i usług, których jest najwięcej w koszyku polskich gospodarstw domowych. W ciągu roku ceny w kategorii "transport" poszły w górę o blisko 26 proc., w "użytkowaniu mieszkania..." o 22 proc., w "żywności..." o 13,5 proc. Tylko "restauracje i hotele" - które ważą dużo mniej w koszyku inflacyjnym - podrożały nieco mocniej niż żywność (15,7 proc.).
To dane w ujęciu rocznym, ale gdy zerkniemy w statystyki pokazujące, co podrożało najmocniej tylko w 2022 r., to pierwsze trzy miejsca też okupują trzy najważniejsze kategorie w polskich budżetach domowych.
Wniosek? Inflacja uderzyła w samo serce polskiego konsumenta. Dostajemy precyzyjne ciosy akurat tam, gdzie nas najbardziej boli. To może być także wytłumaczenie, dlaczego tak bardzo Polacy dostrzegają i przeżywają obecną inflację, dlaczego to społeczny temat nr 1.
To bardzo banalny przykład, ale inflację ok. 13,9 proc. teoretycznie mielibyśmy w Polsce także wtedy, gdyby np. odzież i obuwie podrożały w ciągu roku o ok. 290 proc., a pozostałych 11 głównych kategorii towarów i usług o 1 proc. Taka magia matematyki.
Oczywiście - sytuacja, gdy pary butów nie kupiliśmy np. za 150 zł tylko za 585 zł, a bluzkę nie za 50 zł tylko za 195 zł, byłaby fatalna. Pytanie jednak, czy bolałaby nas ona aż tak bardzo jak obecne, prawdziwe okoliczności. Ba, można by sobie wyobrazić, że w reakcji na taki szok ograniczylibyśmy nasze zakupy obuwia i odzieży. W przypadku żywności, transportu, energii, opału czy gazu oczywiście też pewne możliwości oszczędzania mamy, ale nie jest to jednak tak proste.
Poniżej pokazuję na wykresie, co i w jakim stopniu "dołożyło się" do inflacji 13,90 proc. w maju br. Energia i użytkowanie mieszkania to ponad 4,2 punkty procentowe - blisko jedna trzecia całego odczytu inflacji. Razem z żywnością (3,6 pp.) i transportem (prawie 2,5 pp.) daje to już ponad 10 pp., czyli prawie trzy czwarte całej inflacji!
Gdy widzimy odczyt inflacji rocznej 13,90 proc., to jest to wzrost cen od maja 2021 r. do maja 2022 r. Tyle, że - co zrozumiałe - bardziej pamiętamy to, co działo się ostatnio niż rok albo blisko rok temu.
A tymczasem inflacja w Polsce za pierwszych pięć miesięcy 2022 r. wyniosła aż 8,8 proc. Oznacza to, że większość z rocznego wzrostu cen zadziała się w ostatnich miesiącach. Gdyby - zupełnie teoretycznie - ceny przez rok rosły w takim tempie, jak w okresie styczeń-maj br., to roczna inflacja sięgnęła ok. 22,60 proc.
Według danych GUS tylko od początku roku żywność podrożała o 10 proc. (w tym np. mięso drobiowe o blisko 36 proc., pieczywo o ponad 15 proc., cukier o 14 proc., a mąka o prawie 23 proc.). Tylko od początku roku gaz podrożał o ponad 27 proc., a opał o 44 proc.
Wniosek? Inflacja w ostatnich miesiącach w Polsce nie tylko rośnie, ale rośnie coraz szybciej. To także pokazuje, dlaczego nas tak boli.