Rentowność polskich obligacji wciąż sukcesywnie pnie się w górę. Dla 10-letnich papierów przekroczyła w poniedziałek już 8 proc.
Jak zauważa ekonomista dr Jarosław Klepacki z Uniwersytetu Warszawskiego, to już więcej niż po upadku banku Lehman Brothers jesienią 2008 roku. Teraz rentowność dziesięciolatek jest już najwyższa od 20 lat.
Rentowność powyżej 8 proc. mają też już obligacje dwu- i pięcioletnie (kolejno ok. 8,25 i 8,45 proc. - stan na 17:30).
Rosnąca rentowność obligacji oznacza, że nowy dług zaciągany na rynkach przez rząd będzie już znacznie droższy. Na taki procent rząd będzie musiał rolować dług (czyli wyemitować kolejne obligacje na spłatę tych, które musi wykupić) oraz emitować nowy na sfinansowanie deficytu w budżecie. Dla porównania jeszcze rok temu Ministerstwo Finansów emitowało obligacje pięcioletnie z rentownością ok. 1,1-1,3 proc., a dziesięcioletnie ok. 1,7-1,8 proc.
Więcej o tym, ile planuje pożyczać w najbliższym czasie rząd i ile może zacząć kosztować nas obsługa długu publicznego, pisaliśmy tydzień temu.
Co się dzieje? Rentowność polskich obligacji rośnie między innymi wraz z podwyżkami stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej i oczekiwaniami rynku co do kolejnych takich ruchów. Do tego dochodzi efekt niepewności na rynku, związany m.in. z widmem stagflacji, a w naszym przypadku także bliskością wojny w Ukrainie.
Jest inflacja i banki centralne podnoszą stopy procentowe, więc na całym świecie występuje odpływ z obligacji. U jednych rynek się trzęsie, gdy rentowności przekroczą 4 proc. (Włochy), u innych 3 proc. (USA), u nas 8 proc. powoduje lekkie zaniepokojenie
- mówi w rozmowie z Gazeta.pl Piotr Kuczyński, analityk finansowy z Domu Inwestycyjnego Xelion.
Według mnie rentowność w okolicach 8 proc. jest niebezpieczna. Nowy dług będzie tak drogi i ja bym szedł w kierunku albo ponownego skupu obligacji z rynku przez NBP, aby kontrolować krzywą rentownością, albo zachęcania Polaków do lokowania większego strumienia kapitału w obligacje detaliczne
- wskazuje Kuczyński.
To drugie po części już się dzieje. W 2021 r. sprzedaż obligacji oszczędnościowych (tj. przeznaczonych dla nabywców indywidualnych) wyniosła ponad 43,3 mld zł - to ponad dziewięć razy więcej niż jeszcze pięć lat wcześniej.
Wiele wskazuje na to, że w 2022 r. wynik będzie znacznie wyższy - po maju łączna sprzedaż wyniosła ok. 16,8 mld zł, ale prawdopodobnie w czerwcu pobije absolutne rekordy. Wszystko za sprawą polepszenia oferty, w tym wprowadzeniu do niej papierów na rok i dwa lata. Chyba szczególnie te pierwsze cieszą się dużą popularnością, bo pierwotnie Ministerstwo Finansów planowało wyemitować ich za 3 mld zł, a po kilku dniach zwiększyło emisję aż do 7 mld zł.
Obligacje roczne mają oprocentowanie równe stopie referencyjnej NBP i jest aktualizowane co miesiąc. Oznacza to, że w czerwcu wynosi 5,25 proc., od lipca 6 proc., w kolejnych miesiącach będzie wynosiło - wszystko na to wskazuje - jeszcze więcej. Obligacje dwuletnie działają na podobnej zasadzie, ale z jedną różnicą - ich oprocentowanie jest równe stopie referencyjnej NBP powiększonej o 0,25 pp. (czyli wynosi 5,50 proc. w czerwcu, 6,25 proc. w lipcu).
Zresztą zainteresowaniem cieszą się nie tylko nowe typy obligacji, ale także te indeksowane (od drugiego roku) inflacją. W przypadku takich obligacji (czteroletnich) resort finansów też zwiększył czerwcową emisję z 3 do 7 mld zł.
Z najnowszych danych Ministerstwa Finansów wynika, że na koniec czerwca gospodarstwa domowe miały ulokowane w polskich obligacjach skarbowych ok. 59,7 mld zł, co odpowiada nieco ponad 7 proc. zadłużenia wyemitowanego na rynku krajowym.
Rosnące rentowności obligacji nie są wyłącznie problemem Polski. Obawy przed nowym kryzysem zadłużeniowym w strefie euro zmusiły Europejski Bank Centralny do zwołania nadzwyczajnego spotkania 15 czerwca.
Dyskutowano na nim właśnie m.in. o obecnych warunkach rynkowych. Zaproponowano stworzenie nowego instrumentu finansowego, który miałby być wsparciem dla najbardziej zadłużonym krajom strefy, przeciwdziałając ryzyku tzw. fragmentacji (czyli sytuacji, gdy koszty obsługi długu pomiędzy krajami strefy euro znacząco by się różniły).
Nowe rozwiązanie ma zakładać skup obligacji przez EBC z najbardziej zadłużonych państw strefy euro. Chodzi np. o Włochy, gdzie rentowność obligacji 10-letnich przebiła już nawet w zeszłym tygodniu 4 proc., a różnica między nią a rentownością "dziesięciolatek" niemieckich przebiła 2 pp. i była najwyższa od dwóch lat.