Od jakiegoś roku mówi się [w kuluarach spotkań przedstawicieli banków centralnych w Bazylei – red.], że zadanie wyznaczone przez Brukselę dla Tuska to nie tylko obalenie przez niego istniejącego w Polsce rządu i wprowadzenie naszego kraju na kurs do strefy euro. Po zrealizowaniu tych zadań Tusk ma wrócić do Brukseli, zostać szefem Komisji Europejskiej i realizować przyspieszoną budowę państwa europejskiego
- mówi prezes NBP Adam Glapiński w rozmowie z "Gazetą Polską". Jak przekonuje szef banku centralnego, przyjęcie euro, a nawet samo wejście na drogę do jego przyjęcia (tzw. mechanizm ERM II), oznacza dla Polaków "obniżenie poziomu życia i rezygnację z szybkiego doganiania poziomu dobrobytu krajów Europy Zachodniej".
Najnowszy wywiad z Glapińskim w "Gazecie Polskiej" to kolejny odcinek objazdu prezesa NBP po prawicowych mediach. Szczególnie od początku sierpnia Glapiński i prezes PiS Jarosław Kaczyński niemal ścigają się w opowieściach o "niemieckim planie" realizowanym przez Tuska.
O tym, że szef PO jest wysłannikiem Brukseli (i/lub Berlina), a jego celem jest wprowadzenie Polski do strefy euro i sprowadzenie jej do roli "ubogiego krewnego" bogatych krajów UE, Glapiński mówił już w "Sieciach" w numerze z 1 sierpnia. Wtedy jednak nie uzupełnił swojej opowieści o to, co Tusk ma dostać w zamian. Teraz już wiadomo - chodzi o stanowisko szefa Komisji Europejskiej.
W międzyczasie w numerze "Sieci" z 8 sierpnia retorykę Glapińskiego wspierał prezes PiS. - Prof. Glapiński doskonale uchwycił przyczynę tak gwałtownego, szaleńczego wręcz ataku na NBP - mówił Kaczyński i dodawał, że euro w Polsce "oznaczałoby radykalne zubożenie Polaków, wielkie ich obrabowanie".
Słowa o ryzyku "radykalnego zubożenia Polaków" wskutek wejścia do strefy euro skomentował dla Gazeta.pl dr hab. Michał Brzeziński, ekonomista z Katedry Ekonomii Politycznej Uniwersytetu Warszawskiego.
To jest humbug, wciskanie ciemnoty, nic takiego nie wydarzyło się w żadnym z krajów, które przyjęły euro
- mówił dr Brzeziński. Jak dodaje, "na podstawie dostępnych badań trudno powiedzieć, jaki byłby efekt wprowadzenia euro w Polsce, ale byłby on raczej niewielki".
W dużej mierze jest tak, że przyjęcie euro to decyzja polityczna. A koszty czy korzyści ekonomiczne? Nie jesteśmy w stanie ich policzyć jednoznacznie, ale nie wydają się duże w tę lub w tamtą stronę
- dodawał ekspert.
Prezes NBP w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" mówił nie tylko o Tusku i tym, co rzekomo podsłyszał na jego temat w Bazylei. Perorował także o niemieckich interesach narodowych.
Kiedyś chodziło o połączenie państw niemieckich czy wchłonięcie NRD, a od czasu zrealizowania tego zadania – o odzyskanie w jakiejś formie ich dawnych ziem, które są teraz w granicach Polski. (…) To wyobrażenie Niemiec o równowadze w przyszłej Europie (…) A więc funkcjonowanie równowagi opartej na współpracy dwóch imperiów: rosyjskiego i niemieckiego, z krajami pośrodku w ramach stref wpływów obu mocarstw
- mówił szef NBP. Dodawał, że blokada pomocy Ukrainie ze strony Niemiec "mieści się w ramach przedstawionego scenariusza". Zgodził się też ze zdaniem przeprowadzającego wywiad Tomasza Sakiewicza, iż jeśli Rosja przegra wojnę w Ukrainie, scenariusz nakreślony przez Glapińskiego będzie nieaktualny.
Powstanie ukraińskiego państwa – silnego, demokratyzującego się, z siłami zbrojnymi, aspiracjami, z sojuszem z USA – nie mieści się w tym scenariuszu
- przekonywał prezes NBP.
Prezes NBP w wywiadzie z "Gazetą Polską" mówił także o sukcesie gospodarczym Polski w ostatnich 30 latach, w tym m.in. o "dobrym systemie edukacji".
Polska jest krajem niemalże wzorcowym, który osiągnął na przestrzeni ostatnich 30 lat ogromny sukces gospodarczy i doskonale poradził sobie z wyzwaniami ostatnich lat. Ponadto jest krajem w pełni demokratycznym, w którym wzmacnia się świadomość obywatelską oraz wszystkie instytucje instytucje państwowe, publiczne, ale i samorządowe, gdzie infrastruktura się świetnie rozwija, z dobrym systemem edukacji, dobrym systemem ubezpieczeń itd. Teraz do tego ma dojść budowa silnej, nowoczesnej armii
- mówił Glapiński dodając, że "taki obraz jest absolutnie nie do przyjęcia dla Niemiec, jak i dla ludzi opłacanych w jakiś sposób przez Unię".