9,8 proc. rok do roku - tyle wyniosła inflacja w Unii Europejskiej w lipcu br. To najwyższy odczyt w historii badań, o 0,2 pp. wyższy od czerwcowego.
Najwyższa w historii okazała się także inflacja w strefie euro. Sięgnęła ona 8,9 proc. (wobec 8,6 proc. w czerwcu). Jak wynika z danych Eurostatu, najbardziej wpłynął na to drastyczny wzrost cen energii (aż o 39,6 proc. rok do roku) oraz żywności, alkoholu i wyrobów tytoniowych (9,8 proc.)
W trzech krajach UE - inflacja przekracza już 20 proc. To Estonia (23,2 proc.), Łotwa (21,3 proc.) i Litwa (20,9 proc.). Polska z odczytem 14,2 proc. uplasowała się na siódmym miejscu w unijnym zestawieniu państw z najwyższą inflacją. Przed nami znalazły się jeszcze: Czechy (17,3 proc.), Bułgaria (14,9 proc.) i Węgry (14,7 proc.). Najniższą inflację - 6,8 proc. - miały w lipcu Francja i Malta.
Gwoli wyjaśnienia, dane Eurostatu i krajowych urzędów statystycznych w zakresie inflacji różnią się badanymi koszykami towarów i usług, a w efekcie także odczytami. To dlatego np. lipcowa inflacja dla Polski podana przez Eurostat (14,2 proc.) jest inna niż ta podana przez GUS (15,6 proc.).
Jako że eurostatowa inflacja HICP ma jednak taką samą metodologię w każdym kraju UE, pozwala rzetelnie porównywać tempo wzrostu cen pomiędzy państwami.
Cel inflacyjny NBP to 2,5 proc. (z dopuszczalnym odchyleniem o 1 pp. w górę lub w dół). Według obecnych prognoz prezesa NBP Adama Glapińskiego inflacja w Polsce w okolice poziomu 3,5 proc. (czyli akceptowalnego przez polski bank centralny) powinna spaść w 2024 r.
Także w strefie euro poziom inflacji bardzo wyraźnie przekracza cel inflacyjny Europejskiego Banku Centralnego, który wynosi 2 proc.
Dla porównania jeszcze rok temu - według danych Eurostatu - inflacja w strefie euro wynosiła 2,2 proc., w strefie euro 2,5 proc., a w Polsce 4,7 proc.
Nie tylko Polska wprowadza różne rozwiązania, które mają przynosić ulgę obywatelom w czasach największej od dziesięcioleci inflacji. Ale na przykładzie Polski dobrze widać, jakie te działania mają wpływ na odczyty tempa wzrostu cen.
Jak wynika z lipcowych danych GUS, gdyby nie tarcze antyinflacyjne, inflacja w Polsce wynosiłaby 17,3 proc. (wobec oficjalnych 14,2 proc.) i byłaby niższa tylko niż w Estonii (23,1 proc.), Łotwie (21,2 proc.) i Litwie (20,6 proc.). Gdyby nie działania antyinflacyjne (w sensie obniżania inflacji, bo przynajmniej część z nich raczej nie działa w kierunku pokonania problemu inflacji) w różnych krajach, inflacja w strefie euro wynosiłaby 9,6 proc. (wobec oficjalnych 8,9 proc.), a w UE 10,7 proc. (wobec 9,8 proc.).