Czy budżet Polski "zepnie się" bez pieniędzy z KPO? Ekspert o kosztach dla Polski: 50-80 mld zł rocznie

Premier Mateusz Morawiecki przedstawił we wtorek założenia ustawy budżetowej na rok 2023. Zgodnie z przyjętym projektem deficyt wynieść ma 65 miliardów złotych. Budżet nie uwzględnia żadnej wpłaty z KPO. Polska nie złożyła bowiem wniosku do Brukseli w tym zakresie. Czy bez środków z Programu budżet kraju się zepnie? Redakcja Gazeta.pl poprosiła o komentarz Piotra Kuczyńskiego, analityka finansowego z Domu Inwestycyjnego Xelion.

We wtorek rząd przyjął projekt budżetu na rok 2023. Według oficjalnych danych deficyt wynieść ma 65 miliardów złotych. Premier Mateusz Morawiecki zapewnił jednak, że znacznie ważniejszą pozycją są dochody budżetowe. Te wynieść mają ponad 604 mld zł, co stanowi o 105 miliardów złotych więcej względem tego roku.

Zobacz wideo Dziennikarze pytają Morawieckiego o nawozy. "Mamy do czynienia z sytuacjami o charakterze kwadratury koła"

O komentarz do projektu budżetu na rok 2023 redakcja next.gazeta.pl poprosiła eksperta. Piotr Kuczyński, analityk finansowy z Domu Inwestycyjnego Xelion. Ekspert zwrócił uwagę, że oficjalny deficyt budżetu centralnego nie pokrywa się z całym zadłużeniem. Rząd sporo wydatków przerzuca bowiem do zewnętrznych funduszy. Z punktu widzenia deficytu są one niewidoczne. Wynika to z metodologii liczenia długu. 

Czy długów, które rząd zaciąga "poza budżetem" nie będzie więc widać? - Nie będzie ich widać w budżecie, ale Eurostat liczy zadłużenie całego sektora finansów publicznych, więc nieuchronnie będziemy już blisko 60 proc. PKB. My liczymy dług inaczej, więc zadłużenie na razie nie uderzy w limit określony w Konstytucji (60 proc. PKB). Ale nie ulega wątpliwości, że byłaby to kreatywna księgowość - stwierdził ekspert. 

Szef rządu przyznaje: Sami "prefinansujemy" KPO. "Pieniądze, tak czy owak, dostaniemy"

Podczas wtorkowej konferencji prasowej poświęconej m.in. projektowi budżetu premier Mateusz Morawiecki był pytany o środki z Krajowego Planu Odbudowy. Polska jako jedyny członek UE jeszcze ich nie otrzymała. 

Szef rządu przyznał, że w projekcie tegorocznego budżetu nie uwzględniono żadnych środków z krajowego planu odbudowy. Byłoby to zresztą niemożliwe, dlatego, że odpowiedni wniosek w Brukseli zostanie złożony dopiero na przełomie roku. Czyli potencjalnie już po uchwaleniu ustawy budżetowej, a nawet podpisaniu jej przez prezydenta.

Zdaniem premiera programy, które miały być finansowane z KPO, mogą jednak ruszyć. W jaki sposób? Rząd nie czeka na darmowe środki, które w ramach unijnego programu miały trafić do Polski. Szef rządu przyznał, że Polska "prefinansuje KPO" samodzielnie - czyli zaciąga dług. - Polski Fundusz Rozwoju podpisuje odpowiednie umowy z ministerstwami, tak, żeby nie wstrzymywać - zgodnie z naszą obietnicą sprzed pół roku, roku - stwierdził Morawiecki. 

Szef rządu wyraził też przekonanie, że środki z Krajowego Planu Odbudowy trafią do Polski. 

- Mówiliśmy tak od dawna. Nie wstrzymujemy projektów, będziemy je realizować niezależnie od wszystkiego. A pieniądze wcześniej czy później, tak czy owak, dostaniemy

- stwierdził.

Ekspert o budżecie i KPO

Piotr Kuczyński odpowiedział m.in. na pytanie, czy Polska poradzi sobie bez środków z KPO. Większość Polaków uważa bowiem, że może się to nie udać. 

- Czy bez KPO Polska sobie poradzi? Odpowiedź zależy od tego, czy mówi się z pozycji politycznej, czy ekonomicznej. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że w ciągu 2-3 lat (bo w ciągu takiego czasu KPO byłoby rozliczane) można wyasygnować potrzebne środki (50-80 mld złotych rocznie) bez tych środków. PFR i inne fundusze wyemitują obligacje i pieniądze się znajdą - stwierdził. 

Premier mówi o budżecie, ale nie o KPO. Wyręczył go Dworczyk

To, że w przyszłorocznym budżecie nie będzie jednak środków z KPO przyznał ważny polityk. Spytany o to, czy finanse "zepną się" bez transferu z Brukseli stwierdził, że sytuacja jest trudna. - I to trudna nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Inflacja, wzrost cen energii - to są wszystko konsekwencje wojny wywołanej przez Władimira Putina na Ukrainie, tego brutalnego ataku - powiedział rano w radiowej Jedynce. 

Ten budżet nie będzie łatwym budżetem

- dodał. 

Michał Dworczyk przyznał też, że sankcje nałożone na Rosję nie pozostają bez wpływu na gospodarki państw zachodnich. -  Odczuwamy konsekwencje sankcji - bo sankcje, też trzeba jasno o tym mówić, z jednej strony uderzają w Rosję i to jest jedyna droga, żeby powstrzymać agresora, ale z drugiej strony odczuwają te sankcje wszystkie kraje, które biorą w nich udział, a więc Polska również - powiedział.

Jak KPO wpłynie na budżet na rok 2023? Morawiecki liczy. I zaniża

Znaczenie środków z krajowego planu odbudowy dla polskiego budżetu stało się nawet ostatnio przedmiotem sporu pomiędzy premierem a jedną z czołowych dziennikarek Telewizji Polskiej. - Pani - podobnie jak skrajna prawica i skrajna nasza opozycja, totalna opozycja - również dała się wpuścić w taki nurt narracji o KPO - powiedział szef rządu, gdy Danuta Holecka spytała go o to, czy Polska poradzi sobie bez pieniędzy KPO. 

Morawiecki starał się przekonać swoją rozmówczynię, że znaczenie środków z krajowego planu odbudowy nie jest tak duże. - Każdy oczywiście ma do tego prawo, ale KPO to 120-130 mld zł zaokrąglając. Jak podzielimy to na 6 lat, to okrągło wychodzi 20 mld zł rocznie - mówił. 

I tę kwestię skomentował dla Gazeta.pl Piotr Kuczyński. - KPO, o które wnioskował rząd to około 23 mld euro, czyli po obecnym kursie blisko 110 mld złotych dotacji i 11,5 mld euro bardzo nisko oprocentowanych w pożyczkach, czyli kolejne 55 mld złotych. Można było wystąpić o ponad 20 mld euro więcej, ale najwyraźniej rząd nie znalazł zastosowania dla tych funduszy lub nie chciał zaciągać większych pożyczek - stwierdził ekspert. 

Wyjaśnił też, co dla Polski może oznaczać brak środków. Poza tym, po pierwsze będą to bardzo drogie pieniądze (w sumie około 15 mld złotych rocznie, jeśli byłoby to całe 165 mld złotych, czyli 1/3 rocznego 500 Plus), a po drugie w KPO zapisane było, na co one zostaną wydane (inwestycje w OZE, cyfryzacja itp.) - jeśli nie będą to pieniądze "znaczone", czyli przeznaczone na określone projekty to równie dobrze mogą pójść na CPK, czy na pensje kolegów. Nie jest to dobre i tanie rozwiązanie - podsumował ekspert. 

Więcej o: