Diesel w centrum uwagi. Już za chwilę embargo wejdzie w życie. Co się stanie?

Jeszcze nie przebrzmiał temat cen na stacjach Orlenu i powrotu do wyższego VAT, a na horyzoncie coraz bliżej kolejnego potencjalnego problemu. Po embargu na rosyjską ropę naftową zbliża się wejście w życie kolejnych paliwowych sankcji. W zeszłym tygodniu temat podniósł premier Mateusz Morawiecki, czym podsycił obawy. My pytamy ekspertkę, która śledzi rynek paliw od lat.

Pierwszego roboczego dnia nowego roku premier wystąpił na konferencji prasowej. Komentował przede wszystkim kwestię cen paliw na stacjach państwowego koncernu PKN Orlen po powrocie 23 proc. VAT na takie produkty. Mateusz Morawiecki odniósł się jednak też do jeszcze jednego tematu. Stwierdził, że "są duże deficyty diesla w Europie", a "premierzy innych państw alarmują, że to jest poważny problem". Do tego 5 lutego w życie wchodzą unijne sankcje na rosyjskie paliwa gotowe, w tym olej napędowy.

Diesel będzie droższy? Niedługo sankcje wchodzą w życie 

Diesel to paliwo dla tzw. ciężkiej gospodarki - to nim napędzane są nie tylko samochody osobowe, lecz także ciężarówki, statki, maszyny, sprzęt budowlany itp. Dotąd ponad połowa importu tego paliwa w Europie pochodziła z Rosji. Według wyliczeń Bloomberga, w ubiegłym roku UE sprowadziła z Rosji około 220 mln baryłek oleju napędowego. Teraz trzeba je będzie zastąpić. No i pojawia się pytanie, czy będzie czym. 

Nie zamierzamy tutaj przesadnie straszyć - eksperci sądzą, że diesla i w Polsce, i w Europie ogółem nie powinno zabraknąć. Sankcje nie wchodzą z dnia na dzień, importerzy mieli dużo czasu, żeby się do nich przygotować.

Ustawa wiatrakowa wyciągnięta z zamrażarki

Europa kupuje na potęgę 

- Pojawiły się też deklaracje dostaw ze strony państw Bliskiego Wschodu, diesel w dużych ilościach zaczyna się też pojawiać na przykład w Turcji - mówi Next.gazeta.pl Urszula Cieślak z firmy analitycznej Reflex. Bloomberg zauważa, że Turcja, jako że nie bierze udziału w europejskich sankcjach, mogłaby rosyjski surowiec kupować i wykorzystywać na własne potrzeby, a "uwolnione" w ten sposób paliwo produkowane u siebie eksportować (zapewne odpowiednio drożej).

Europa już kupuje na potęgę. Więcej sprowadza np. z Arabii Saudyjskiej, Stanów Zjednoczonych i Indii. Według Bloomberga pomóc mogą też Chiny - ale nie poprzez sprzedawanie swojego diesla bezpośrednio Europie, a innym państwom azjatyckim, co mogłoby "uwolnić" dostawy od innych producentów (Chiny na ten rynek mogą mieć jeszcze inny wpływ, o czym za chwilę). Jak donosi portal Politico, który powołuje się na dane analityków z Refinitiv, w grudniu do Europy (Refinitiv uwzględnia też Wielką Brytanię i Turcję, nie tylko UE) zaimportowano rekordowe 8,2 mln ton diesla - choć także dużo z Rosji na ostatnią chwilę. 

Problematyczna logistyka

Eksperci cytowani przez oba wymienione portale także podkreślają, że oleju napędowego nam na kontynencie nie zabraknie. Co nie znaczy, że o kłopotach zupełnie można zapomnieć. 

Embargo na rosyjskie paliwo będzie generowało za to więcej problemów logistycznych. Nie będzie trafiać na rynek w tak krótkim czasie jak dotąd, trzeba będzie je przewieźć niejako dookoła, co może trwać nawet od miesiąca do półtora. Wiadomo, że wtedy jakiekolwiek opóźnienia logistyczne mogą powodować zawirowania

- mówi nam Urszula Cieślak. W Polsce dochodzą jeszcze uwarunkowania wewnętrzne. Po pierwsze, jak zauważa analityczka Refleksu, do naszych portów duże tankowce nie mogą wpłynąć. Jej zdaniem pomóc może duński terminal, gdzie miejsce w magazynach w zeszłym roku wydzierżawiła polska firma Unimot, jeden z kluczowych paliwowych importerów. W Danii olej napędowy można przeładować na mniejsze tankowce, które będą w stanie wpłynąć Bałtykiem do portów w Polsce. I to nie koniec, bo ten towar trzeba wyładować, co w jakimś stopniu dociąży porty, a potem zapewnić dostawy koleją.

- Tutaj pomóc może terminal w Danii, który wydzierżawiła w ubiegłym roku firma Unimot, jeden z kluczowych importerów. Tam produkt może być przeładowany na mniejsze tankowce, które Bałtykiem wpłyną do nas. Dalej rozładunek w portach, które też tym jakoś będą obciążone, potem dostawy koleją.

Do tego Polska jest w szczególnej sytuacji, bo o ile w innych państwach popyt na diesla może nie rosnąć gwałtownie, ze względu na np. mniejszy wzrost gospodarczy, to u nas będzie się utrzymywać na wysokim poziomie, głównie ze względu na wojnę w Ukrainie. Nadal będzie duże zapotrzebowanie ze strony wojska i samej Ukrainy. To wszystko sprawia, że może być nieco trudniej - i drożej. 

Według mnie nie powinno być sytuacji, kiedy paliwa zabraknie, ale mogą pojawić się jakieś utrudnienia dystrybucyjne. Patrząc na całą tę drogę, widać, że może być to czynnik podbijający ceny. Jeśli zaś chodzi o efekt cenowy, to taniej nie będzie, jeśli już, to drożej, choć też nie sądzę, by sięgnięcie 10 zł za litr na stacjach było możliwe

- mówi Urszula Cieślak. 

Ekspertka zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię, już mocno wewnętrzną i specyficzną teraz dla naszego kraju. 

Polska jest w szczególnej sytuacji, bo o ile w innych państwa popyt na diesla może nie rosnąć gwałtownie, ze względu na na przykład mniejszy wzrost gospodarczy, to u nas będzie się utrzymywać na wysokim poziomie, głównie ze względu na wojnę w Ukrainie. Będzie nadal duże zapotrzebowanie ze strony wojska i samej Ukrainy.

Paliwo (zdjęcie ilustracyjne) Ceny benzyny w Polsce. W których krajach Unii zapłacimy mniej?

Co zrobią Chiny? 

Do tej układanki trzeba dołożyć jeszcze kwestię popytu właśnie. Jeszcze niedawno obawy przed recesją w Europie były dość powszechne. Recesja w gospodarce oznacza mniejsze zapotrzebowanie na "przemysłowe" paliwo, jakim jest diesel. Na temat popytu na ciężkie paliwo, jakim jest olej napędowy, wpływ ma też pogoda. I ona, choć przerażająco odbiegająca od poprzednich wieloletnich trendów (przypomnijmy, na początku roku mieliśmy po kilkanaście stopni ciepła w wielu krajach, w Polsce rekordowe dla stycznia 19 stopni), w tej kwestii pomaga. Między innymi poprzez to, że mniejsze jest zapotrzebowanie na olej grzewczy, który zaliczany jest do tej samej grupy produktów ropopochodnych co diesel. 

Z drugiej strony mamy Chiny, ogromnego konsumenta ropy naftowej i paliw, który po długim okresie polityki "zero COVID" postanowił zluzować obostrzenie. To może oznaczać ożywienie gospodarcze i wzrost popytu na surowce z tego kierunku (choć Urszula Cieślak podkreśla, że ten wzrost nie nastąpi gwałtownie i nagle). 

Na koniec - w kwestii cen wiele zależy od elementu, który jest od blisko roku największym czynnikiem ryzyka nie tylko na naszym kontynencie: rozwoju sytuacji z wojną w Ukrainie.  

Więcej o: