Eurostat podał pełne dane dotyczące inflacji w grudniu. Wynika w nich, że wzrost cen ogółem, choć nadal wyraźny, to spowalnia. W strefie euro inflacja spadła do 9,2 proc rok do roku z 10,1 proc. w listopadzie. W całej Unii Europejskiej wyniosła 10,4 proc. wobec 11,1 proc. miesiąc wcześniej.
W ujęciu miesięcznym widać nawet już nie tylko spadek inflacji, ale spadek cen - wskaźnik jest ujemny i dla strefy euro wynosi -0,4 proc., a UE -0,2 proc. To znaczy, że w grudniu w porównaniu z poprzednim rokiem wciąż było drożej, ale w porównaniu z listopadem już ociupinkę taniej. Ogółem, bo w niektórych przypadkach jest zupełnie inaczej. Podkreślają to np. ekonomiści PKO BP, przywołując jednocześnie zjawisko dezinflacji (słowo roku wybrane przez ekspertów w panelu opisanym na naszej stronie przez Mikołaja Fidzińskiego):
"Dezinflacja w UE rozpoczęła się, przy czym rozpiętość wskaźników inflacji w UE przebiła lipcowy szczyt – to pokłosie m.in. różnic w energetycznych programach osłonowych. Państwem o najwyższej inflacji HICP w UE są Węgry, następnie są państwa bałtyckie, Czechy i Polska. Najniższa inflacja jest we Francji i Hiszpanii".
Na początku zajmijmy się Polską. Tylko jeszcze ważne zastrzeżenie: unijna agencja statystyczna przyjmuje tutaj miarę inflacji określaną jako HICP. To nie ten sam wskaźnik, co inflacja CPI, czyli ta, do której jesteśmy najbardziej przyzwyczajeni, sprawdzając comiesięczne dane GUS. HICP (zresztą też wyliczany przez GUS i jego odpowiedniki w innych krajach i przekazywany Eurostatowi) jest tak skonstruowany, że pozwala na porównywanie danych z różnych państw. W przypadku Polski nieco różni się wobec odczytu gusowskiego.
Zatem inflacja HICP w Polsce w grudniu wyniosła 15,3 proc. rok do roku i jest to kolejny miesiąc spadku - w listopadzie było 16,1 proc., a w październiku - to szczyt - 16,4 proc. W ujęciu miesiąc do miesiąca ceny w Polsce według raportu Eurostatu wzrosły o 0,2 proc. Polska w grudniu miała szóstą najwyższą inflację w UE. Wyższy niż my wskaźnik odnotowały Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, no i wspomniane już Węgry. Na marginesie: Chorwacja, która po wejściu do strefy euro znalazła się w ostatnim czasie na celowniku w kontekście cen, inflację w grudniu miała niższą niż my (w poprzednich przynajmniej kilku miesiącach też).
No to teraz rzut oka na Węgry. Inflacja HICP wyniosła tam w grudniu 25 proc. rok do roku - w listopadzie było 23,1 proc., a w październiku 21,9 proc. W ujęciu miesiąc do miesiąca inflacja wyniosła 1,8 proc. - również najwięcej w UE (i znacznie więcej niż w którymkolwiek z unijnych państw) Nie ma więc hamowania, tylko ciągły wzrost. Dominik Hejj, ekspert zajmujący się Węgrami, pokazał wykres cen samej żywności w poszczególnych państwach Unii Europejskiej. Widać na nim, że Węgrom takie ceny rosną dwa razy szybciej niż Polakom, zbliżając się do 50 proc. (rok do roku).
Węgierski regulator ma sprawdzić, skąd wzięły się tak silne podwyżki cen żywności i czy nie doszło w tym przypadku do naruszenia prawa konkurencji. Tymczasem, jak zaznacza IAR, według niezależnych ekspertów za te wzrosty odpowiada zamrożenie przez rząd cen na kilka grup produktów żywnościowych. Argumentują, że skoro ceny podstawowych produktów są sztywne, handlarze podnoszą ceny innych, by zmniejszyć swoje straty.
W krajowej węgierskiej statystyce wskaźnik inflacji CPI wyniósł w grudniu 24,5 proc., najwięcej od 27 lat. Do tego przyspieszenia tempa wzrostu cen przyczyniło się głównie uwolnienie zamrożonych przez miesiące cen paliw. Ekonomiści banku ING Economics spodziewają się, że węgierska inflacja na początku tego roku będzie jeszcze rosnąć. Między innymi przez dostosowanie cenowe w handlu, gdy przedsiębiorcy zaczną uwzględniać kwestie płacowe i podatkowe. Do tego wciąż jeszcze widoczny ma być efekt podwyżek cen paliw.