Są nowe dane o sprzedaży kredytów. Ekspert zwraca uwagę na ciekawe zjawisko

W styczniu br. Polacy zaciągnęli aż o 63 proc. mniej kredytów mieszkaniowych niż przed rokiem - podało Biuro Informacji Kredytowej. Z drugiej strony, wzięli aż o dwie trzecie więcej kredytów ratalnych.

6 217 - tylko tyle kredytów mieszkaniowych banki udzieliły w styczniu br., według najnowszych danych Biura Informacji Kredytowej. To najmniej od 13 lat i o ponad 63 proc. mniej niż przed rokiem.

Zdaniem prof. Waldemara Rogowskiego, głównego analityka Grupy BIK, zmienić sytuację na rynku kredytów mieszkaniowych może wystąpienie łącznie kilku zjawisk. Po pierwsze - obniżek stóp procentowych, ale jeśli będzie się na to zanosić, to raczej dopiero za około rok. Po drugie - realny wzrost wynagrodzeń. Tego należy oczekiwać pewnie dopiero w drugiej połowie roku. Po trzecie - liberalizacji wymagań nadzorczych w zakresie liczenia zdolności kredytowej (i to już następuje - KNF w lutym nieco poluzowała regulacyjną śrubę). Po czwarte - spadki cen nieruchomości (pewne symptomy hamowania cen widać).

Zobacz wideo Stopy procentowe powinny być dalej podnoszone? Pytamy prezesa PFR

Jednocześnie prof. Rogowski przekonuje, że wzmożenie akcji kredytowej wymaga także skłonności banków do pożyczania. A zniechęcać jej do masowego udzielania kredytów może to, że są one obecnie "produktem o bardzo wysokim ryzyku prawnym".

W jakimś sensie kredyt mieszkaniowy staje się dla konsumentów niczym nabycie opcji finansowej, a nie zobowiązującym kontraktem finansowym

- uważa prof. Rogowski. Główny analityk BIK nie pisze konkretnie co ma na myśli, ale słowa te pasują zarówno np. do faktu, że wielu kredytobiorców frankowych zdobywa unieważnienie umowy z powodu niedozwolonych zapisów w nich (a szanse, że banki "wydębią" od tych osób jakiekolwiek odsetki są coraz mniejsze). O nieuczciwości umów przekonuje też część "złotówkowiczów", a do tego rząd w ramach wakacji kredytowych zmusił banki do przesunięcia kredytobiorcom płatności części rat nawet na dekady później.

Jak wynika z danych BIK, do 19 lutego br. banki zaraportowały do bazy BIK 1,11 mln rachunków kredytów mieszkaniowych objętych wakacjami kredytowymi. To nieco ponad połowa wszystkich kredytów złotówkowych. 

Bierzemy mnóstwo kredytów ratalnych na niskie kwoty

Zupełnie odwrotna sytuacja jest na rynku kredytów ratalnych i gotówkowych oraz kart kredytowych. Tu banki rok do roku są na plusach sprzedażowych.

W styczniu br. banki i SKOK-i udzieliły ponad 580 tys. kredytów ratalnych, czyli aż o 67,6 proc. więcej niż rok temu. Co jednak bardzo ciekawe, bierzemy teraz na raty dużo tańsze rzeczy niż jeszcze rok temu. Liczba zakupów na raty w kwocie do 1 tys. zł wzrosła ponad dwukrotnie (o 129 proc.). Duże spadki sprzedaży kredytów ratalnych na wyższe kwoty (ponad 10 tys. zł) sprawiły jednak, że banki i SKOK-i pożyczyły niemal tyle samo pieniędzy co rok temu. Średnia wartość kredytu ratalnego udzielonego w styczniu 2023 r. wyniosła 2 352 zł - to aż o niemal 40 proc. mniej niż w styczniu rok temu.

Z danych BIK wyłania się więc obraz wskazujący, że o ile rok temu na raty braliśmy naprawdę drogie rzeczy, a za te tańsze po prostu płaciliśmy "na miejscu", o tyle teraz te drogie rzeczy kupujemy rzadziej, a na raty bierzemy (musimy brać?) nawet te relatywnie tanie rzeczy.

Zaciągamy też coraz więcej kredytów gotówkowych - w styczniu ok. 248 tys., o 12,3 proc. więcej niż rok temu. Tu jednak - co prof. Rogowski nazywa "interesującym zjawiskiem" - najszybciej rosną kredyty wysokokwotowe - o ponad 20 proc. Banki wydały też w styczniu o ponad jedną trzecią więcej kart kredytowych niż przed rokiem - i to przeciętnie z wyższymi limitami niż rok temu. Główny analityk Grupy BIK tłumaczy to efektem niskiej bazy sprzed roku.

Więcej o: