Marc Muffley, który chciał polecieć z Lehigh Valley International Airport w Pensylwanii na Florydę, został przez interkom poproszony o zjawienie się w punkcie bezpieczeństwa. Oficjalnie powodów nie podano, ale mężczyzna prawdopodobnie wiedział, dlaczego jest poszukiwany i opuścił lotnisko. W jego walizce znajdowały się bowiem materiały wybuchowe, co wykrył amerykański alarm - opisuje CNN.
Już podczas prześwietlenia walizki Muffleya zorientowano się, że może ona mieć niebezpieczną zawartość. Zaalarmowano więc ekspertów, którzy ocenili, że rzeczywiście w środku znajduje się "niewielki okrągły przedmiot o średnicy ok. 7 cm, zawinięty w woskowy papier i przezroczystą folię oraz dwa zapalniki: przypominający knot świecy szybki zapalnik oraz dłuższy hobbystyczny zapalnik, który ma wolniejsze działanie" - pisze CNN. Mówiąc krótko, były to materiały wybuchowe.
Natychmiast zdecydowano o ewakuacji lotniska i jego okolicy. Port był zamknięty z tego powodu przez ponad 2 godziny. Kolejni specjaliści potwierdzali, że rzeczywiście w walizce znalazła się bomba, ale odpowiednio ją zabezpieczyli i uniemożliwili detonację. Nikomu nic się nie stało.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Muffley został złapany i zatrzymany przez FBI. W czwartek po raz pierwszy stanie przed sądem. Znający go funkcjonariusze potwierdzili, że jest on znanym przestępcą, ale dotychczas był oskarżany o drobne kradzieży i akty molestowania. Nie wiadomo, żeby należał on do jakichkolwiek ruchów ekstremistycznych.
***
Fragmentów Studia Biznes można słuchać także w wersji audio na dużych platformach streamingowych, m.in. tu: