Jak zbankrutować w 48 godzin. O co chodzi z upadkiem banku SVB i co to dla nas oznacza?

Na początek ważne zastrzeżenie: polskie banki są bezpieczne. Ale mamy mocne spadki giełdowych notowań w Warszawie, mieliśmy silną przecenę dolara, wiele obaw i pytań. Jak to się stało, że 15 lat po głośnym upadku Lehman Brothers, który rozpoczął wielki globalny kryzys finansowy, mały (relatywnie) bank z Kalifornii bankrutuje w 48 godzin i pociąga za sobą takie reakcje na całym świecie? I co to dla nas oznacza?

Ta historia z lokalnej stała się globalną bardzo szybko. SVB, kalifornijski bank, 17. pod względem wielkości w Stanach Zjednoczonych, na tyle mały (pod względem wartości aktywów), że nie podlegał zwykłemu nadzorowi bankowemu, okazał się jednocześnie wystarczająco duży, by jego bankructwo pociągnęło za sobą paniczne niemal reakcje, rozlewające się po świecie oraz działania na poziomie federalnym w USA. I było to największe takie bankructwo od czasu upadku banku Lehman Brothers w 2008 roku. O co w tej historii chodzi, czy może to być zwiastun większych kłopotów i czy my mamy się czego obawiać? 

SVB upada, na giełdach spadki, dolar mocno traci

W połowie zeszłego tygodnia Silicon Valley Bank (SVB) postanowił sprzedać spory pakiet obligacji (o wartości ponad 2 mld dolarów), by pokryć lukę w finansach. W czwartek notowania banku runęły aż o 60 proc., pociągając za sobą notowania giełdy przy Wall Street. W piątek bank był już zamknięty i objęty nadzorem komisarycznym, a przecena giełdowa rozlała się na cały świat. W Polsce WIG20 stracił blisko 2 proc., spadki zaliczyły wszystkie spółki poza dwiema - CCC i Dino. Reszta, w tym przede wszystkim banki, skończyły piątkową sesję na wyraźnych minusach. 

WIG20 w piątek 10 marca wyraźnie tracił.WIG20 w piątek 10 marca wyraźnie tracił. Źródło: stooq.pl

Spadki spółek z WIG20, piątek 10 marca 2023 r.Spadki spółek z WIG20, piątek 10 marca 2023 r. Źródło: stooq.pl

Dziś, czyli w poniedziałek 13 marca, mieliśmy jeszcze wyraźną reakcję na dolarze (w każdym razie rano polskiego czasu taka była). Amerykańska waluta mocno traciła wobec euro (około 0,8 proc.), a w konsekwencji także wobec złotego (około 1 proc.). W miarę, jak zbliżaliśmy się do południa, ta przecena nieco wyhamowała (w południe dolar już zyskiwał), za to spadki na europejskich giełdach były potężne, bo w okolicach 2,8 proc. Podobnie tuż przed południem wyglądała przecena na GPW. W WIG20 nie było o tej porze żadnej zyskującej spółki.  

Mocne spadki na giełdach w Europie. 13 marca 2023 r., ok. godz. 11:20.Mocne spadki na giełdach w Europie. 13 marca 2023 r., ok. godz. 11:20. Źródło: investing.com

Przez weekend organy federalne, w tym FDIC (organizacja będąca odpowiednikiem polskiego Bankowego Funduszu Gwarancyjnego) BFG), Fed (amerykański bank centralny) i władze federalne (sekretarz skarbu Janet Yellen) "posprzątały", to znaczy m.in. zapewniły, że wszystkie depozyty (gotówka) trzymana w SVB, będą bezpieczne, a wszyscy ich właściciele będą mieli do nich dostęp od dzisiaj, chociaż środki te nie były objęte gwarancjami. 

W tym miejscu wypada jeszcze pokrótce wyjaśnić, kto tam owe depozyty trzymał, czyli jakim właściwie bankiem był SVB. Silicon Valley Bank, jak sama nazwa wskazuje, to bank mieszczący się w Dolinie Krzemowej, czyli skupisku firm technologicznych i startupów. To do nich kierował swoją ofertę, a szczególnie upodobała go sobie druga ze wspomnianych grup, czyli firmy małe, dopiero zaczynające działalność, które jeszcze nie zarabiają. Trzymały w SVB na przykład środki, które dostały od inwestorów, w razie potrzeby je wypłacając. I na nich właśnie opierał się SVB, co stało się źródłem jego problemów (o czym nieco więcej za chwilę). 

Chodzi nie tylko o firmy działające w Kalifornii. "Współczuję biznesom dotkniętym przez upadek SVB. My na szczęście nigdy nie mieliśmy konta w SVB, a kasę mamy rozrzuconą po kilku różnych instytucjach. Kilka zaprzyjaźnionych startupów próbowało wyjąć kasę w czwartek, ale przelewy nie wyszły. Trzymam kciuki za pozytywny finał" - pisał w niedzielę na Twitterze Michał Sadowski, prezes Brand24. Teraz już wiemy, że firmy te środki powinny móc wycofać - jeśli nadal będą chciały to zrobić. 

Michał Sadowski w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim o sztucznej inteligencji Michał Sadowski: AI wyspecjalizowała się w ładnym pisaniu lub mówieniu

Podobne zapewnienia dotyczące bezpieczeństwa depozytów ze strony władz federalnych dostali klienci innego banku - Signature Bank - który także został zamknięty, w niedzielę. Władze ogłosiły też, że wprowadzą rozwiązania, które pomogą bankom w dostępie do płynności. To wszystko ma na celu uspokoić nastroje i zapobiec rozlaniu się problemu szerzej. I to bez kosztów po stronie amerykańskich podatników. 

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski Mieszkanie Zełenskich na Krymie. Władze okupacyjne mają swój plan

Wysokie stopy procentowe jako źródło problemu 

Jak można upaść w 48 godzin? Problem zaczął się oczywiście wcześniej, a u jego źródeł leżała wysoka inflacja. To ona sprawiła, że amerykański bank centralny, Fed, w zeszłym roku zaczął podnosić stopy procentowe z rekordowo niskich poziomów. Podwyżka stóp sprawia, że "pieniądze stają się droższe" - bo trzeba więcej zapłacić, jeśli chce się je od banku pożyczyć (i o to właśnie w podwyżkach stóp chodzi). To z kolei sprawia, że inwestorzy na całym świecie są mniej skłonni ryzykować, czyli także mniej skłonni inwestować w startupy. Ponieważ startupom trudniej zdobyć gotówkę, której na swojej działalności jeszcze nie zarabiają, zaczynają wypłacać pieniądze z depozytów bankowych. 

Jako że SVB opierał się w dużej mierze na tego typu firmach, zaczął coraz mocniej odczuwać odpływ depozytów i musiał jakoś to zapotrzebowanie klientów na gotówkę zaspokoić. I tu dochodzimy do kolejnej ważnej kwestii. SVB trzymał dużą część swojego tak zwanego portfela (aktywów) w obligacjach. Te obligacje ostatnio (od zeszłego roku) taniały, także z powodu podwyżek stóp procentowych. W ubiegłym tygodniu bank sprzedał swój portfel obligacji, a ponieważ potaniały, sprzedał ze stratą (potężną, 1,8 mld dol.).To wywołało rynkową panikę. 

W problemie banku SVB szczególną uwagę zwraca się na dwa aspekty tej upadłości: na niewłaściwe zarządzanie ryzykiem i na rolę przeceny obligacji. Jeśli chodzi o zarządzanie ryzykiem to niewątpliwe w tym banku mogłoby być lepsze, ale większa rola przypada jednak obligacjom

- mówi Next.gazeta.pl Piotr Kuczyński, analityk Domu Inwestycyjnego Xelion. 

- Jeśli kupuje się obligacje skarbu państwa - a tak było w tym przypadku - jako swojego rodzaju substytut gotówki, to kupujący nie ma problemu, jeśli doczeka do dnia zapadalności. Dostaje wtedy nominalną wartość obligacji plus odsetki. Jeśli jednak kupiło się nisko oprocentowane obligacje, a w międzyczasie mocno wzrosły stopy procentowe, jak tutaj właśnie, to rynkowa wycena tych zakupów spada, bo obowiązuje zależność: im wyższe oprocentowanie tym niższa cena - wyjaśnia ekspert. 

I to nadal nie byłby problem, gdyby SVB nie był bankiem startupów, w czasie spowolnienia gospodarczego zmuszonych do wypłacania gotówki z depozytów. Można jeszcze tutaj zauważyć, że wprawdzie SVB był dopiero 17. największym bankiem w Stanach Zjednoczonych, ale za to największym pod względem depozytów w całej Dolinie Krzemowej. Duża część tamtej społeczności trzymała w nim pieniądze, kłopoty banku przeraziły więc branżę technologiczną, która i bez tego ma w ostatnich miesiącach słabszy czas (wystarczy wspomnieć masowe zwolnienia w wielu, także największych firmach). 

Co to wszystko dla nas znaczy? 

Powtórzmy jeszcze raz: polskie banki są bezpieczne.

W Polsce sektor bankowy jest bardzo dobrze skapitalizowany i nawet w latach 2008-2009, kiedy doświadczyliśmy wielkiego kryzysu finansowego nawet przez chwilę nasze banki nie były zagrożone

- podkreśla Piotr Kuczyński.

Janet Yellen, sekretarz skarbu USA (odpowiednik naszego ministra finansów), zapewnia, że sytuacja nie przypomina tej z początków ostatniego wielkiego kryzysu finansowego, czyli z 2008 roku. Upadł bank regionalny, co nie grozi stabilności całego systemu bankowego w Stanach Zjednoczonych. 

- Amerykański system bankowy jest naprawdę bezpieczny i dobrze skapitalizowany, jest odporny - mówiła Yellen w telewizji CBS, podkreślając, że "Amerykanie mogą mieć zaufanie do bezpieczeństwa i solidności naszego systemu bankowego". 

Zatem, czy Silicon Valley Bank może stać się nowym Lehman Brothers? Na ten moment wszystko wskazuje, że nie. Nie ma ryzyka upadku dużych banków, jednak inne mniejsze, regionalne amerykańskie banki mogą jeszcze wpaść w kłopoty. Tak też uważa Piotr Kuczyński. 

- To było największe bankructwo banku od czasów upadku Lehman Brothers w 2008 roku, więc musiało zrodzić pytania o sytuację w sektorze bankowym. Uratowanie wszystkich depozytów złożonych w SVB przez Fed (FDIC, czyli amerykański BFG gwarantuje do 250 tys. USD) nieco uspokoiło nastroje, ale nadal pozostawało pytanie o to, czy małe banki nie zostaną przez taki mechanizm uderzone. Wydaje się bowiem, że to nie powinien być problem dużych banków, ale mniejsze mogą wymagać ratunku. Dlatego w poniedziałek mimo akcji Fed i FDIC indeksy w Europie spadały. Tak to już jednak na rynkach jest, że kiedy Wall Street ma katar, to cały świat choruje na grypę - wyjaśnia analityk DI Xelion. 

Wygląda na to, że kolejny kandydat do ratowania już się pojawia. W handlu przedsesyjnym (notowania w USA wystartują o 14:30) mocno traci kalifornijski (z San Francisco) First Republic Bank. 

Sytuacja w sektorze bankowym jest stabilna, ale jest jeszcze jeden kanał, którym skutki tego, co wydarzyło się w Kalifornii, mogą dotknąć także nas. O ile jeszcze całkiem niedawno pojawiały się głosy, że zachodnie banki, w tym przede wszystkim Fed, mogą być skłonne ostrzej podnosić stopy procentowe, bo wysoka inflacja jest bardziej uporczywa, niż oczekiwano, to teraz rynek zupełnie zmienił nastawienie. Pojawiał się docelowy poziom stóp w USA w wysokości 6 proc. (obecnie 4,5 proc.).Teraz w ankietach to już 5,25 proc. W zeszłym tygodniu obstawiano, że podczas najbliższego posiedzenia Fed może podnieść stopy nie o 25, a o 50 punktów bazowych. Teraz? Może nie podnieść wcale. 

-  Goldman Sachs już mówi, że Fed za tydzień stóp nie podniesie. Niewątpliwie apetyt "jastrzębi" [zwolenników wyższych stóp - red.] na podwyżki stóp znacznie zmalał, co rodzi obawy o dalszy wzrost inflacji - uważa Piotr Kuczyński. 

To, co dzieje się w największym (najważniejszym) banku centralnym świata i największej globalnej gospodarce, nie pozostaje tylko tam. Wpływa i na nas, może wpłynąć nawet na podejście NBP, choćby z powodu potencjalnego przełożenia na kurs walutowy. 

"W czasie, gdy w USA kolejna za naszego życia fala strachu o kondycję sektora finansowego, chciałbym zwrócić uwagę na jedno-cieszmy się i doceńmy, że mamy w Polsce jeden z najstabilniejszych systemów bankowych w Europie, a może i na świecie" - napisał na Twitterze ekonomista i analityk finansowy Marcin Czaplicki. 

A Piotr Kuczyński dodaje: - Być może dzięki tej sytuacji pojawi się jednak pozytyw: rządzący doprowadzą do przyjęcia ustawy, która zakończy horror z kredytami "frankowymi", bo to on może mocno uderzyć w nasz sektor bankowy.

Czy ta sytuacja pokazuje kolejne problemy globalnego sektora bankowego? Niewątpliwie tak właśnie jest, ale nie wierzę, żeby to już teraz doprowadziło do potężnego kryzysu. On jednak powoli, ale nieustępliwie się zbliża

 - podsumowuje analityk Domu Inwestycyjnego Xelion. 

Zobacz wideo Kto zapłaci za termomodernizację? „To wyzwanie"
Więcej o: