Wartość indeksu WIG20 - głównego wskaźnika zachowani akcji na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie - przekroczyła w poniedziałek psychologiczną barierę 2000 punktów. Nadzieje na taki stan rzeczy wzrosły w piątek, sesja zakończyła się bowiem na plusie dla wszystkich kluczowych dla kluczowych rynkowych indeksów. Wśród akcji dużych spółek wzrostowym rekordzistą, okazał się być mBank, który urósł aż o ponad 6 proc. Na sporym plusie znalazł się też Santander (wzrost o 5,76 proc.). Małe i średnie spółki, notowane w ramach indeksów mWIG40 i mWIG80 rosły już znacznie wolniej - odpowiednio o 0,65 i 0,30 proc.
Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych z Domu Inwestycyjnego Xelion, w rozmowie z Gazeta.pl przyznaje, że polskiemu indeksowi sprzyja splot korzystnych okoliczności. - W piątek WIG20 pokonał z impetem opór na poziomie nieco wyższym niż 1950 pkt, z którym to oporem walczył od stycznia 2023 r. Polskie akcje są relatywnie bardzo tanie (co widać na zbliżającym się do szczytu wszech czasów SWIG80), ale WIG20 jest zbyt obciążony bankami i spółkami skarbu państwa, żeby pójść drogą SWIG80, CAC40 (indeks giełdowy we Francji - red.), czy XETRA DAX (Niemcy - red.) - mówi.
W końcu jednak zagranica zauważyła mocnego złotego i niedowartościowane akcje i zapewne stąd ten piątkowy atak. Atak w dość niefortunnym momencie (limit zadłużenia USA, a 15.06 wyrok TSUE, i możliwe podjęcie decyzji o wakacjach frankowych w 2024 roku), więc nie ma pewności, że WIG20 będzie nadal rósł. Z pewnością jednak na to zasługuje
- dodaje.
Zdaniem analityków FXmag inwestorów w dobry nastrój wprowadziły dobre wskaźniki dla Europy. Wzrost o ponad 0,6 proc. odnotowały też wspomniane wcześniej CAC40 i DAX, chociaż za oceanem sesje zakończyły się w piątek na lekkim minusie - S&P500 stracił 0,14, a Nasdaq 0,24 proc.
W poniedziałek pojawiły się istotne dane ekonomiczne. Główny Urząd Statystyczny ogłosił wysokość przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Wzrost ponownie był dwucyfrowy - wartość wskaźnika wyniosła 12,1 proc. A to oznacza, że pensja brutto to już 7430,65 zł. I chociaż odczyt należy do wysokich, to jeszcze wyższa jest inflacja, co dowodzi tego, że wzrost płac nie nadąża za tempem utraty wartości pieniądza. Presję płacową wciąż uznać należy za wysoką, co, zdaniem wielu ekonomistów, będzie przeszkodą w szybkim zwalczaniu inflacji.
GUS opublikował też w poniedziałek dane dotyczące produkcji przemysłowej. Wskaźnik odnotował prawdziwe tąpnięcie. W ujęciu rocznym spadek wynosi 6,4, widoczne jest też wyraźne pogorszenie względem miesiąca poprzedniego, gdy współczynnik wyniósł -3 proc. Produkcja, jak pisała Maria Mazurek w swoim artykule, skurczyła się w 25 z 34 działów. Z czego produkcja wyrobów z drewna spadła o 23 proc., chemikaliów o 19,8 proc., metali o 16,6 proc., a mebli o 15,6 proc. Wzrosła m.in. w dziale "naprawa, konserwacje i instalowanie maszyn i urządzeń" - o 32,1 proc., produkcji maszyn i urządzeń - o 12 proc. oraz samochodów - o 7 proc.