"Niemcy to znów 'chory człowiek Europy'", "niemiecka gospodarka w spirali spadkowej" - to tylko przykładowe słowa, które wynotowałem sobie z prasy z ostatnich dni. Rzeczywiście, dane wskazują, że to serce europejskiej koniunktury bije w ostatnich miesiącach słabo
- mówi w komentarzu wideo (dostępnym poniżej) Mikołaj Fidziński, dziennikarz Gazeta.pl Next.
Kiepską kondycję niemieckiej gospodarki potwierdzają choćby odczyty wzrostu PKB (choć właśnie z tym wzrostem jest różnie) i dane o koniunkturze w przemyśle. Wskaźniki PMI i Ifo zanotowały w lipcu najsłabsze odczyty od miesięcy (PMI nawet od ponad trzech lat). Pozytywne dane też się zdarzają - wzrost zamówień eksportowych (m.in. w lotnictwie) za maj i czerwiec był bardzo dobry - co może odsuwać obawy, że po nadrobieniu zaległości produkcyjnych (które na razie ciągną przemysł na uszy) przyjdzie jeszcze głębsze załamanie. Niemniej u naszych zachodnich sąsiadów wrze.
Wszystkie inne kraje G-7 rosną, Niemcy się kurczą. Inwestorzy wycofują miliardy, wydajność maleje, koszty pracy wzrastają, obciążenia podatkowe osiągają absurdalnie wysoki poziom, stan podatków i poziom biurokracji to sytuacja iście kafkowska
- pisał kilka dni temu Ulf Poschardt, redaktor naczelny "Die Welt". "Produkcja gospodarcza nadal oscyluje tylko w okolicach poziomu sprzed pandemii" - wylicza Alexander Krueger z Hauck Aufhaeuser Lampe Privatbank, a Jens-Oliver Niklasch z Landesbank Baden-Wuerttemberg mówi, że Niemcy "wyraźnie znajdują się w tyle europejskiego pociągu koniunktury".
Oczywiście problemy Niemiec nie oznaczają, że reszta Europy to gospodarczo kraina mlekiem i miodem płynąca. Jeśli weźmiemy na tapet wspomniane wskaźniki PMI dla przemysłu, to generalnie w całej strefie euro lipcowy odczyt był najsłabszy od ponad trzech lat, a dla Polski od ośmiu miesięcy. PKB? W drugim kwartale br. cała strefa euro urosła o 0,3 proc. kwartał do kwartału i 0,6 proc. rok do roku (czyli lepiej niż same Niemcy), ale wyniki poszczególnych krajów UE - np. Szwecji, Łotwy, Austrii czy Czech - były jeszcze słabsze niż Niemiec.
Pierwsze dane o PKB Polski w drugim kwartale br. poznamy w połowie sierpnia, ale też daleko im będzie do rewelacyjnych. Cząstkowe dane wskazują m.in. na hamowanie produkcji i konsumpcji prywatnej. Prognozy na cały 2023 r. wskazują na realny wzrost polskiej gospodarki zwykle raptem o ok. 0,5-1 proc.