Prezesa Polskiej Grupy Energetycznej miała bronić "Solidarność". Związkowcy mieli pisać wprost do prezesa PiS, aby nie odwoływać Dąbrowskiego. Mocno miała go również bronić Janina Goss, przyjaciółka Kaczyńskiego i działaczka PiS, która zasiada w radzie nadzorczej PGE - wynika z ustaleń Gazeta.pl. Ostatecznie Dąbrowski ma pozostać na swoim stanowisku. Wcześniej podobną informację przekazał Mariusz Gierszewski z Radia Zet.
W ubiegłym tygodniu nieoficjalnie mówiło się o dymisji prezesa Polskiej Grupy Energetycznej, która miała zostać ogłoszona w poniedziałek na posiedzeniu Rady Nadzorczej spółki. - Dąbrowski przedstawił plan dekarbonizacji i się tych chwali, a przecież obrona węgla ma być przedmiotem kampanii wyborczej. Takich rzeczy nie wolno robić - mówiła w rozmowie z Gazeta.pl osoba bliska Nowogrodzkiej. Los Dąbrowskiego przesądzić miał sam prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
Głównym powodem dymisji Wojciecha Dąbrowskiego miało być - jak wynika z naszych wcześniejszych ustaleń - nasilające się ryzyko i groźby związkowców z branży górniczej. Część związkowców wprost zaczęła żądać jego dymisji po ogłoszeniu aktualizacji strategii spółki pod wodzą Dąbrowskiego (więcej o niej pod TYM LINKIEM). Związkowcy, zwłaszcza Bogusław Ziętek, przewodniczący WZZ "Sierpień 80", nazywali działania prezesa PGE "skandalicznymi i bezmyślnymi".
Nasi rozmówcy w PGE przekonywali, że awantura wokół Dąbrowskiego wzięła się z nieporozumienia. W rozmowie z Gazeta.pl mówili, że wcześniejsze odejście przez PGE od węgla nie spowoduje wymuszenia także wcześniejszego zamykania kopalń. Przekonują, że węglowe aktywa zostaną przeniesione do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE) i będzie nimi zarządzać już państwo, a PGE bez tego obciążenia łatwiej będzie inwestować w zielone źródła energii.
Według strategii Polska Grupa Energetyczna do 2030 r. zrealizuje cel odejścia od węgla, a do 2040 r. także od gazu. To przyspieszenie osiągnięcia zeroemisyjności o 10 lat w stosunku do tego, co wcześniej zakładano.