Dziś z serwisów VOD korzystają miliony Polaków. Możliwość wyboru, co i kiedy chcemy oglądać, docenia co miesiąc blisko 6 mln użytkowników serwisu Netflix, ok. 3 mln Player.pl i CDA.pl czy grubo ponad 2 mln HBO.pl.
TechnoTerapia to nowy podcast Gazeta.pl. W premierowym odcinku Daniel Maikowski i Robert Kędzierski rozmawiają o serwisach streamingowych, które na naszych oczach zmieniają się powoli w znienawidzoną telewizje kablową. Wspominamy również nasze pierwsze komputery
Historia serwisów VOD sięga w Polsce roku 2008, kiedy to powstał Iplex. Polskim Netflixem stał się w roku 2011, kiedy to zaczął oferować usługi płatne. Ostatecznie jednak nie dotrwał nawet do oficjalnego pojawienia się amerykańskiego giganta na polskim rynku. Zbankrutował w 2015.
Popularności filmów i seriali na żądanie nikomu tłumaczyć nie trzeba. Jest ona na tyle duża, że coraz częściej mamy do czynienia z odejściem od tradycyjnej telewizji. Cord-cutting, który polega na rezygnowaniu z usług dotychczasowych dostawców kablówek, staje się trendem.
W 2020 roku na porzucenie telewizji zdecydowało się 24 proc. gospodarstw domowych w USA. W tym roku, wedle przewidywać serwisu eMarketer, ma to być 27 proc., a do roku 2024 z telewizji zrezygnują w 35,4 proc. gospodarstw.
Już w 2018 roku na świecie więcej osób korzystało z płatnych serwisów VOD (613,3 mln) niż z płatnej telewizji (556 mln). W 2020 roku streaming wygrywał rywalizację w 30 krajach świata.
Ucinanie nożyczkami kabla od kablówki to jednak niejedyny trend. Jest i inny. Chodzi o binge-watching. Użytkownicy oglądają kilka, kilkanaście odcinków serialu podczas jednego "posiedzenia".
Po części oznacza to zmianę przyzwyczajeń, nikt nie chce już czekać całego tygodnia na nowy epizod, chociaż i na serwisach VOD zdarzają się produkcje, które nie oferują całego sezonu od razu.
Może to jednak świadczyć o zbytniej fragmentaryzacji branży serwisów streamingowych. Polskojęzycznych dostępnych jest 10, a wkrótce premierę mają mieć kolejne. Mieszkańcy USA mają jeszcze większy wybór, w Stanach Zjednoczonych serwisów VOD jest kilkaset.
Tyle tylko, że co za dużo, to nie zdrowo. Każdy z serwisów ma własne superprodukcje, którymi przyciąga użytkowników. Gdybyśmy chcieli obejrzeć wszystko, co jest warte obejrzenia, miesięczny rachunek za usługi VOD mógłby przekroczyć 200-300 zł.
Wpływ serwisów VOD na zwyczaje widzów nie kończy się tylko na odejściu od tradycyjnego modelu telewizji. Ted Sarandos, wiceprezes Netflixa, przyznał podczas niedawnego festiwalu filmowego, że rośnie popularność produkcji nieanglojęzycznych. Wiceszef amerykańskiego giganta uważa, że to przez pandemię, która odcięła nas od możliwości podróżowania.
Serwisy VOD mają też dwóch silnych rywali. Pierwszy to kina, które po półtorarocznym lockdownie wróciły do pracy. Drugi to tradycyjne telewizje, które nie złożyły broni i oferują własne serwisy VOD, z własnymi produkcjami, często dostępnymi wyłącznie przez internet. W USA tradycyjne firmy mediowe inwestują też coraz więcej we własne produkcje. ViacomCBS, właściciel m.in. Nickelodeon i Studia Paramount, przeznaczy na ten cel 13,5 mld dol., Disney 11 mld dol., a NBCUniversal niewiele mniej, 9,5 mld dol. Dla porównania Netflix przeznacza na filmy i seriale 17 mld dol. rocznie. Bitwa o serca widzów wciąż nie jest więc rozstrzygnięta, ale żonglowanie pilotem w celu przełączania aplikacji coraz bardziej przypomina tradycyjne skakanie po kanałach.