Niemiecki dziennik opisuje w czwartek ekspansję założonej w Polsce sieci sklepów dyskontowych Pepco. Na rynku niemieckim w dłuższej perspektywie bowiem ma powstać ponad 2000 filii.
W środku kryzysu. W segmencie, który generalnie uchodzi za przesycony i w którym sieci modowe takie jak Primark już nawet zamykają pierwsze sklepy albo całkowicie znikają z Niemiec, jak Orsay
- zauważa autor artykułu Sebastian Freier. Ocenia on, że jest to także "bezpośredni atak na konkurentów, jak KiK i Tedi, które mają w Niemczech odpowiednio 2700 i 2500 sklepów".
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Autor wskazuje, że sklepy polskiej sieci odróżnia od niemieckich konkurentów "miła atmosfera robienia zakupów i ceny, po których można by było oczekiwać, że będą trzy razy wyższe". Nie ma tu "wyświechtanych stoisk z przecenionymi towarami" ani agresywnych tablic z ogłoszeniami o rabatach.
Najpóźniej przy zabawkach dla dzieci nadchodzi drugie wrażenie na temat Pepco: tanio wyprodukowane helikoptery wojskowe czy różowe domki dla lalek
- podaje "Die Welt".
Komentator wskazuje, że obecni w Niemczech konkurenci Pepco, jak KiK czy Woolworth, przechodzą obecnie ciężkie chwile. "W segmencie agresywnym cenowo sprawy nie mają się dobrze. Klienci, którzy zazwyczaj tam kupują, już nie przychodzą" - mówi gazecie Axel Augustin ze zrzeszenia handlu artykułami tekstylnymi, obuwniczymi i skórzanymi.
"A takie właśnie jest Pepco: agresywne cenowo" – pisze gazeta. Dodaje, że polska sieć "ze spokojem patrzy na problemy konkurencji" w Niemczech. Podkreśla, że ma szeroką ofertę, obejmującą zarówno korzystnie cenową odzież dla rodzin, jak i artykuły gospodarstwa domowego i dekoracyjne. "Nie widzimy w tym względzie bezpośrednich konkurentów" - przekazała Manuela Graeber, niemiecka pełnomocniczka ds. ekspansji.
Według "Die Welt" Pepco ryzykuje, oferując tanią odzież. "Krytykowanie taniej mody jest coraz silniejsze. I w coraz większym stopniu jest ona piętnowana" - pisze gazeta, cytując profesora Gerrita Heinemanna z Hochschule Niederrhein. "Zrównoważona produkcja odgrywa coraz większą rolę dla konsumenta" – podkreśla ekspert.
Pepco jednak odpiera krytykę. "Korzystna cena nie oznacza koniecznie niskiej jakości albo produkcji w złych warunkach" - mówi gazecie kierownik operacyjny na Niemcy Patrick Steiger. Argumentuje, że niskie ceny to efekt m.in. produkcji w dużych ilościach i długotrwałej współpracy z producentami. A odnosząc się do jakości, wskazuje, że Pepco oferuje też wiele zrównoważonych produktów, np. z bawełny ekologicznej.
Poprzez swój 'kodeks postępowania' Pepco zobowiązuje się również do przestrzegania prawnych standardów łańcucha dostaw oraz do zapewnienia przejrzystości, bezpieczeństwa pracy i minimalnych wynagrodzeń. Niekoniecznie musi to znaczyć wiele, co pokazuje przykład Bangladeszu. Kraj ten jest drugim po Chinach największym na świecie producentem tekstyliów i odzieży. Ustalona przez państwo płaca minimalna wynosi tam 8000 taka, czyli 85 euro za miesiąc pracy
- pisze "Die Welt".
Dyrektor Pepco uważa, że inflacja nie jest zagrożeniem dla planów ekspansji, a wręcz przeciwnie. "Klienci muszą uważać na swój budżet, teraz nadszedł czas dla wielkich tanich sieci" - ocenia Anand Patel, cytowany przez niemiecki dziennik.
***
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle
Wesprzyj zbiórkę Fundacji PCPM na pomoc poszkodowanym w trzęsieniu ziemi w Turcji i Syrii - przez >>stronę PCPM albo przez >>zbiórkę na Facebooku.