Prezes PiS i wicepremier Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" odpowiadał na pytania dot. cen energii i polityki klimatycznej, w tym unijnego parkietu "Fit for 55". To wielki pakiet projektów prawa, które mają pozwolić obniżyć emisje gazów cieplarnianych o 55 proc. do 2030 roku.
Kaczyński stwierdził, że "działania Rosjan nakierowane na windowanie cen gazu radykalnie zmieniają bezpieczeństwo energetyczne na naszym kontynencie. I gdybyśmy nie uwzględniali tych okoliczności, tylko ślepo brnęli w jakieś koncepcje, to skończyłoby się dla Europejczyków tragicznie". To - jego zdaniem "otrzeźwiło przywódców" i skłania ich do "racjonalności".
Tym bardziej że przynajmniej część tej tzw. zielonej polityki to szaleństwo, a w innych przypadkach teorie bez dowodów. Nie da się stwierdzić, że Europa, która emituje 8 proc. gazów, zmienia klimat. (...) Ceny energii uderzyły w wiele państw Unii z taką siłą, że ich obywatele po prostu nie zgodzą się na dalsze ich podnoszenie w imię jakichś nieudowodnionych teorii
- powiedział prezes PiS. Kaczyński sugeruje, że polityka klimatyczna jest związana ze wzrostem cen energii, po czym niemal wprost mówi, że zmiany klimatu to "nieudowodnione teorie". Do tego neguje wpływ Europy na klimat.
Kaczyński kilka razy mija się z prawdą w swoich wypowiedziach. Po pierwsze, choć działania Rosji są elementem wzrostu cen gazu, to nie jest to jedyna przyczyna. Ponadto łączenie zielonej transformacji z cenami gazu jest o tyle nietrafione, że rzetelna polityka klimatyczna oznacza odejście od wszystkich paliw kopalnych, także gazu.
Po drugie - dwutlenek węgla nie znika w atmosferze, lecz się w niej kumuluje. Dlatego nawet jeśli teraz kraje Unii Europejskiej odpowiadają za 8 proc. rocznych emisji CO2 na świecie, to nie jest to nasz cały wkład w globalne ocieplenie. Atmosferę podgrzewa CO2 wyemitowany w ciągu ostatnich ok. 200 lat - i historycznie kraje UE odpowiadają już za 22 proc. emisji. Do tego nie wliczają się emisje związane z działalnością w innych krajach - np. emisje przez wylesianie, za które odpowiadały kraje europejskie w Azji czy Ameryce, czy produkty produkowane w Chinach i sprzedawane w Europie. Zatem stanowiąc obecnie nieco ponad 5,5 proc. światowej populacji odpowiadamy za prawie 1/4 ogrzewającego obecnie atmosferę CO2.
Wreszcie - i przede wszystkim - nieprawdą jest, że zmiany klimatu (na które ma odpowiadać unijna polityka klimatyczna) to "niesprawdzone" teorie "bez dowodów". Dzień przed publikacją wywiadu z Kaczyńskim ukazały się wyniki badania, w którym analizowano artykuły naukowe dotyczące zmian klimatu. Pokazują jasno, że nie ma wśród badaczy wątpliwości, iż to człowiek odpowiada za obserwowane globalne ocieplenie. Po przeanalizowaniu 88 tys. zrecenzowanych artykułów naukowych okazało się, że w 99,9 proc. z nich jest zgoda co do tego, że ludzkość powoduje zmiany klimatu.
Co więcej, nawet sam rząd, którego Kaczyński jest wicepremierem, zgadza się co do tego. Polska podpisała Porozumienie paryskie ws. walki ze zmianami klimatu i ratyfikowała je już za rządów PiS, gdy ministrem środowiska był Jan Szyszko. W sierpniu ukazał się z kolei nowy raport ONZ-owskiego panelu naukowców ds. zmian klimatu (IPCC). Jego streszczenie jest negocjowane i przyjmowane przez wszystkie rządy, w tym polski.
"Nie ulega wątpliwości, że wpływ człowieka ocieplił atmosferę, ocean i ląd" - piszą autorzy zaakceptowanego m.in. przez rząd PiS raportu IPCC. Raport potwierdza, że naukowcy obserwują zmiany klimatu Ziemi "w każdym regionie" świata i systemie klimatycznym jako całości. Te zmiany są bezprecedensowe w okresie tysięcy, a nawet setek tysięcy lat. Wiele z nich - jak wzrost poziomu morza - już teraz jest nieodwracalnych na najbliższe wieki lub milenia.
Więcej o zmianach klimatu przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Kaczyński powiedział także, że uważa, iż w kwestiach klimatu "rzeczywistość szybko dezawuuje różne tezy. Zatem czasami bardziej opłaca się na coś zgodzić, odciąć od tego kupon, bo i tak można mieć pewność, iż te najbardziej radykalne rozwiązania nie wejdą w życie".
To niebezpieczne podejście do polityki klimatycznej, które wcześniej wyrażali niektórzy inni politycy i osoby z branży węglowej. Polega ona na przeświadczeniu, że polityka klimatyczna i odchodzenie od paliw kopalnych nie jest fundamentalną zmianą, a chwilowym trendem, który za jakiś czas się odwróci. Takie myślenie o transformacji i nietraktowanie jej poważnie grozi sytuacją, w której Polska stanie się węglowym skansenem - ze stratą nie tylko przez skutki zmian klimatu, ale też zapóźnienie gospodarcze i przegapienie szansy na zieloną transformację.