Szef koncernu naftowego ma być prezydentem szczytu klimatycznego. "Lis zarządza kurnikiem"

Gospodarzem tegorocznych globalnych rozmów o kryzysie klimatycznym będą Zjednoczone Emiraty Arabskie - jeden z największych eksporterów ropy. A jak właśnie ogłoszono, przewodniczącym szczytu COP28 ma zostać Sułtan Ahmed Al Dżaber, szef firmy z branży paliwowej. Nominacja oburzyła ekspertów i aktywistów klimatycznych.
Zobacz wideo Jakub Madrjas: Jest pokolenie, które samochód postrzega jako symbol, że transformacja się udała

Ostatni szczyt klimatyczny - COP27 w Egipcie - przyniósł co najwyżej średnie efekty i masę kontrowersji. Uczestnicy oskarżali organizatorów o inwigilację, ograniczono prawo do protestów, a lobby naftowe miało więcej przedstawicieli niż jakikolwiek kraj z wyjątkiem Emiratów Arabskich - gospodarza kolejnego szczytu.

Tegoroczny szczyt - COP28 - odbędzie się jesienią w Dubaju. I już teraz zapowiada się jeszcze bardziej burzliwie od poprzedniego.

Jak ogłoszono w ubiegłym tygodniu, prezydentem konferencji klimatycznej COP28 zostanie Sułtan Ahmed Al Dżaber, szef koncernu naftowego Abu Dhabi National Oil Corporation (ADNOC). 

"Lis zarządza kurnikiem"

Eksperci i aktywiści klimatyczni nie szczędzili słów krytyki za taki wybór i apelowali o jego zmianę. Na stronie ruchu Extinction Rebellion porównano to do sytuacji, w której "lis zarządza kurnikiem".

- To tak, jakby szef producenta papierosów został szefem konferencji na temat leczenia raka płuc - powiedziała cytowana przez BBC Zeina Khalil Hajj, szefowa globalnej kampanii na rzecz odejścia od paliw kopalnych 350.org. - Ogromnie obawiamy się, że doprowadzi to zalewu greenwashingu i nowych kontraktów na wydobycie paliw kopalnych. Szczyt COP28 nie może zamienić się w Expo dla branży paliwowej - ostrzegła.

W innych komentarzach pisano o "konflikcie interesów", "hańbie" i wyznaczanie złego tonu dla całej konferencji. Jeszcze dalej w porównaniach poszła amerykańska pisarka i aktywistka Rebecca Solnit. Napisała m.in., że wyznaczenie prezesa koncernu naftowego na przewodniczącego szczytu COP to jakby "Goebbels otwierał sympozjum judaistyczne".

"Jest obawa, że COP28 będzie COP-em straconym"

Al Dżaber jako prezes ADNOC mówił o potrzebie transformacji energetycznej, rozwoju energii odnawialnej czy wodoru jako paliwa przyszłości. Zapewniał też, że ograniczanie emisji gazów cieplarnianych to przyszłość.

Ale po swojej nominacji podkreślał też to, że świat "wciąż potrzebuje" paliw kopalnych i długo pozostaną "częścią miksu energetycznego". Mówił też o znaczeniu "mniej emisyjnych" paliw kopalnych, czytamy w serwisie newarab.com.

Co więcej, kierowana przez niego firma inwestuje w coraz większe wydobycie ropy i planuje podwoić je do 2027 roku. Tymczasem według Międzynarodowej Agencji Energetycznej należy zaprzestać nowych inwestycji w ropę, gaz i węgiel, jeśli mamy zatrzymać globalne ocieplenie na umiarkowanie bezpiecznym poziomie.

  - Wyznaczenie osoby, która na co dzień zarządza duża firmą handlującą ropą jest przejawem sporej hipokryzji nadchodzącej prezydencji COP28. Społeczeństwo obywatelskie obawiało się właśnie tego, że państwo goszczące szczyt klimatyczny, a jednocześnie czerpiące swoje bogactwo z ropy naftowej, może stanowić hamulcowego w całym procesie negocjacji. Jest obawa, że COP28 będzie COP-em straconym - powiedział Marcin Kowalczyk, specjalista ds. Polityki Klimatycznej w WWF Polska.

W środowisku ekspertów i aktywistów klimatycznych coraz częściej dyskutuje się o tym, czy doroczne szczyty klimatyczne nie wyczerpały swojej formuły, czy są dostosowane do obecnych oczekiwać i pilności wyzwania zmiany klimatu. W ubiegłym tygodniu w serwisie "Nature" ukazał się komentarz, który przekonuje, by "nie czekać na COP" i od razu pracować nad zakończeniem ery paliw kopalnych. Jak czytamy w komentarzu, szczyty klimatyczne są "zbyt powiązane" z interesami koncernów paliwowych i kraje muszą działać niezależnie od tego, co dzieje się na COP-ach. 

Więcej o: