W czwartek ujawniliśmy wyniki naszego śledztwa dot. wydatków publicznych pieniędzy w Lasach Państwowych. O szczegółach przeczytasz tutaj [LINK]. Poniżej publikujemy komentarz naszego dziennikarza.
Lasy Państwowe bywają nazywane "księstwem", "państwem w państwie". Zarządzają prawie jedną czwartą terytorium Polski, przychody liczą w miliardach, a decyzje o tym, co robić i z lasami, i z ogromną częścią tych pieniędzy - podejmują same. Coraz częściej dochodzi do sporów o to, czy Lasy należycie chronią przyrodę pod swoją pieczą. Przyczyną krytyki jest m.in. rażący brak transparentności.
Wspólnym majątkiem obywateli gospodaruje też każda gmina. I w jawnych, publicznie uchwalanych budżetach można sprawdzić, jakie ma wpływy i wydatki w danym roku. Tak samo wspólnym majątkiem obywateli są lasy. Jednak na stronie nadleśnictw nie da się po prostu sprawdzić ani jakie są ich przychody, ani na co wydają pieniądze. Co więcej - nawet gdy domagamy się tych informacji, do czego mamy prawo, to jednostki LP ukrywają je.
Każde z 429 nadleśnictw ma prawo przeznaczyć do 15 proc. swojego zysku na nagrody, świadczenia socjalne lub "cele społecznie użyteczne". Ta ostatnia kategoria jest bardzo pojemna, a decyzję o wydaniu tych środków podejmuje samodzielnie każdy nadleśniczy, wedle własnej oceny. W 2021 roku było to w sumie 25,5 miliona złotych.
Chcieliśmy sprawdzić, jak dokładnie wydawane są te pieniądze - o czym pisze w Gazeta.pl Dominik Szczepański. W Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu usłyszeliśmy, że takiego zestawienia dla podległych jej nadleśnictw nie ma. Naszego dziennikarza skierowano po informacje do poszczególnych nadleśnictw. Z 23 tylko jedno wysłało informacje o tym, jak dokładnie wydaje środki "na cele społecznie użyteczne"; jedno poprosiło o więcej czasu na odpowiedź. Od pozostałych uzyskaliśmy kolejne odmowy, pisane według jednego wzoru i z uzasadnieniem, że istnieje wątpliwość czy… nasz reporter rzeczywiście jest dziennikarzem.
A wątpliwości co do tego, na co wydawane są zyski z naszych lasów, nie są nieuzasadnione. Dominik Szczepański opisuje sprawę leśnika z Nadleśnictwa Radoszyce, który - poza wsparciem m.in. parafii i diecezji - przekazał pieniądze na klub karate, w którym… sam pracuje jako instruktor.
W 2020 roku Onet opisywał, jak nadleśnictwa w ten sposób wpłaciły setki tysięcy złotych na fundację "Dla Niepodległej" - założoną przez ich przełożonego, dyrektora Lasów Państwowych w Krakowie Jana Kosiorowskiego. Kontrolę tych wydatków zapowiedziała później Najwyższa Izba Kontroli.
Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze uzyskała i przeanalizowała kilka lat temu dane o wydatkach na cele społeczne wybranych nadleśnictw. Głównym wnioskiem był brak przejrzystości tych wydatków. Pogrupowano też to, gdzie trafiły pieniądze. Największa kwota trafiła do jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej i na innych podmiotów związanych z pożarnictwem. Drugim co do wielkości beneficjentem były struktury związane z Kościołem katolickim. Nadleśnictwa przekazywały pieniądze na organizacje charytatywne, placówki edukacyjne, organizacje związane ze środowiskiem leśnym czy łowieckie. Nadleśnictwo Radoszyce wsparło organizację Ekologiczne Forum Młodzieży, która m.in. zbudowała pomnik byłego ministra środowiska Jana Szyszki.
Mamy więc przykłady raczej niebudzące wątpliwości (kto byłby przeciwko wsparciu szkoły czy strażaków?) po bardziej kontrowersyjne (jak parafie czy organizacje łowieckie), czy wreszcie jasne konflikty interesów. Jednak nie chodzi o przypadek jednej czy dwóch "czarnych owiec", tylko systemowy problem zarządzania publicznym majątkiem tak, jakby Lasy były jego właścicielem.
Nawet jeśli cele są szczytne, to można zastanawiać się, czy pieniądze nie powinny trafić do budżetu państwa, który miałby za zadanie podzielić je sprawiedliwie i (przynajmniej w teorii) zgodnie z wolą obywateli-wyborców. Nadleśniczy z klubu karate mówił nam, że kolejny raz nie przekazałby pieniędzy na rzecz swojego klubu, a do tego zapewniał, że chodziło o wsparcie uczęszczających tam dzieci. Ale nawet przyjmując to za dobrą monetę, sytuacja jest wątpliwa. A to tylko jeden z prawie pół tysiąca nadleśniczych, którzy w ten sposób co roku wydają w sumie kilkadziesiąt milionów złotych z publicznych pieniędzy.
Absolutnym minimum powinna być pełna jawność takich wydatków. Zmniejszałaby zagrożenie konfliktem interesów i ułatwiałaby społeczną kontrolę. Obecna sytuacja to tylko jeden z przejawów tego, jak Lasy Państwowe zarządzają naszymi lasami tak, jakby były ich własnością.
Być może kredyt zaufania do Lasów mógłby być większy, gdyby nie inne budzące wątpliwości działania i trudność zdobycia informacji o nich. W gestii nadleśnictw jest bowiem także miliardowy Fundusz Leśny. Te pieniądze wspierają m.in. nadleśnictwa, które same nie wypracowały zysku. Ale idą też na "wspólne" przedsięwzięcia.
W reportażu Niewidzialny Park Narodowy opisywaliśmy, jak z funduszu przyznano 400 tys. zł na remont drogi w gminie Bircza - tej, której władze ostro sprzeciwiają się powstaniu parku narodowego na obszarach, gdzie LP prowadzą dziś wycinki. Z tych środków zorganizowano też konkurs dot. "promocji drewna" - którego laureatami zostały w większości parafie. Reporterzy z Frontstory.pl opisali w ubiegłym roku, jak Lasy Państwowe rozdały miliony na budowę i remonty dróg - z czego "najwięcej pieniędzy trafiło do nadleśnictw w regionach, z którymi silnie związani są politycy Solidarnej Polski". Partia Zbigniewa Ziobry ma coraz silniejsze związki z Lasami - np. Michał Gzowski rzecznik prasowy Lasów Państwowych, jednocześnie jest szefem Solidarnej Polski w okręgu elbląskim. Działaczem Solidarnej Polski i śląskim radnym jest też Józef Kubica, Dyrektor Generalny Lasów Państwowych.
Brak transparentności dotyczy nie tylko wydatków, ale też samej gospodarki leśnej. W Gazeta.pl. opisywaliśmy m.in. raport o praktycznym braku kontroli legalności pozyskania drewna; krytykowaną przez LP mapę, która w przystępny sposób prezentuje dane o planach wycinek; czy prowadzenie wycinek bez wymaganych prawem Planów Urządzenia Lasu.
W ustawie o lasach w jednym z pierwszych artykułów czytamy, że Lasami stanowiącymi własność Skarbu Państwa zarządza Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe. Właścicielami lasów jesteśmy my, obywatele. Jednak Lasy Państwowe zdają się działać tak, jakby była to ich własność, z którą mogą robić, co chcą i nikt nie powinien się wtrącać. Co więcej, rosnące upolitycznienie lasów przez jedną z partii tylko dodatkowo im szkodzi.
Czas odwrócić ten trend. W Lasach jest wielu leśników z dużą wiedzą i doświadczeniem, którzy mogą dobrze dbać o przyrodę i wykorzystanie jej w sposób zrównoważony - i często już to robią. Kiedy społeczeństwo chce po pierwsze wiedzy, a po drugie głosu w zarządzaniu lasami, to musi mieć taką możliwość.