Jak podaje agencja Monday News, Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało, jakie uzyskało wpływy z tytułu opłaty recyklingowej. Za 2022 rok wyniosły 174,5 mln zł. To o 1,2 proc. więcej niż za 2021 rok, kiedy były na poziomie 172,5 mln zł. W pierwszych pięciu latach do budżetu z tytułu nowej daniny wpłynęło łącznie ok. 685 mln zł. To mało. Tylko za 2018 rok zakładano wpływy przekraczające 1,1 mld zł. Jak zaznaczają eksperci, doszło do błędnej oceny rynku, a ponadto znacząco spadło zużycie lekkich jednorazowych toreb z tworzyw sztucznych. Wbrew pozorom te dane są dobre dla środowiska.
- Zużycie lekkich jednorazowych toreb z tworzyw sztucznych znacząco spadło do 9 szt. na osobę. To o wiele mniej niż wyznaczone cele UE dla krajów członkowskich na 2025 rok wynoszące 40 szt. na osobę. Wprowadzając przepisy, ministerstwo przeszacowało znacznie ilość toreb na rynku - 300 szt. na osobę zamiast 150 szt. Dodatkowo założyło, że spadnie ona do około 150 sztuk, czyli rzeczywistego zużycia w 2018 roku. Stąd mamy efekt tak znacznej różnicy pomiędzy oceną a wpływami z opłaty - podkreśla Robert Szyman, dyrektor generalny Polskiego Związku Przetwórców Tworzyw Sztucznych (PZPTS).
- Ludzie przerzucają się na własne oraz papierowe torby. Takie było założenie, ale jest jeszcze oczywiście sporo do zrobienia. Torby z tworzywa sztucznego i inne opakowania pomocnicze, ułatwiające wyniesienie zakupionego towaru, stanowią niecały 1 procent wyrzutu plastiku z sektora handlu. Problem ekologiczny jest więc na innych etapach opakowania półproduktów i produktów czy ostatecznego podania towaru na półce - stwierdza z kolei dr Andrzej Maria Faliński, były dyrektor generalny POHID-u (Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji).
Jak podkreśla Robert Szyman, na zwiększenie lub zmniejszenie zużycia toreb z tworzywa sztucznego ma wpływ poziom konsumpcji. Przy jej wzroście można spodziewać się równolegle nieznacznego zwiększenia zapotrzebowania. Według eksperta, można ewentualnie też wziąć pod uwagę działania pseudośrodowiskowe, tzw. greenwashing. One wynikają z faktu, że media i inne źródła, promują torby papierowe i bawełniane jako dobrą opcję środowiskową. Natomiast źródła naukowe wskazują, że rotacja toreb papierowych nie przekracza półtora raza, a ich waga jest wielokrotnie wyższa od plastikowych. Przy takich danych nie ma możliwości uzyskania niższego śladu środowiskowego. Z kolei torby z bawełny - zdaniem eksperta - mają fatalny wpływ na środowisko wynikający z produkcji surowca, głównie emisji pestycydów podczas upraw samej bawełny.
- Dziś mamy ograniczony wybór między folią a papierem. Jestem zwolennikiem tego, żeby mocniej skupić się na nowych rozwiązaniach biotechnologicznych, bo one będą najskuteczniejsze. Przykładem może być plastik, który jest jadalny dla jakichś bakterii i jednocześnie nie powoduje kosztownych wydatków na uzyskanie tego materiału. Mogłoby powstać coś, co jest rzeczywistym nawozem, a nie jakimś szkodliwym odpadem. Na badania nad pozyskaniem nowych rozwiązań można byłoby przeznaczyć część środków z opłaty recyklingowej - podsumowuje były dyrektor generalny POHID-u.
Studia Biznes i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: