Rodzina kapsuł Dragon to dla SpaceX produkty wyjątkowy. To właśnie dzięki nim firma zdobyła kontakty na transport zaopatrzenia (pierwszy taki lot odbył się w 2012 roku), a od 2020 roku również ludzi na Międzynarodową Stację Kosmiczną. To również w kapsule Dragon polecieli w prawdziwy kosmos (tj. na orbitę Ziemi, a nie w ramach lotu suborbitalnego) pierwsi od lat prawdziwi turyści (w ramach misji Inspiration4).
Tym bardziej może zatem dziwić fakt, że SpaceX zamierza porzucić produkcję statków Dragon. Poinformowała o tym Agencja Reutera, powołując się na informację przekazaną przez Gwynne Shotwell, prezeskę SpaceX. I wygląda na to, że nie jest to chwilowy bunt ekscentrycznego Elona Muska, ale przemyślana decyzja biznesowa firmy.
SpaceX dysponuje bowiem flotą trzech w pełni operacyjnych statków Dragon, a czwarty (nazwany Freedom, czyli Wolność) jest już na ukończeniu. Jak zdradziła Shotwell, choć SpaceX kończy właśnie produkcję Dragonów, wciąż zamierza produkować krytyczne komponenty kapsuł.
Firma nie zamierza bowiem porzucać lotów w kosmos na pokładach kapsuł Dragon (obecnie realizują one m.in. transport astronautów NASA na ISS). SpaceX dąży bowiem do tego, aby wykorzystywać flotę czterech już zbudowanych statków i na bieżąco je serwisować.
Shotwell zaznacza jednak, że przedsiębiorstwo zachowa zdolność do budowy kolejnych egzemplarzy kapsuł Dragon, jeśli zajdzie taka potrzeba w przyszłości. Na razie jednak SpaceX będzie mogło przeznaczyć nieco większe zasoby na rozwój statku kosmicznego Starship, który ma pozwolić na załogowe loty na Księżyc i Marsa.
Strategia faktycznie wydaje się mieć sens. SpaceX osiągnęło już bowiem perfekcję w wynoszeniu na orbitę ludzi i ładunków oraz odzyskiwaniu zarówno pierwszych stopni (tzw. boosterów) rakiet Falcon 9 i samych kapsuł Dragon.
Stworzona przez Elona Muska koncepcja, zakłada obniżanie kosztów lotów kosmicznych, poprzez sprawne odzyskiwanie rakiet i statków, serwisowanie ich i ponowne wysyłanie w kosmos. Dragony po każdym locie są odnawiane w specjalnie do tego przeznaczonym kompleksie SpaceX na Florydzie i wykorzystywane ponownie w kolejnych misjach.
Z kolei zdaniem włodarzy przedsiębiorstwa, cztery gotowe do startów egzemplarze to liczba wystarczająca, aby sprostać wszystkim kontraktom, które obecnie realizuje SpaceX. Sprawnie serwisując Dragony, firma zawsze będzie miała w zanadrzu przynajmniej jeden egzemplarz, którego będzie można wysłać w kosmos.
Crew Dragon, czyli załogowa wersja kapsuły już czterokrotnie dostarczyła astronautów na ISS, a NASA zapłaciła za każdy lot 255 mln dolarów - podała Agencja Reutera. Obecnie firma realizuje kolejne misje w ramach kontraktu opiewającego na 3,5 mld dolarów, w ramach którego SpaceX wykona łącznie 9 lotów załogowych.
W związku ze sporymi opóźnieniami konkurencyjnej kapsuły Starliner od Boeinga, Dragony to obecnie jedyny sposób, aby przetransportować amerykańskich i europejskich astronautów na orbitę. Wcześniej NASA korzystała z pomocy Rosjan i ich kapsuł Sojuz płacąc za taką współpracę, jak za zboże. Szacuje się wysyłanie astronautów na pokładzie firmy Elona Muska jest nawet dwukrotnie tańsze.
Warto wspomnieć, że SpaceX stawia jednak nie tylko na współpracę z NASA, ale i loty w ramach powracającego biznesu, jakim jest turystyka kosmiczna. To właśnie na pokładzie kapsuły Dragon, przedsiębiorstwo ma wysłać na orbitę (i to jeszcze trzy razy) miliardera Jareda Isaacmana, który brał udział również w pierwszej tego typu misji (nazwanej Inspiration4) we wrześniu 2021 roku.
Więcej na temat lotów kosmicznych i SpaceX przeczytasz na Gazeta.pl