2 kwietnia na łamach Next.gazeta.pl ukazał się artykuł Kacpra Kolibabskiego "15 makaków zmarło po wszczepieniu Neuralink. "Naukowcy zamęczyli setki milionów zwierząt", który zamieszczamy w poniższym linku.
Neuralinkg to chip wszczepiany wprost do mózgu. Według zapowiedzi Elona Muska technologia ma pomóc m.in. w leczeniu paraliżu czy chorób neurologicznych. Punktem wyjścia do napisania naszego artykułu był raport Physician Committee for Responsible Medicine. PCRM oskarżyło firmę i uniwersytet, na którym prowadzono badania nad Neuralink, o szereg zaniedbań. W ich wyniku miało dojść do śmierci 15 z 24 makaków, które wykorzystano w trakcie eksperymentów.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Z prośbą o komentarz zwróciliśmy się do prof. Andrzeja Elżanowskiego, zoologa, bioetyka i profesora nauk biologicznych. Naukowiec od lat zaangażowany jest w walkę o prawa zwierząt i przewodzi Polskiemu Towarzystwu Etycznemu. Prof. Elżanowski, oprócz sprawy Neuralink, na naszą prośbę i w odpowiedzi na nasze pytania, skomentował również ogół badań na zwierzętach.
Kilka tygodni po opublikowaniu artykułu do naszej redakcji zwróciła się grupa naukowców z prośbą o publikację ich listu otwartego, który był odpowiedzią na materiał o Neuralink. Pod listem podpisali się:
Poniżej zamieszczamy fragmenty listu, które odnoszą się do merytorycznych części artykułu na temat Neuralink i wypowiedzi cytowanego przez nas eksperta:
"Trudno nam się odnieść do zarzutów dotyczących traktowania zwierząt na Uniwersytecie Kalifornijskim, gdzie prowadzono opisane w artykule badania, gdyż nie znamy faktów. Jednak gładki przeskok myślowy Autora z amerykańskich do europejskich, a szczególnie polskich warunków i ładunek emocjonalny wypowiedzi wymagają naszej reakcji.
Badania na zwierzętach są prowadzone na świecie z kilku powodów. Poniżej odniesiemy się do trzech najistotniejszych. Pierwszy i najważniejszy to gromadzenie wiedzy o otaczającym nas świecie, w tym także wiedzy o zwierzętach. Drugi wynika z faktu, że zwierzęta, zarówno te gospodarskie, towarzyszące człowiekowi, jak i wolnożyjące, chorują, a badania naukowe mają dostarczyć wiedzy niezbędnej do zapewnienia zwierzętom dobrostanu i zdrowia. Trzecim ważnym powodem jest rozwój nauk biomedycznych i potrzeba ratowania zdrowia i życia ludzkiego. Jako naukowcy zdajemy sobie sprawę ze złożoności i trudności w diagnozowaniu i leczeniu chorób oraz z wartości modeli zwierzęcych pomagających rozwiązać te problemy.
Ponadto sposób prowadzenia badań na zwierzętach w ciągu ostatnich 30 lat znacząco się zmienił zarówno na korzyść dla zwierząt wykorzystywanych do badań, jak i jakości badań biomedycznych. Efektem tych starań jest rozwijanie szeregu metod alternatywnych i nowych strategii opartych o hodowle komórkowe i tkankowe, organoidy czy nawet łączone organy, tzw. "organs on a chip", które pozwalają odtwarzać bardziej złożone funkcje organizmu niż tylko takie, jakie panują w pojedynczych komórkach czy izolowanych narządach. Jednak nadal głównym problemem jest fakt, że modele te są ciągle zbyt uproszczone w porównaniu z całym, żywym organizmem, co stanowi zasadniczą przeszkodę w ich powszechnym wdrożeniu, jako zamiennika badań na zwierzętach. Jest to czynnik obiektywny, a nie brak dobrej woli naukowców, jak insynuuje prof. Elżanowski w swojej wypowiedzi. Dlatego przed naukowcami jest jeszcze długa droga do miejsca, w którym modele alternatywne będzie można z pełną odpowiedzialnością zastosować w badaniach biomedycznych jako wyłączne, bez wsparcia badaniami na modelach zwierzęcych. Te z kolei są ciągle modyfikowane i ulepszane pod względem zarówno opieki nad zwierzętami, jak i pod względem stosowanych metod naukowych. Ponadto, regulacje prawne i prace komisji etycznych (każde doświadczenie przed wykonaniem musi uzyskać zgodę takiej komisji) powodują, że poziom cierpienia zwierząt wykorzystywanych w badaniach jest nieporównywalnie mniejszy niż 2-3 dekady temu i ciągle się zmniejsza.
Warto również zwrócić uwagę na fakt, że europejskie i polskie regulacje prawne dotyczące ochrony zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych sprawiły, że w laboratoriach zwierzęta są hodowlane i utrzymywane w bardzo restrykcyjnych warunkach, o jakich pacjenci szpitali mogliby tylko marzyć. Wszystkie doświadczenia na zwierzętach wykonywane są pod ścisłym nadzorem i tylko przez osoby posiadające stosowne do tego kwalifikacje. Zgodnie z obowiązującymi przepisami naukowcy zobowiązani są do zmniejszania cierpienia zwierząt, a większość procedur odbywa się w znieczuleniu (wykonanie doświadczenia bez znieczulenia musi być naukowo uzasadnione). Planowane są humanitarne punkty końcowe procedur, które zapobiegają niepotrzebnemu lub nadmiernemu cierpieniu, a zwierzęta, które mogą zostać utrzymane przy życiu po wykonanej procedurze, muszą mieć zapewniony byt w laboratorium lub mogą być oddane do adopcji (o ile ich stan zdrowia na to pozwala, co jest weryfikowane przez lekarza weterynarii).
Pragniemy zwrócić uwagę, że tak naprawdę niemalże każdy z nas, i niemalże każdego dnia, jest beneficjentem badań na zwierzętach – choćby sięgając po pierwszy z brzegu lek w aptece, czy korzystając z dobrodziejstwa szczepień profilaktycznych przeciwko chorobom zakaźnym.
W artykule pada również zmanipulowany zarzut dotyczący szkoleń organizowanych przez stowarzyszenie PolLASA (Polskie Towarzystwo Nauk o Zwierzętach Laboratoryjnych) zrzeszające specjalistów z zakresu opieki nad zwierzętami doświadczalnymi. Prof. Elżanowski sugeruje, że badacze mają ukryte złe zamiary w odniesieniu do zwierząt wykorzystywanych do doświadczeń. Demagogia taka szkodzi zrozumieniu konieczności prowadzenia badań na zwierzętach przez osoby bez odpowiedniej wiedzy biologicznej i powoduje, że osoby te są podatne na nierzetelne informacje. Apelujemy zatem o zwiększenie nacisku na kształcenie w zakresie nauk biologicznych w celu zwiększenia świadomości społeczeństwa, co do rzeczywistych powodów prowadzenia badań na zwierzętach. Bez tych badań, z uwagi na obecny brak metod alternatywnych, postęp badań biomedycznych oraz rozwijanie nowatorskich terapii zostanie zahamowany, ze szkodą dla pacjentów i ich rodzin".