Badania ścieków pozwolą weryfikować, czy dane pochodzące z Chin są dokładne - wyjaśnił Steven Van Gucht, wirusolog z belgijskiego instytutu zdrowia publicznego Sciensano w rozmowie z Agencją Reutera. Tłumaczył, że Belgia zdaje sobie sprawę, iż niektórzy pasażerowie zakażeni COVID-19 mogą nie korzystać z toalety podczas lotów, dlatego nowe rozwiązanie "nie ma na celu śledzenia ludzi, ale niezależne śledzenie tego, co dzieje się w Chinach".
Władze Belgii apelują również do podróżnych z Chin o przetestowanie się na obecność COVID-19, jeśli wykażą objawy siedem dni po przyjeździe. Na konferencji prasowej, na której ogłoszono zamiar testowania ścieków z samolotów z Chin, belgijski minister zdrowia Frank Vandenbroucke powiedział, że potrzebna jest ogólnounijna polityka wobec fali COVID-19 w Chinach.
Więcej o koronawirusie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Unijni urzędnicy ds. zdrowia przeprowadzą w środę rozmowy na temat skoordynowanej reakcji - wskazuje agencja Reutera. Władze na całym świecie nakładają lub rozważają ograniczenia dla podróżnych z Chin, w tym obowiązkowe testy na COVID-19.
Przypomnijmy, Chiny - mimo że w kraju gwałtownie rośnie liczba zakażonych koronawirusem - powoli porzucają politykę "zero COVID" i rezygnują z kolejnych obostrzeń. Władze zniosły m.in. obowiązek kwarantanny dla osób przybywających z zagranicy oraz od 8 stycznia przywrócą wnioski paszportowe dla obywateli, którzy chcą podróżować za granicę. W związku z tym niektóre kraje, takie jak Francja, Wielka Brytania, Włochy, Kanada i Australia, wprowadziły obowiązek testowania osób, które przylatują z Chin.
Decyzja chińskich władz zaniepokoiła inne kraje. COVID-19 zbiera bowiem w Chinach żniwo - jak już informowaliśmy na Gazeta.pl, w ciągu pierwszych trzech tygodni grudnia zaraziło się tam 248 mln ludzi, czyli 18 proc. populacji. Według Agencji Reutera Chiny doświadczają obecnie ponad 1 mln infekcji i 5 tys. zgonów dziennie. Podkreślmy jednak, że nie są to oficjalne dane, ponieważ oficjalnych statystyk już się tam nie podaje.
Gazeta.pl zapytała Ministerstwo Zdrowia i Główny Inspektorat Sanitarny, czy w Polsce również zostaną podjęte jakieś działania. Resort zdrowia odpowiedział krótko: "Obecnie nie przewidujemy wprowadzenia ograniczeń. Ale na bieżąco monitorujemy sytuację".
Dłuższą odpowiedź otrzymaliśmy od Głównego Inspektoratu Sanitarnego. "Obecna sytuacja COVID-19 w Chinach jest wynikiem nagłego odejścia przez ten kraj od realizowanej wcześniej niezwykle restrykcyjnie polityki 'zero zakażeń' COVID-19. W chwili obecnej w Chinach mamy więc do czynienia z nałożeniem się na sezon jesienno-zimowy epidemii wyrównawczej COVID-19" - podkreślił rzecznik prasowy GIS Szymon Cienki.
"Kraje Unii Europejskiej uważnie monitorują rozwój sytuacji w Chinach, w szczególności w zakresie ewentualnego pojawienia się w tym kraju nowych wariatów wirusa. Należy bowiem zauważyć, że w sytuacji braku ograniczeń w poruszaniu się na terenie Unii Europejskiej, ewentualne działania wobec osób przybywających z Chin powinny mieć charakter skoordynowany. Inicjatywę ustawodawczą w zakresie ewentualnego wdrożenia takich środków w Polsce posiada Rada Ministrów" - zaznaczył.
"W chwili obecnej u wszystkich osób chorych na COVID-19 organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej prowadzą wywiady epidemiologiczne, obejmujące również kwestie pobytu za granicą. Prowadzimy ponadto monitoring wariantów SARS-CoV-2 (sekwencjonowanie genomu wirusa), który pozwala zidentyfikować pojawianie się nowych wariantów" - dodał rzecznik GIS w odpowiedzi na pytania redakcji portalu Gazeta.pl.