Toruń. Jedna z najstarszych karczm w Europie zamknięta z powodu pandemii. "Sytuacja nas zmęczyła"

Gospoda pod Modrym Fartuchem kończy działalność. Lokal znajdujący się w Toruniu, w miejscu, w którym w 1498 roku otworzono jedną z najstarszych karczm w Europie, został zamknięty z powodu pandemii koronawirusa.

Branża gastronomiczna należy do najbardziej poszkodowanych na skutek pandemii koronawirusa. Restauracje pozostają zamknięte dla gości od połowy października (mogą sprzedawać posiłku tylko na wynos lub w dostawie). Każdy kolejny miesiąc obostrzeń przynosi nowe doniesienia o bankructwach przedsiębiorców z tego sektora gospodarki. 

Zobacz wideo 3 miliony zaszczepionych do końca marca? "To w dalszym ciągu za mało"

Toruń. Piętnastowieczna gospoda kończy działalność

Z pandemią koronawirusa przegrała znajdująca się przy Rynku Nowomiejskim 8. Gospoda pod Modrym Fartuchem będąca najstarszą karczmą w Toruniu i jedną z najstarszych w Europie. Gospoda została założona w 1498 roku, stołowali się w niej m.in. Napoleon Bonaparte oraz Jan Olbracht. Przez ostatnie 11 lat w tym miejscu znajdowała się restauracja serwująca dania staropolskie oraz 200 rodzajów piw. 

Decyzję o zakończeniu działalności przekazali właściciele lokalu 8 stycznia za pośrednictwem mediów społecznościowych. 

W związku z obecnie panującą sytuacją (bałaganem, jaki serwuje nam Pan Morawiecki i "spółka" nie możemy prowadzić normalnie restauracji, a nie ma ku temu jakichkolwiek podstaw prawnych) i tym, że TARCZE są dziurawe i w większości nas pomijają, postanawiamy zamknąć restaurację od wtorku 12 stycznia. Sytuacja nas zmęczyła i wypłukała z oszczędności...

- czytamy w poście na Facebooku. 

Zamknięcie lokalu był szeroko komentowany przez licznych fanów restauracji. Pod postem o zakończeniu działalności pojawiły się wpisy osób nie tylko z Torunia, ale także z innych części kraju, którzy odwiedzając Toruń, regularnie zjawiali się w Gospodzie pod Modrym Fartuchem. 

Branża gastronomiczna w tarapatach. Restauratorzy szukają wsparcia 

Branż gastronomiczna buntuje się przeciwko decyzjom rządu dotyczącym przedłużenia obostrzeń. Ich sytuacja jest coraz gorsza. Właściciele kilku restauracji z Lublina postanowili szukać pomocy, organizując zbiórki pieniędzy na ratowanie swoich interesów. We wpisie na Facebooku przekazali, że "doszli do muru" i nie są w stanie dalej utrzymywać swoich biznesów. "Nie stać nas na opłaty za wodę, prąd, gaz i czynsz, a przede wszystkim nie mamy na wypłaty dla pracowników, których nie chcemy stracić, potrzebujemy Waszej pomocy" - napisali, prosząc o wsparcie w postaci 100 tys. zł. 

Wcześniej jeden z lubelskich restauratorów zdecydował się sprzedać dom, aby zapewnić wypłaty dla pracowników 

Więcej o: