Boeingi 737 MAX przez długi czas były uważane za bardzo bezpieczne samoloty pasażerskie. Na przełomie 2018 i 2019 roku doszło jednak do dwóch katastrof lotniczych z ich udziałem, w których zginęło 346 osób. Po katastrofie w Etiopii samoloty zostały uziemione przez odpowiednie służby nadzoru bezpieczeństwa ruchu lotniczego.
Po dwóch latach samoloty tego typu wracają do użytku. W listopadzie ubiegłego roku Amerykanie zezwolili na ich loty, natomiast w lutym bieżącego roku pierwsze Boeing 737 MAX pojawił się nad europejskim niebem. Na razie w Europie odbywają się loty techniczne. PLL LOT również poinformował o tym, że w sezonie letnim samoloty tego typu będą obsługiwać rejsy pasażerskie.
Jak podaje money.pl, katastrofy sprzed dwóch latach zostawił ślad w pamięci pasażerów, którzy nie chcą i boją się latać Boeingami 737 MAX. Serwis przedstawił badania przeprowadzone na zlecenie banku Barclays. Spośród przepytanych 1800 Europejczyków i Amerykanów jedynie 19 proc. podróżnych stwierdziło, że czułoby się komfortowo, lecąc Boeingami 737 MAX. Pozostali zaznaczyli, że już nigdy nie będą czuć się bezpiecznie. Dodatkowo 20 proc. ankietowanych poczeka kilka miesięcy nim zdecyduje się na podróż tego typu samolotem, a 23 proc. - ponad rok.
W związku z tym nasuwa się pytanie, czy linie lotnicze będą musiały zwracać pieniądze pasażerom, którzy nie będą chcieli latać Boeingami. Według Kariny Lisowskiej, rzeczniczki prasowej ULC, mimo zrozumiałych obaw, samoloty nie będą objęte żadnymi ograniczeniami na terenie UE, co oznacza, że linie lotnicze nie będą musiały zamieniać pasażerom biletów bądź zwracać pieniędzy.
- Jeśli samolot przeszedł certyfikację i został dopuszczony do eksploatacji, to znaczy, że jest bezpieczny i ktoś daje na to gwarancje. Unia Europejska ściśle przestrzega norm bezpieczeństwa i dopuszcza na swój rynek tylko tych przewoźników lotniczych, którzy spełniają wszystkie wymogi techniczne - tłumaczy cytowany przez money.pl mec. Krzysztof Bogusz, specjalizujący się w prawie lotniczym.