Airbus Helicopters, francuski producent śmigłowców Caracal H22M, oraz Skarb Państwa zawarły ugodę w sprawie niepodpisanego kontraktu na dostawę śmigłowców dla polskiego wojska. Jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna" ugoda "została już zatwierdzona sądownie", a kwota, której żądał pierwotnie francuski gigant ostatecznie uległa znacznemu zmniejszeniu. Ale i tak jest spora. Wynosi 80 mln zł - donosi "DGP".
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl
Umowa z Airbusem została wynegocjowana jeszcze przez poprzednią ekipę. Postępowanie dotyczące zakupu nowych śmigłowców dla Polski rozpoczęło się jeszcze już w roku 2012 roku. W międzyczasie z wyścigu na dostawę maszyn odpadły dwa zakłady: PZL Mielec oraz PZL Świdnik. W grze pozostali Francuzi, którzy pierwsze z 50 zamówionych śmigłowców mieli dostarczyć w 2017 r. Rząd PiS nie zrealizował jednak ustaleń Platformy Obywatelskiej, bo pojawiły się wątpliwości dotyczące offsetu.
Sprawa pozwu przeciwko Polsce sięga 2017 roku. Wówczas to Francuzi zarzucili polskiej stronie podjęcie negocjacji bez woli zawarcia umowy. Media donosiły, że Paryż może za niewywiązanie się z kontraktu uzyskać od Polski odszkodowanie sięgające kilkudziesięciu milionów złotych.
Na konflikcie między Polską a Airbisem skorzystały Węgry. To tam w 2019 roku koncern postanowił zbudować swoją nową fabrykę. Kontrakt zakładał, że w miejscowości Gyula, 195 kilometrów od Budapesztu i w pobliżu granicy z Rumunią, powstanie inwestycja, na którą szansę miała Łódź.
Kontrakt na Caracale miał opiewać na 13,5 miliarda złotych. Za tę kwotę Polska miała uzyskać nie tylko 50 śmigłowców, ale i symulatory, szkolenia, dostawy części zamiennych. Przewidziany był także tzw. offset, czyli pakiet inwestycyjny.
Antoni Macierewicz, już po zerwaniu kontraktu, zapewniał, że wojsko nowe śmigłowce dostanie. Miało to się odbyć "szybciej, lepiej i taniej". Padły deklaracje o zamówieniu maszyn S-70i Black Hawk od amerykańskiego koncernu Lockheed Martin, który składa je w zakładach PZL Mielec.