Ekspert: "By upiększyć Polski Ład, rząd sięga po marketing". Kwota wolna i próg podatkowy rosną na niby

Robert Kędzierski
Polski Ład "nie spina się" finansowo. Zostawia za sobą dziurę w wysokości kilkunastu miliardów złotych, którą rząd będzie teraz musiał jakoś załatać. W jaki sposób? Tego jeszcze nie wiadomo - ocenia w rozmowie z Gazeta.pl dr Sławomir Dudek. - To jest po prostu oszustwo. Bo liczy się PR, marketing, dostosowanie parametrów podatkowych pod publiczkę - dodaje, oceniając najnowszy program rządu.

Polski Ład wprowadza prawdziwą rewolucję w podatkach. Rząd podkreśla na każdym kroku, że Polacy zyskają, bo rośnie kwota wolna od podatku, zmienia się próg podatkowy. Zapewnia emerytów, którzy osiągają świadczenia w wysokości do 2,5 tys. zł, że podatku nie zapłacą w ogóle.

Dr Sławomir Dudek z SGH, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju w rozmowie z next.gazeta.pl ocenia, czy Polski Ład faktycznie jest tak wielką i przynoszącą korzyści rewolucją.

Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Jakich stóp procentowych możemy się spodziewać w 2022 r.? Dr Czerniak: Przypuszczam, że na poziomie 3-4%

Robert Kędzierski, Gazeta.pl. "W Polskim Ładzie wzrosną wynagrodzenia netto niemal 8 mln pracowników, czyli 2/3 osób zatrudnionych na etatach" - czytam na rządowej stronie. Czy nowy program to faktycznie taka rewolucja? 

Dr Sławomir Dudek. Cały Polski Ład sprowadza się do tego, że rząd dokonuje kolejnego transferu pieniędzy od przedsiębiorców i osób zarabiających nieco więcej na etacie do emerytów i słabiej zarabiających. Są oczywiście jakieś wybrane grupy, które na zmianach skorzystają. Polski Ład można nawet nazwać "piętnastką" dla emerytów, którą finansują przedsiębiorcy i część etatowców.

Ale jednak emeryci, mało zarabiający, zyskają.

Oczywiście, relatywnie rzecz biorąc, emeryci dostaną najwięcej. W kieszeni może to być 100, 150, może nawet 200 zł miesięcznie więcej. Pracujący na etacie mniej. Pracownik na średniej krajowej zyska 37 zł. Poza tym Polski ład komplikuje system podatkowy, bo nie wszystko w nim jest takie piękne, jak rząd obiecuje. Ale w gąszczu przepisów i zasad łatwiej to ukryć.

Dlaczego zatem nie ulega pan czarowi nowego programu rządu?

Bo Polski Ład "nie spina się" jednak finansowo. Zostawia za sobą dziurę w wysokości kilkunastu miliardów złotych, którą rząd będzie teraz musiał jakoś załatać. W jaki sposób? Tego jeszcze nie wiadomo. Ale w Ministerstwie Finansów jest już projekt znaczącego podniesienia akcyzy. A akcyza na wyroby tytoniowe i alkoholowe nie berze się z kosmosu. Za jej podwyżkę zapłacą Polacy z własnych portfeli.

A nie dziwi pana, że rząd z jednej strony mówi: wszyscy zyskają, ale jednocześnie wskazuje grupę, która straci. To osoby dobrze sytuowane.

Skutki Polskiego Ładu są po stronie pracownika podobne do likwidacji 30-krotności składek na ZUS. Rząd kilka lat temu tego chciał, ale ostatecznie się z pomysłu wycofał. Opozycja, a nawet koalicyjne Porozumienie, ostrzegali, że uderzenie w osoby zarabiające 8-9 tys. zł netto uderzy w najwyżej wykwalifikowanych specjalistów. Obawiano się, że uciekną za granicę. Polski Ład przynosi podobne skutki, ale rząd już podobnych obaw nie ma. Wtedy protestowały nawet związki zawodowe. Powstał bezprecedensowy apel wszystkich członków Rady Dialogu Społecznego przeciw 30-krotności.

Ktoś mógłby zadać pytanie: Za co krytykować Polski Ład. Przecież rośnie kwota wolna od podatku, rośnie próg podatkowy. Nic, tylko bić rządowi brawo. 

Niech pan nie ulega marketingowi politycznemu. By upiększyć Polski Ład, rząd sięga po czysty marketing. Na przykład kwota wolna. W nowym systemie znacząco rośnie, do 30 tys. zł. Tyle tylko, że dziś składkę zdrowotną możemy odpisać od podatku. A inny przepis mówi, że nie może być ona wyższa, niż zaliczka podatku na PIT. Od stycznia to się zmieni i Polska będzie miała de facto zupełnie nowy system podatkowy. Rząd działa jak sklep, który robi promocję np. na dżem, ale pomija fakt, że sprzedaje nam mniejszy słoiczek. W przypadku emerytury minimalnej wystarczyłoby podnieść kwotę wolną do 7500 zł, ale nie zabierać odliczenia składki zdrowotnej i nie ograniczać jej wysokości względem zaliczki na PIT. Efekt byłby taki sam dla emeryta ze świadczeniem minimalnym (tj. ok. 70 zł). Ale marketingowo 30 tys. zł kwoty wolnej od podatku brzmi lepiej. 

A próg podatkowy? Przecież rośnie.

Rząd zastosował przy progu podatkowym podobny manewr. Niby podnosi go z 85 tys. do 120 tys. zł, ale twierdzenia, że na skutek tej zmiany "więcej zostanie w portfelach" to wierutne kłamstwo. A niestety jest to na slajdach. To jest bzdura, bo grupa, która osiągnie dochód od 85 do 120 tys. zł, co najwyżej na tej zmianie nie straci. Ale nie zyska niczego. Powodem znowu jest składka zdrowotna. Dziś płacimy 17 proc. podatku na PIT, a 9 proc. wydane na składkę niemal w całości odliczamy. Od nowego roku odliczenia już nie będzie, a to oznacza, że faktyczny podatek wzrasta do 26 proc. Rząd podniósł próg. Ale wraz z nim podniósł też podatek.

Jakby pan zatem nazwał te marketingowe działania rządu?

To jest po prostu oszustwo. Bo liczy się PR, marketing, dostosowanie parametrów podatkowych pod publiczkę. Rząd nie tylko zmienia próg i kwotę wolną. Przy okazji komplikuje system podatkowy. Jest ranking, który go ocenia i Polska zajmuje w nim 35 miejsce na 36. Po wejściu w życie Ładu przebijemy dno. Rząd to skomplikowanie systemu skrzętnie wykorzystuje. Strategia jest taka: Utrudnić zrozumienie podatków, podnieść je wszystkim, a potem wprowadzić ulgi. Najlepiej z jakimś skomplikowanym wzorem, jak ten obowiązujący dla "klasy średniej". Można powiedzieć, że rząd od korupcji politycznej transferami socjalnymi przeszedł do nowego wariantu. Polski Ład to "Ulga Plus". Ale ta ulga jest tylko dla wybranych.

Będą lepsi i gorsi podatnicy? 

Wygląda na to, że rząd różnicuje podatników. I robi to bez składu i ładu. Obniża na przykład podatek dla informatyków. Ale dla ekspertów, którzy pracują np. nad lekiem na COVID, dla inżyniera, który pracuje nad jakimś robotem, już nie? To jest pokazówka.

Podobnie sprawa wygląda ze sposobem rozliczania się z fiskusem. Jeden przedsiębiorca, który działa na ryczałcie, płaci składkę zdrowotną w wysokości 900 zł. A inny, który działa w bardzo podobnym zakresie, ma podobne obroty, ale działa na podatku liniowym, zapłaci już 2500 zł składki. Rząd sam zachęca podatnika, żeby szukał sposobów na zmniejszenie kosztów, kombinował, optymalizacji. Premier Morawiecki osobiście zachęcał informatyków, by nie korzystali z podatku liniowego, a zapłacą mniej.

Polski Ład naraża każdego podatnika na straty, bo dziś nie wiadomo, jak ten podatek obliczyć. A rząd może dowolnie manipulować regułami, zmieniać wytyczne, interpretacje. I wszystko to robione jest po to, by zyskał polityczny target rządu, czyli emeryci. Dla reszty zysk będzie śladowy.

Więcej o: