Ukraina zmaga się z coraz poważniejszym kryzysem energetycznym wywołanym przez rosyjskie ostrzały. Precyzyjne uderzenia w stacje transformatorowe odcinają od energii elektrycznej całe miasta. W wielu prądu nie ma w ogóle, w innych płynie według harmonogramu, tylko w określonych porach dnia i nocy.
Według ukraińskich służb problemy dotyczą ok. 20 mln osób. W sprawie wypowiedział się też przedstawiciel ukraińskiego koncernu energetycznego DTEK Yasno. Zaapelował, by Ukraińcy byli gotowi na najgorsze, nawet pełny blackout.
Należy być przygotowanym na różne warianty, nawet najgorsze. Zaopatrzcie się w ciepły koc, kołdry, przemyślcie opcje, które pomogą wam przeczekać długie wyłączenia prądu
- napisał na Facebooku Serhij Kowałenko. Wyjaśnił też, jak długo mogą potrwać problemy.
Wyłączeń jest teraz mniej, ale chcę, by wszyscy zdali sobie sprawę - najprawdopodobniej Ukraińcy będą musieli żyć w trybie wyłączeń co najmniej do końca marca
- stwierdził opublikowanym w mediach społecznościowych.
Szef energetycznej spółki zapewnił też, że rozwój sytuacji zależy od natężenia ataków ze strony Rosji.
- Podstawowy scenariusz jest następujący: jeśli nie ma nowych ataków na sieć energetyczną, to przy obecnych warunkach wytwarzania energii elektrycznej niedobór mocy może być równomiernie rozłożony w całym kraju. Oznacza to, że blackouty będą wszędzie, ale mniej dotkliwe - stwierdził szef Yasno.
Mieszkańcy Ukrainy muszą zmagać się z brakiem lub przerwami w dostawie energii elektrycznej niemal każdego dnia. W rozmowie z Gazeta.pl relacjonowała to Julia, mieszkanka Kijowa. - Przez brak prądu nie działają windy, wiec ci, którzy mieszkają na 14 czy 25 piętrze naprawdę mają problem. Utknięcie w windzie może być bardzo niebezpieczne, dlatego ludzie starają się jeździć jak najrzadziej i mieć ze sobą zawsze telefon. W wielu windach są już awaryjne pojemniki z wodą, workami na śmieci czy środkami uspokajającymi - wyjaśniała.
Braki w dostępie elektryczności utrudniają też pracę. - Gdy nie ma prądu osoby, które pracują zdalnie, są zmuszone szukać miejsca, w którym prąd jest. Kawiarnia, mieszkanie kolegi, stacja benzynowa - ludzie łapią się, czego tylko mogą. W takich miejscach zbiera się czasami dużo ludzi, wiadomo wtedy, że są problemy z elektrycznością - podkreśla Julia.
Problemy mają też uczniowie. - Nie można się dostosować do przerw, bo one zdarzają się nieregularnie, a ciągłe ostrzały sprawiają, że sytuacja się zmienia - stwierdziła.
O potencjalnie niebezpiecznych skutkach ataków na ukraińską infrastrukturę mówi w ostatnim oświadczeniu Światowa Organizacja Zdrowia.
"Nadchodząca zima zagrozi życiu milionów ludzi na Ukrainie" - stwierdził Hans Kluge, dyrektor regionalny WHO na Europę. "Spodziewamy się, że kolejne 2-3 mln ludzi opuści swoje domy w poszukiwaniu ciepła i bezpieczeństwa" - dodał.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl