Orlen złożył do CBA doniesienie dotyczące projektu prowadzonego niegdyś przez Lotos. Jak informuje RMF FM, donos odniósł skutek i Prokuratura Regionalna w Gdańsku bada kwestię wydatków na projekt, który nie został ukończony. Chodzi o samochód elektryczny.
Śledczy, jak donosi stacja, sprawdzają, czy władze paliwowej spółki, wydając pieniądze na przedsięwzięcie, które nie zakończyło się stworzeniem pojazdu, wyrządziły spółce "szkodę w wielkich rozmiarach". Za przestępstwo tego typu grozi do 10 lat więzienia.
Stacja informuje, że w projekcie związanym z tworzeniem samochodu miała uczestniczyć mało znana spółka o kapitale wynoszącym zaledwie 5000 zł i siedzibą "pod wynajętym adresem". Wątpliwości budzi też to, że realizacja projektu nie przebiegała zgodnie z terminarzem.
Negatywną opinię o firmie miał też wyrazić zespół specjalizujący się w ochronie krytycznej infrastruktury koncernu. Spółka rzekomo "nie zabezpieczała wszystkich ryzyk związanych z projektem, a umowa ograniczała odpowiedzialność i nie zawierała twardych gwarancji wykonawcy dających rękojmię powodzenia projektu" - podaje RMF FM.
O sprawie samochodu elektrycznego media donosiły w styczniu. Wówczas wykrycie nieprawidłowości komentowali przedstawiciele Orlenu. - Zależy nam na pełnej transparentności tego projektu, dlatego podjęliśmy działania wyjaśniające i aktualnie prowadzimy kontrolę wewnętrzną - mówiła rzeczniczka Orlenu Edyta Olkowicz, cytowana przez RMF FM.
Wydatki na samochód elektryczny miały sięgnąć miliona dolarów. "Skończyło się jedynie na opracowaniu analiz biznesowych" - informowała w styczniu stacja.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl