Bulwersująca sprawa znalazła swój finał. PiS zakpił z emerytów [GOSPODARCZY TGV #36]

Szybka dezinflacja się w Polsce skończyła, a dodatkowo w styczniu może nam wyraźnie podrożeć żywność. Złotówkowicze będą mieli w 2024 r. ciężej niż dotychczas, ale za to tysiące emerytów powinny wkrótce dostać pieniądze, które im się po prostu należą. Już chyba tylko katastrofa może odebrać Polakom obniżkę podatków - bo w tej sprawie Morawiecki i Tusk mówią jednym głosem. Co jeszcze się wydarzyło i co czeka nas w nowym tygodniu? Zapraszam na Gospodarczy TGV.

Co w tym tygodniu?

Najnowsze dane o PKB Polski (o których więcej niżej) wskazują, że koniunktura w polskiej gospodarce w trzecim kwartale minęła dołek. W tym tygodniu dostaniemy pierwsze informacje o tym, czy - zgodnie z oczekiwaniami - w czwartym kwartale będziemy kontynuować ożywienie. We wtorek poznamy dane za październik o produkcji przemysłowej, a w środę o sprzedaży detalicznej i produkcji budowlano-montażowej. Sprzedaż detaliczna powinna pokazać dodatnią dynamikę rok do roku po raz pierwszy od stycznia. 

Zobacz wideo Co zrobić, by mieszkania były bardziej dostępne?

Dodatkowo we wtorek GUS poda także o przeciętnym wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw w październiku, w środę o koniunkturze konsumenckiej, a w piątek o stopie bezrobocia rejestrowanego. Za granicą z kolei m.in. odczyty PMI dla przemysłu i usług w strefie euro (w czwartek) oraz finalne dane o PKB Niemiec (w piątek).

Pod koniec tygodnia premier Mateusz Morawiecki powinien zaprezentować skład swojego nowego gabinetu, który - wszystko na to wskazuje - nie otrzyma od Sejmu wotum zaufania. 

Domański: Wakacje kredytowe w innej formule, powrót VAT-u 5 proc. na żywność

W rozmowie z Radiem ZET Andrzej Domański nakreślił kilka ważnych punktów co do planów rządu Donalda Tuska, gdy ten już powstanie. Domański to gospodarczy doradca Tuska, współtwórca programu gospodarczego KO, a także (a może przede wszystkim obecnie) faworyt do objęcia teki ministra finansów. Słowem, o ile do słów wielu innych ekonomistów i polityków nieszczególnie należy przywiązywać uwagę, o tyle komunikaty od Domańskiego wydają się być ważną wskazówką przyszłej polityki rządu.

Tenże Domański poinformował m.in., że koalicja (wkrótce) rządząca zgłosi własny projekt wakacji kredytowych. Ma on być bardziej niż projekt rządu Morawieckiego (ten dokument trafił właśnie do Sejmu) kierowany wyłącznie do osób z problemami w spłacie kredytu. Kryterium ma być to, jaką część dochodu stanowi rata kredytu.

"Absolutnym priorytetem" są podwyżki o 30 proc. dla nauczycieli. Teoretycznie już od 1 stycznia 2024 r., ale w praktyce prawdopodobnie później, natomiast z wyrównaniem od początku roku. Dlaczego? Bo nowy rząd nie zdąży zapewne w tym roku przyjąć budżetu na 2024 r. 

Domański stoi także na stanowisku, że VAT na żywność od początku 2024 r. powinien wrócić z 0 do 5 proc. Taki ruch zakładał projekt budżetu na 2024 r. autorstwa PiS-u, ale spekulowało się, że może nowy rząd zechce przedłużyć ten element tarczy antyinflacyjnej. Jeśli nie przedłuży, jak oczekuje Domański, będzie to oznaczać wzrost cen (i inflacji) w styczniu. 

Co ciekawe, PiS, mimo nieuwzględnienia zerowego VAT-u we własnym projekcie budżetu, w minionym tygodniu zapowiedziało jednak... złożenie projektu ustawy w sprawie przedłużenia obniżonej stawki. A smaczku dodaje fakt, że taki ruch formalnie żadnej ustawy nie wymaga - może to zrobić minister finansów rozporządzeniem. To oznacza, że mógłby to załatwić na odchodne nawet jeszcze rząd Morawieckiego. Ale, jak zapowiedział już premier, woli zrobić to ścieżką ustawową, bo "to daje Polakom dużo większą gwarancję".

Jeśli chodzi o inny element tarczy, to - wracając do Domańskiego - zapowiedział on, że ceny gazu dla gospodarstw domowych i samorządów będą zamrożone na poziomie z 2023 r., a ceny energii elektrycznej na zbliżonym.

W wielu sprawach Koalicja Obywatelska będzie musiała jednak negocjować z Trzecią Drogą i Lewicą. Tak będzie m.in. z kredytem 0 procent. Domański nie wykluczył, że ta idea zostanie zmodyfikowana. Zresztą podobnie sprawa się ma z powrotem większej liczby niedziel handlowych - tu też w koalicji jest rozbieżność zdań i trzeba szukać kompromisu.

- Prace trwają, to pole dla prawników. Prof. Glapiński nie powinien się czuć bezpiecznie, bo zarzuty są poważne - mówił Domański z kolei w sprawie ewentualnego postawienia prezesa NBP przed Trybunałem Stanu.

Należy przyjrzeć się zaangażowaniu prezesa Glapińskiego w politykę przed wyborami parlamentarnymi i mechanizmom skupu obligacji przez NBP

- mówił Domański. Jednocześnie zbił idée fixe prezesa NBP, który od lat gorliwie kolportuje przekaz, że Tusk to wysłannik Niemiec, a jego jedynym celem jest przyjęcie w Polsce euro, co na zawsze zahamowało proces doganiania Zachodu Europy. - Nie ma tego w umowie koalicyjnej, w tej chwili polska gospodarka ma znacznie poważniejsze wyzwania niż wstępowanie do strefy euro - powiedział jasno Domański. 

Domański zapowiadał też wprowadzenie programu "Aktywna Mama" (ewentualnie "babciowe" - 1500 zł miesięcznie na dziecko do 3 lat), wsparcie studentów i częściowe zniesienie podatku Belki.

Morawiecki bierze program innych partii i chce budować "koalicję polskich spraw"

Misja utworzenia rządu (który otrzyma od Sejmu wotum zaufania) przez Mateusza Morawieckiego jest skazana na porażkę, niemniej premier próbuje. W piątek pokazał "Dekalog polskich spraw", czyli jak sam powiedział najbardziej wartościowe punkty programów różnych partii. - To oferta dla posłów wszystkich formacji - mówił premier.

Na liście Morawieckiego znalazły się m.in.: wakacje kredytowe w 2024 r., zerowy VAT na żywność, "wakacje" od składek ZUS od małych firm w trudnej sytuacji, płatność VAT po opłaceniu faktury (a nie jej wystawieniu), ośmiomiesięczne vacatio legis dla zmian podatkowych, równość płac kobiet i mężczyzn, podwyżka kwoty wolnej od podatku do dwunastokrotności kwoty wolnej od podatku PIT, "mały ZUS" na stałe, budowa CPK i elektrowni atomowych, gruntowna modernizacja energetycznych sieci przesyłowych, zwiększenie podaży mieszkań. Morawiecki zapowiedział też, że w przyszłym tygodniu pokaże kolejne pomysły "zainspirowane" programami konkurencji w zakresie edukacji, ochrony zdrowia i bezpieczeństwa. 

Kwota wolna od podatku w górę? Jest ponadpartyjny konsensus

Z zapowiedzi Morawieckiego powyżej pozwolę sobie "wyciągnąć" osobno podwyżkę kwoty wolnej od podatku. Dlaczego? Otóż dlatego, że to bardzo kosztowna obietnica, co do której zaczyna panować zgoda ponad podziałami. A to uprawdopodobnia wejście tego rozwiązania w życie.

Podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł miała w "stu konkretach" Koalicja Obywatelska. Konfederacja złożyła właśnie w minionym tygodniu w Sejmie projekt ustawy zakładający podniesienie kwoty wolnej do dwunastokrotności płacy minimalnej, minimum 60 tys. zł. Poparcie PiS dla tego projektu zapowiedziała już Elżbieta Witek, a potem Mateusz Morawiecki. Słowem, już trzy partie, dysponujące łącznie 369 (z 460) posłami w Sejmie, niosą znaczącą podwyżkę kwoty wolnej na sztandarach. A pewnie i Trzecia Droga nie oponowałaby przeciw takiemu rozwiązaniu.

Powstaje sporo pytań. Co jeśli Lewica będzie się tu kładła Rejtanem (podwyżka kwoty wolnej najwięcej korzyści przyniosłaby osobom średnio i dobrze zarabiającym - nawet 300 zł miesięcznie)? Czy KO wystawi do wiatru koalicjanta w tej sprawie? Co z finansowaniem samorządów? Podwyżka kwoty wolnej oznaczałaby rocznie przynajmniej kilkanaście miliardów złotych mniej w ich budżetach, trzeba by im to jakoś zrekompensować. No i co z terminami? Konfederacja chciałaby wyższej kwoty wolnej już od stycznia 2024 r., Koalicja Obywatelska raczej dopiero od 2025 r. W każdym razie, duża podwyżka kwoty wolnej ma w nowym Sejmie bardzo szerokie poparcie. 

Zestaw danych inflacyjnych z Polski i nie tylko

W tym tygodniu poznaliśmy kilka danych o inflacji. Ta wyliczana przez GUS (inflacja CPI) wyniosła w październiku 6,6 proc. rok do roku. To oczywiście nadal dużo, acz najmniej od września 2021 r. W październiku po raz pierwszy od pół roku poziom cen w Polsce urósł (oczywiście średnio rzecz biorąc) - o 0,3 proc. 

Kilka dni później swoje dane o inflacji (HICP) podał Eurostat. Jego metodologia różni się od GUS-owskiej, ale ma tę zaletę, że pozwala porównywać liczby między krajami. Z tych danych wynika, że inflacja w październiku w Polsce wyniosła 6,3 proc. rok do roku. Był to siódmy najwyższy wynik w UE. Dodajmy tu, że trzy kraje UE mają deflację rok do roku (Dania, Holandia, Belgia), a średnio w Unii inflacja wyniosła w październiku 3,6 procenta rok do roku.

W międzyczasie swoje dane o październikowej inflacji bazowej, czyli z pominięciem cen żywności i energii, podał NBP. Wyniosła ona 8 proc. rok do roku. 

Liczby liczbami, ale ważniejsze jest to, co dalej. A ekonomiści - i to w zasadzie ponad podziałami - przewidują, że szybka dezinflacja w Polsce się zakończyła. W listopadzie i grudniu zobaczymy zapewne podobne odczyty inflacji CPI co w październiku. Również w 2024 r. będziemy szli po inflacyjnym płaskowyżu, choć ekonomiści spierają się, czy będą to okolice 4-5 proc., czy prędzej 6-7 proc. Jeśli - zgodnie z zapowiedziami Andrzeja Domańskiego z Koalicji Obywatelskiej - zniknie zerowy VAT na żywność, to według ekonomistów banku Citi Handlowy w styczniu (a potem w całym roku) można oczekiwać inflacji o około 1 punkt procentowy wyższej względem scenariusza z zerowym VAT-em.

PKB Polski w końcu w górę

Z najnowszego, szybkiego szacunku GUS, wynika, że realny wzrost PKB Polski w trzecim kwartale wyniósł 0,4 proc. rok do roku. Kwartał do kwartału nasza gospodarka urosła z kolei o 1,4 proc. To przyzwoite dane, pierwszy raz w tym roku zobaczyliśmy dodatni wynik rok do roku. Wskazują, że gospodarka wychodzi z dołka. Ten rok, przede wszystkim za sprawą słabego pierwszego półrocza, można w zasadzie spisać na straty jeśli chodzi o wzrost gospodarczy - będzie on zapewne w okolicach tylko 0,5 procenta. Ale już w 2024 r., według prognoz, nasza gospodarka powinna urosnąć realnie nawet o około 3 procent i być jednym z liderów unijnego wzrostu.

Po trudnej pierwszej połowie roku, polska gospodarka powróciła na ścieżkę wzrostu. Na podstawie dostępnych danych miesięcznych szacujemy, że do wzrostu PKB (zarówno w ujęciu rocznym, jak i kwartalnym) przyczyniło się przede wszystkim odbicie konsumpcji prywatnej i utrzymanie wysokiego wzrostu inwestycji. Podtrzymujemy dotychczasową prognozę wzrostu PKB w całym 2023 na poziomie 0,5 proc., a w 2024 na poziomie 3 proc. Głównym motorem napędowym oczekiwanego przez nas ożywienia będzie odbudowa konsumpcji, kontynuacja wzrostu inwestycji oraz solidny eksport netto

- komentują ekonomiści PKO BP.

Poznaliśmy też dane o PKB z innych krajów UE i m.in. liczby dla strefy euro są stagnacyjne. Kwartał do kwartału gospodarka strefy euro zwolniła o 0,1 proc., rok do roku urosła o 0,1 proc. W UE najmocniej urosły rok do roku Cypr, Rumunia i Portugalia (około 2 procent), najmocniej tąpnął PKB Irlandii i Estonii. 

Miażdżący dla rządu PiS wyrok Trybunału Konstytucyjnego

To duże słowo, ale wydaje mi się, że w tej sytuacji w pełni uzasadnione, bo i sprawa jest dziwna i bulwersująca. "Miażdżący" dla odchodzącego rządu PiS wyrok wydał w minionym tygodniu rząd PiS w sprawie tzw. emerytur czerwcowych. TK uznał, że sposób waloryzacji składek emerytalnych jest niezgodny z Konstytucją RP, bo pogwałca zasadę równości.

W największym skrócie, przez lata konstrukcja systemu emerytalnego była niekorzystna dla osób, które przechodziły na emeryturę w czerwcu, a nie np. w maju. Nie każdy wiedział, że taka decyzja będzie oznaczała niższą emeryturę (nawet o kilkanaście procent). Niektórzy nie mieli wyboru miesiąca - m.in. renciści, którzy akurat w czerwcu kończyli 60/65 lat. W 2021 r. wprawdzie poprawiono te przepisy tak, żeby "czerwcowi emeryci" nie byli już pokrzywdzeni, ale zrobiono to wyłącznie na przyszłość, wobec osób przechodzących na emeryturę w czerwcu 2021 r. i kolejnych latach. Zarówno na etapie prac parlamentarnych, jak i później, politycy z opozycji, prawnicy, a potem także Rzecznik Praw Obywatelskich, zwracali uwagę, że zmiany powinny też działać wstecz, czyli wyrównywać straty osób, które przechodziły na emeryturę w czerwcach poprzednich lat (od 2009 r.). Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej nie przychylało się jednak do tej argumentacji.

Co ciekawe, resort kilkukrotnie tłumaczył się względami... finansowymi. Wyliczał, że wyrównanie emerytur "czerwcowym emerytom" z wcześniejszych lat kosztowałoby nominalnie około trzy miliardy złotych. Przekonywano, że takich pieniędzy nie ma. Tyle, że taki argument okazał się prymitywnym picem na wodę.

Parę miesięcy później wprowadzono czternastą emeryturę, która kosztowała kilkanaście miliardów złotych. Wyszedł cynizm. Rząd wiedział, że czerwcowe emerytury są dla tysięcy osób pozaniżane, ale się tym nie przejął 

- komentuje dla Next.gazeta.pl dr Tomasz Lasocki, adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. 

Trybunał Konstytucyjny ocenił, że zróżnicowanie sposobu waloryzacji składek emerytalnych emerytów czerwcowych "w żaden sposób nie służy realizacji zasady równego traktowania ubezpieczonych w systemie zdefiniowanej składki" (to cytat z komunikatu TK). Już nowy rząd będzie musiał naprawić tę minę, którą świadomie zostawił w systemie emerytalnym PiS. 

Z wyliczeń ZUS wynika, że z wyroku Trybunału Konstytucyjnego skorzysta prawie 100 tysięcy osób.

GPW szaleje, złoty najsilniejszy od dawna

Za nami rewelacyjne dni dla złotego. Cena euro spadła poniżej 4,40 zł (nawet do 4,37 zł), najniżej od marca 2020 r. Frank szwajcarski nawet po 4,52 zł to najmniej od czerwca, wcześniej mniej płaciliśmy za franka w maju 2022 r. Dolar amerykański po raz pierwszy od lipca był bardzo blisko spadku ceny poniżej 4 zł.

Co się dzieje? Jak wyjaśniają ekonomiści Santander Banku, częściowo to efekt pozytywnej korelacji walut regionu ze słabnącym dolarem.

Dolar tracił w reakcji na słabsze od prognoz dane z USA, w tym szczególnie niższą inflację [spadek CPI do 3,2 proc. w październiku z 3,7 proc. we wrześniu - red.], co zmniejszało oczekiwania na dalsze podwyżki w USA

- piszą. Do tego dochodzą jednak krajowe czynniki: bardziej jastrzębia RPP, powyborcza poprawa nastrojów wobec krajowych aktywów oraz większe szanse na odblokowanie środków unijnych.

Optymistycznie jest też na warszawskiej giełdzie, gdzie indeksy WIG i WIG20 powędrowały do poziomów niewidzianych od ponad dwóch lat (w przypadku WIG w ogóle ocierając się o rekord wszech czasów). 

Stopy bez zmian przez cały 2024 r.?

A skoro już mowa o "bardziej jastrzębiej RPP", to pozwolę sobie odnotować ważną według mnie wypowiedź z minionego tygodnia jednego z członków Rady.

Stabilizacja stóp procentowych w całym 2024 r. jest możliwym scenariuszem

- powiedział w rozmowie z ISBNews członek Rady Polityki Pieniężnej Cezary Kochalski. Oczywiście, to tylko jedna z dziesięciu osób decydujących o stopach w Polsce, ale mimo wszystko to głos bliski konsensusowi w Radzie (Kochalski jest w większości, która od dawna nadaje ton decyzjom). Kochalski ocenił, że w ostatnich tygodniach poprawiły się perspektywy dla polskiej gospodarki i nie grozi jej już recesja.

Odnotowuję ten głos, bo dotychczas raczej przewidywano, że w 2024 r. RPP nieśpiesznie, ale jednak co kilka miesięcy będzie obniżała stopy. Pierwszy sygnał, że "funkcja reakcji" Rady ulega zmianie (w stronie silniejszej walki z inflacją, a nie wsparcia tempa wzrostu gospodarczego) dostaliśmy dwa tygodnie temu, gdy ta zdecydowała o pozostawieniu stóp na dotychczasowym poziomie. Potem prezes Glapiński raczej nie dawał wielkich nadziei na obniżki w kilku kolejnych miesiącach. Tajemniczo też mówił, że przez najbliższy rok nie spodziewa się sporów w RPP co do stóp procentowych. Biorąc pod uwagę, że dotychczas "opozycja" w Radzie Polityki Pieniężnej (Joanna Tyrowicz, Ludwik Kotecki, Przemysław Litwiniuk) była duża bardziej jastrzębia od reszty (wnioskowała o podwyżki stóp lub głosowała przeciwko obniżkom), brzmi to tak, jakby teraz cała Rada miała przybrać bardziej jastrzębie pióra. 

Mniejsze nadzieje na obniżki stóp procentowych to zła wiadomość dla kredytobiorców złotowych, bo ich raty w takim scenariuszu nie spadałyby w ogóle albo nie tak szybko jak by chcieli. Warto zauważyć, że WIBOR 3M (czyli stawka, na której bazuje oprocentowanie zmienne kredytów mieszkaniowych w złotych) urósł do 5,82 proc. z 5,62 proc. 8 listopada, a więc tuż przed decyzją RPP o pozostawieniu stóp na dotychczasowym poziomie. Słowem - rynek grał po cięcie stóp i się "zawiódł". Do płonnych nadziei na obniżki stóp dochodzą zapowiedzi ukrócenia wakacji kredytowych, co również będzie miało wpływ na budżety domowe złotówkowiczów. 

Polska dostanie 5 mld euro na transformację energetyczną

Do Polski ma popłynąć pięć miliardów euro zaliczki z programu RePowerUE. To część KPO, ale w tym przypadku wypłaty nie są zależne od realizacji kamieni milowych. Środki z programu RePowerUE mają być przeznaczone na transformację energetyczną.

O tych 5 mld euro zaliczki Polska zawnioskowała w rewizji KPO przesłanym Brukseli pod koniec sierpnia, ale do tej pory nie uzyskała akceptacji. Jak donosił portal OKO.press, przedstawiony przez Polskę plan reform miał być za mało szczegółowy i ambitny, rząd temu zaprzeczał. Czas naglił, bo zaliczka by przepadła, gdyby nie było zielonego światła od Rady Unii Europejskiej (a konkretnie Rady ECOFIN, czyli ministrów finansów krajów członkowskich) w tym roku - a ostatnie posiedzenie zaplanowano na 8 grudnia. 

W każdym razie minister funduszy i polityki regionalnej Grzegorz Puda poinformował w rozmowie z PAP (a następnie w piątek po południu potwierdziła to korespondentka Polskiego Radia w Brukseli Beata Płomecka), że na początku tego tygodnia szefowie gabinetów komisarzy w Komisji Europejskiej mają wydać pozytywną ocenę zrewidowanego KPO i nowego rozdziału REPowerEU, a 8 grudnia na Radzie ECOFIN wypłata zaliczek dla Polski zostanie "przyklepana". 

Na więcej pieniędzy z KPO, do momentu spełnienia warunków z kamieni milowych co do systemu sądownictwa, na razie nie ma co liczyć.

USA uniknęły shutdownu

Tydzień temu pisałem, że nad USA powraca widmo shutdownu, natomiast dziś już wiemy, że znów zostało ono na jakiś czas odegnane. W czwartek 16 listopada, na dzień przed graniczną datą, prezydent Biden podpisał ustawę o nowym prowizorium budżetowym. Tym samym Amerykanie "załatwili" sobie mniej więcej 2-2,5 miesiąca względnego spokoju, bo dokument zakłada przedłużenie finansowania części instytucji rządowych do 19 stycznia, a reszty do 2 lutego.

W prowizorium nie uregulowano m.in. pomocy dla Ukrainy.

Więcej o: