Elon Musk obrywa za płatną weryfikację konta na Twitterze. Stephen King porównał go do Tomka Sawyera

Niebieski znacznik, który potwierdza autentyczność konta na Twitterze, będzie płatny. Elona Muska spotkała za to powszechna krytyka. Pisarz Stephen King porównał go do Tomka Sawyera, który wykorzystał swoich znajomych do malowania płotu. Głos zabrali też aktorzy, dziennikarze i politycy.

Twitter Blue to płatna subskrypcja dostępna od 1,5 roku. Po przejęciu platformy Elon Musk zaordynował zmiany w planie. Jego cena wzrośnie z 5 do 8 dolarów, ale przede wszystkim osoby, które niebieski znacznik zweryfikowanego konta będzie dostępny tylko dla abonentów Twitter Blue. 

Jeszcze przed ogłoszeniem szczegółów Stephen King napisał, że to jemu powinni płacić. Elon Musk odpowiedział, że "oni też muszą opłacać rachunki". Przed przejęciem Twittera, miliarder zapowiedział, że chce zwiększyć przychody firmy, a wzmocnienie Twitter Blue to jeden z elementów strategii biznesowej Muska. Zmiany, które dotkną niebieski znacznik, zostały jednak przyjęte bez entuzjazmu, żeby nie powiedzieć z wrogością. 

Zobacz wideo Nas nie stać na mieszkanie, a Musk przejmuje Twittera. Zobacz jak [Next Station]

Elon Musk krytykowany za opłaty na Twitterze. Twórcy chcą, żeby to im płacić

Dlaczego Stephen King uważa, że to nie on, a Twitter powinien płacić pisarzowi za używanie platformy? W innych mediach, radiu czy telewizji, płaci się przecież twórcom treści. Publicyści nie muszą płacić za możliwość pisania na portalach internetowych.

Na Twitterze sytuacja będzie jednak odwrotna. Na ten problem (jeszcze w kontekście plotek o opłacie wysokości 20 dol.) zwrócił uwagę wydawca i pisarz Nate Silver. 

Prawdopodobnie jestem idealnym odbiorcą, Twittera używam bardzo często, stać mnie na 20 dol/msc., nieszczególnie przeszkadza mi Elon, ale przez lata stworzyłem mnóstwo cennych i darmowych treści dla Twittera więc moja reakcja to - sp*********cie

- napisał Silver. Dodał, że jeśli chciałby coś promować na Twitterze, rozważyłby płatność, ale wciąż nie bardzo rozumie, co innego miałby dostać niż oznaczenie, że jest "frajerem". 

Dziennikarka Kara Swisher, również w odpowiedzi na doniesienia, skrytykowała pomysł Muska. "Zdecydowanie nie. Za połowę tej kwoty (10 dol., czyli nieco więcej niż ostatecznie 8 dol. za Twitter Blue - red.) mam Netflixa, a na nim Cobra Kai, The Crown, Call My Agent i więcej za darmo i nie muszę znosić bezsensownych i głupich żartów szefa Netfliksa" - pisze Swisher. Kolejne wpisy skonstruowała w ten sam sposób, ale zamiast Netfliksa wymieniła Apple Music, Amazon Prime, Disney Plus oraz Microsoft 365. 

Kara Swisher na TwitterzeKara Swisher na Twitterze fot. Kara Swisher Twitter.

Po prawdzie to nie zapłaciłabym złamanego grosza za weryfikację. To media społecznościowe powinny płacić twórcom i traktować ich z szacunkiem, zamiast nasyłać na nich ćwoków

- podsumowuje Swisher. 

Niebieski znacznik to kwestia bezpieczeństwa

Dziennikarka Emily Nussbaum pisze z kolei, że jedynym rozsądnym powodem, by płacić za niebieski znacznik, jest możliwość uniknięcia podszywaczy. "Gdy ludzie zaczną za to płacić, będzie to jasna informacja, że są frajerami - a gdy trolling nabierze na sile, duzi użytkownicy odejdą. Może to najlepsze rozwiązane, ale z pewnością zwiększy dezinformację i chaos".

Gdy zwrócono jej uwagę, że to już i tak się dzieje, Nussbaum zgodziła się i odpowiedziała, że weryfikacja powinna być dostępna dla każdego za darmo albo za niewielką opłatą, ale nie powinna być to subskrypcja, która tworzy szereg nowych problemów. 

Zmuszenie ludzi, by płacili za weryfikację to po prostu szantaż. Każdy, kto nie będzie mógł sobie na to pozwolić stanie się niechroniony

- stwierdziła dziennikarka. 

Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl 

Emily Nussbaum u płatnym TwitterzeEmily Nussbaum u płatnym Twitterze fot. Emily Nussbaum Twitter

Kwestię bezpieczeństwa podniósł również aktor Rob Kazinsky. Przywołał on swój przykład sprzed lat, gdy grał w "Eastenders". Skontaktowali się z nim rodzice dzieci w wieku 11-15 lat, które rzekomo pisały z nim w sieci. Jedno z dzieci zaginęło. Aktor wówczas nie miał jednak konta w mediach społecznościowych, dzieci pisały więc z oszustem. 

Poczułem się bezsilny w związku z tym, że ktoś używa mojego imienia oraz twarzy, by oszukiwać ludzi. Po to jest weryfikacja. Jest ważna by chronić ludzi. Nie chodziło o zasięgi czy pieniądze, tylko ochronę ludzi przed oszustami. Myślę, że w erze social mediów niektórzy prezesi zapomnieli, jak ważna jest ochrona ludzi, czy posiadanie zaufanych źródeł

- napisał Kazinsky. Dodał, że zmaga się z wieloma problemami w życiu, boi się m.in. internetu, ale posiada zweryfikowane konto, żeby inni nie mogli się pod niego podszywać. "Jeśli Musk usunie te prostą możliwość chronienia ludzi, chronieni dzieci, to jego firma jest już martwa" - podsumował aktor. I dodał, że ma nadzieję, że ktoś wytłumaczy to Elonowi Muskowi, którego oznaczył w poście. 

Weryfikacja to usługa publiczna, to dobry uczynek firm, które w mojej opinii bardzo mało wnoszą do świata. Powinniśmy tworzyć prostsze sposoby weryfikacji dla wszystkich, a nie ją utrudniać. To ich obowiązek, a nie strategia biznesowa

- zakończył Kazinsky. 

Rob Kazinsky o TwitterzeRob Kazinsky o Twitterze fot. Rob Kazinsky Twitter

Reklamodawcy i wolność słowa

Stephen King zabrał głos również po tym, jak Musk podał szczegóły nowego planu. Porównał miliardera do Tomka Sawyera, który za karę miał pomalować płot. Zdołał jednak zmanipulować swoich kolegów, którzy wykonali zadanie za niego i musieli płacić za swój przywilej. "To samo Musk chce zrobić z Twitterem. Nie. Nie. Nie." - ocenił pisarz.

Odpowiedział mu użytkownik NeuroSpark, który stwierdził, że Elon Musk nie rozumie fundamentalnych zasad social mediów. 

My użytkownicy nie jesteśmy klientami. My użytkownicy jesteśmy produktem. Reklamodawcy są użytkownikami. Ciężko pracuje [Musk - red.], by stracić obie grupy

- napisał NeuroSpark. 

Publicyści już wcześniej zapowiadali, że Musk może i opowiada się za wolnością słowa, ale rynek szybko go zweryfikuje. Reklamodawcy będą bowiem wymagać pewnych ograniczeń, bo nie chcą być kojarzeni z mową nienawiści, a do tego interpretowanie wolności słowa w sposób absolutny, jak robi to Musk. I rzeczywiście, liczba rasistowskich wpisów już wzrosła, a z reklamowania się na Twitterze zrezygnowało General Motors. 

W miliardera uderzyła również lewicowa polityczka Alexandra Ocasio-Cortez.

Śmiech na sali, miliarder usilnie próbuje sprzedać ludziom ideę, że "wolność słowa" to tak naprawdę plan subskrypcji za 8 dol./msc.

- napisała demokratka.

Doceniamy twój feedback, teraz płać 8 dol. 

- odpisał Elon Musk. 

Więcej o: