Gdzieś na świecie urodził się właśnie ośmiomiliardowy obywatel. No, poniekąd. I co dalej?

Maria Mazurek
15 listopada liczba ludzi na Ziemi sięgnęła 8 miliardów. Bardzo umownie oczywiście, ale ONZ przyjęła ten dzień jako datę przekroczenia przez ludzką populację tego poziomu. W którym kierunku powinniśmy teraz patrzeć i dlaczego nie są to Chiny? Oto osiem grafik na dzień z (po raz pierwszy) ośmioma miliardami ludzi.

Oczywiście bardzo byśmy chcieli tego ośmiomiliardowego obywatela dokładnie wskazać, ale nikt nie jest w stanie tego zrobić, tak jak nikt nie jest w stanie nas wszystkich precyzyjnie policzyć. Dlatego 15 listopada to data umowna, wybrana przez ONZ, ale nie ma to większego znaczenia. Także sam poziom 8 miliardów jest granicą raczej psychologiczną (ale my, ludzie, lubimy takie).

ONZ: 8 miliardów ludzi na Ziemi. Ale rośniemy coraz wolniej

To, co jest kluczowe, to trendy i prognozy na przyszłość, które będą determinować polityki społeczne i gospodarcze państw (a w każdym razie powinny być przez rządzących brane pod uwagę), wpływać na nasze codzienne życie i oddziaływać na klimat (ten ostatni wątek omawiamy w osobnym tekście). Przygotowaliśmy osiem grafik na podstawie raportu demograficznego ONZ "World Population Prospects 2022". Oto one. 

embed

Pierwszy miliard osiągnęliśmy - według szacunków - w pierwszych latach XIX wieku. Przejście z 1 do 2 miliardów zajęło nam około 125 lat (koniec lat 20. XX wieku). Trzy miliardy odnotowaliśmy po raz pierwszy w 1960 roku - ten skok zajął nam 33 lata. Osiągnięcie czterech miliardów potrwało już tylko 14 lat (1974 r.), pięć miliardów ludzi żyło na ziemi 13 lat później (1987 r.), dojście do sześciu zajęło 12 lat (1999 r.), tak samo jak siedem miliardów (2011 r.), a 11 lat później jest nas już osiem miliardów. Według szacunków, kolejny próg, 9 miliardów, przekroczymy za około 15 lat. W 2050 roku ma nas być 9,7 mld, około 2059 roku dobrniemy do 10 miliardów i ten poziom i nieco wyższy utrzyma się jeszcze do 2100 roku. 

Tym, co widoczne, to tempo wzrostu populacji. Tempo spada i to wyraźnie. W tym roku pierwszy raz od 1950 r. znalazło się poniżej 1 proc. - wynosi (globalnie) 0,8 proc. Na poniższej grafice ONZ widać dobrze nawet niedawne załamanie COVID-owe. W zaprezentowanym na niej okresie (lata 1950-2050) najszybsze tempo wzrostu widać w latach 1962-1965, wtedy globalna populacja powiększała się średnio o 2,1 proc. rocznie. Obecnie rośniemy ponad dwa razy wolniej.

embed

Gdzie jest nas najwięcej? Wciąż w Chinach, ale już niedługo

Oczywiście, są takie rejony świata, że to tempo jest znacznie wyższe i takie, gdzie jest niższe czy zerowe, a gdzieniegdzie obserwowany jest już początek kurczenia się populacji. Na razie wciąż najludniejszymi regionami świata są: wschodnia i południowowschodnia Azja Wschodnia i Południowo-Wschodnia - 2,3 mld ludzi, 29 proc. globalnej populacji oraz Azja Centralna i Południowa - 2,1 mld mieszkańców, 26 proc. wszystkich na Ziemi. W rejonie połączonych Europy i Ameryki Północnej żyje 1,1 mld ludzi, nieco (na razie) więcej - 1,2 mld - w Afryce Subsaharyjskiej. W rejonie Ameryki Łacińskiej i Karaibów mieszka 658 mln ludzi, w Australii i Nowej Zelandii 31 mln, a w Oceanii (z wyłączeniem dwóch wymienionych przed chwilą państw) 14 mln. W kolejnych dekadach będziemy obserwować zmiany. Jakie dokładnie, o tym za chwilę, ale na poniższym wykresie widać już ich zarys. 

embed

To teraz spójrzmy jeszcze na pierwszą dziesiątkę najludniejszych państw świata. Wielu zapewne na myśl przyjdą teraz przede wszystkim - Chiny. I słusznie, bo wciąż to w tym kraju mieszka najwięcej ludzi - 1,44 mld. Ale to niedługo się zmieni. Chińska populacja już w zasadzie nie rośnie. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że niedługo zacznie się kurczyć - być może nawet już w przyszłym roku. Po piętach depczą im już Indie - obecny numer 2. Według ONZ, w przyszłym roku prawdopodobnie Indie prześcigną Chiny i zajmą miejsce lidera. Na trzecim miejscu znajdują się Stany Zjednoczone - i ta trójka pozostanie na podium jeszcze w 2050 roku. Dalej obecnie są: Indonezja, Pakistan, Nigeria, Brazylia, Bangladesz, Rosja i Meksyk. Za trzy dekady na miejscach poza podium w tym zestawieniu zobaczymy (według prognoz) spore przetasowanie. Do dziesiątki wskoczą Etiopia i Demokratyczna Republika Konga, a Nigeria przesunie się wyżej. 

embed

Czas na Afrykę

No właśnie, i to jest ważny trend, o którym w kilku miejscach pisze także w swoim raporcie ONZ. Na zamieszczonej tutaj wcześniej grafice z wykresami wzrostu w podziale na regiony widać, że w najbliższych dekadach tylko jeden region ma notować bardzo dynamiczny przyrost ludności. To Afryka Subsaharyjska, do której należą też wymienione przed chwilą Nigeria, Demokratyczna Republika Konga (DRK) i Etiopia.

Tempo wzrostu populacji w tym regionie jest najwyższe ze wszystkich wyróżnianych przez ONZ i wynosi obecnie 2,5 proc. rocznie. Do 2050 roku liczba ludności Afryki Subsaharyjskiej ma niemal się podwoić i w okolicach 2040 roku sięgnąć 2 miliardów. Populacja Europy i Ameryki Północnej - z grubsza "Zachodu" - przestanie rosnąć pod koniec przyszłej dekady i zacznie się już kurczyć. Taki sam proces ma według prognoz czekać region wschodniej i południowowschodniej Azji. ONZ przewiduje, że ponad połowa wzrostu populacji spodziewanego między 2022 a 2050 rokiem będzie przypadać na zaledwie osiem państw: Demokratyczną Republikę Konga, Egipt, Etiopię, Indie, Nigerię, Pakistan, Filipiny i Tanzanię. 

Centra populacyjne przesuwają się i dalej będą się przesuwać, od kulturowego Zachodu i Chin w kierunku południowej Azji (Indie) oraz Afryki (przede wszystkim tej na południe od Sahary). W prognozach widać spadające globalne znaczenie (pod względem liczby ludności) Europy Zachodniej i Ameryki Północnej (czerwony bąbel na poniższej animacji) oraz rosnące wspomnianej Azji Południowej i Centralnej kosztem Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej. Wyraźnie widoczna jest też rosnąca w populacyjną siłę Afryka Subsaharyjska. 

embed

Spada dzietność

Powyższe prognozy opierają się w dużej mierze na tym, co mamy już teraz, na obecnej strukturze demograficznej państw i widocznych tam od lat trendach demograficznych. Trendy te kształtowane są przede wszystkim przez z jednej strony dzietność, a z drugiej śmiertelność danej populacji. W połączonym regionie Europy i Ameryki Północnej dzietność utrzymuje się niska dzietność - od połowy lat 70. jest na poziomie mniej niż 2 dzieci na kobietę.

To nie tylko europejski problem. Już teraz dwie trzecie mieszkańców świata żyje w kraju, w którym współczynnik dzietności jest poniżej 2,1 - to poziom przyjmowany za minimalny dla zachowania zastępowalności pokoleń przy niskiej śmiertelności populacji. ONZ prognozuje, że z powodu między innymi niskiej dzietności (a czasem także wysokiej emigracji) populacje 61 państw i obszarów w latach 2022-2050 skurczą się o przynajmniej 1 proc. Ogółem, w zeszłym roku średnia dzietność na świecie wyniosła 2,3 - jest ponad dwa razy niższa niż w połowie ubiegłego stulecia. Do połowy obecnego stulecia ma się zmniejszyć do poziomu 2,1 (to średnia ścieżki prognozy ONZ). 

Ale widać tutaj potężne regionalne różnice, a Afryka Subsaharyjska pod względem samej dzietności nie ma konkurencji i w perspektywie prognozy ONZ (2050 rok) nie będzie miała - choć i tam ten wskaźnik spada i dalej będzie wyraźnie spadać.

embed

Raport ONZ zwraca uwagę na zjawisko obserwowane już w przeszłości w różnych miejscach na świecie - z jednej strony zmniejsza się śmiertelność, a z drugiej spada poziom dzietności. To sprawia, że rośnie przeciętna średnia długość życia i spada liczba urodzeń przypadających na jedną kobietę. Rośnie też udział osób starszych w danej populacji. Jednak w przejściowym stadium takiej zmiany demograficznej tych starszych nie przybywa tak szybko, jak ubywa najmłodszych - niższa dzietność nie jest natychmiastowo równoważona przez rosnący udział starszych. Przez pewien czas można za to obserwować tymczasowy wzrost liczby ludności w wieku produkcyjnym w stosunku do połączonych grup osób najmłodszych i najstarszych. W innych słowach: zwiększa się odsetek osób w wieku produkcyjnym, bo jest mniej dzieci, czyli osób w wieku nieprodukcyjnym. To tak zwana dywidenda demograficzna, która może być impulsem do przyspieszenia rozwoju gospodarczego danego kraju czy regionu - teraz taką okazję mogą mieć państwa Afryki Subsaharyjskiej. Warto jednak pamiętać, że jest to okazja (określenie dywidenda sugeruje zysk) przejściowa, bo taki trend w dłuższym terminie może doprowadzić do starzenia się społeczeństwa i zapaści demograficznej.

Starzejemy się 

Ogółem, na poziomie globalnym, powoli się starzejemy. Cztery lata temu liczba emerytów (65 lat i więcej) pierwszy raz przekroczyła liczbę dzieci poniżej piątego roku życia. Obecnie 9,7 proc. światowej populacji to osoby w wieku 65 lat lub starsze. Na początku kolejnej dekady ich udział ma wzrosnąć do 11,7 proc., a w 2050 roku do 16,4 proc. Na teraz największy jest w Europie i Ameryce Północnej - to 18,7 proc. - i będzie rosnąć, ale za trzy dekady region połączonych Azji Wschodniej i Azji Południowo-Wschodniej niemal dogoni Zachód. Globalnie, w 2050 roku tych najstarszych będzie już ponad dwa razy więcej niż najmłodszych. 

embed

Jesteśmy jako populacja starsi także dlatego, że żyjemy coraz dłużej. W 1990 roku średnia oczekiwana przy narodzeniu długość życia wynosiła 64 lata. W ubiegłym roku było to już 71 lat. Przy czym chociaż na świecie rodzi się więcej chłopców niż dziewczynek (106 na 100), a kobiety mają w dodatku wyższy wskaźnik zachorowań i w niektórych rejonach świata trudniejsze dzieciństwo, to jednak żyją dłużej niż mężczyźni. Spodziewana długość życia kobiety (średnia globalna) przy urodzeniu jest o 5,4 lat wyższa niż mężczyzny (73,8 vs. 68,4). W 2050 roku ta oczekiwana długość życia w przypadku kobiet wzrośnie do 79,8 lat, a mężczyzn 74,8 lat, średnia ma wynieść 77,2 lat. 

embed

Oczywiście, jeśli zejść na poziom regionów, różnice są ogromne, bo po jednej stronie skali mamy Australię i Nową Zelandię z obecną średnią na poziomie 84,2 lat, a z drugiej Afrykę Subsaharyjską, gdzie w momencie narodzenia dziecko ma średnio szanse dożycia niespełna 60 lat (59,7 - a to i tak znaczna poprawa, bo w 1990 było to o ponad dekadę mniej - 49,2 lat). Dla regionu Europy i Ameryki Północnej wskaźnik ten wynosi 77,2 lat (kobiety 80,4 lat, mężczyźni 73,9 lat). 

Warto tutaj zauważyć, że mimo spadającej dzietności nie jest tak, że dzieci "nominalnie" rodzi się na świecie mniej. Od końca lat 80. ubiegłego wieku do niedawna pojawiało się ich około 140 milionów rocznie. W ubiegłym roku na świecie urodziły się 134 miliony dzieci. ONZ spodziewa się nieznacznego wzrostu tej liczby, to 138 milionów w latach 2040-2045 - aczkolwiek podkreśla tutaj, że takie prognozowanie demograficzne jest obarczone sporą niepewnością. 

Zobacz wideo "Ubytek populacji w Polsce będzie porównywalny do II wojny światowej"

 

Więcej o: