Wojna trwa, a Rosjanka poleciała w kosmos z amerykańskimi astronautami. Dlaczego? NASA podpisała umowę

Bartłomiej Pawlak
W nocy z czwartku na piątek statek kosmiczny Dragon firmy SpaceX zadokował do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Kapsuła zabrała na ISS dwoje astronautów z USA, jednego z Japonii i - po raz pierwszy w historii - kosmonautkę z Rosji. Jak to możliwe, że Rosjanka poleciała na orbitę amerykańskim statkiem w kosmos w obliczu wojny i sankcji? To efekt umowy, którą w lipcu NASA podpisała z rosyjską agencją Roskosmos.
Zobacz wideo Tak wyglądało powitanie astronautów z kapsuły Crew Dragon na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej

Statek Crew Dragon wystartował w kosmos na szczycie rakiety Falcon 9 w środę wieczorem czasu polskiego). Po prawie 30 godzinach lotu kapsuła dotarła do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a po niespełna dwóch godzinach otwarto właz i wpuszczono załogę na pokład ISS.

Rosjanka poleciała z amerykańskiej ziemi w kapsule SpaceX

Większą sensację od samego lotu wzbudziła jednak załoga Dragona. Na pokładzie znalazło się bowiem dwóch Amerykanów - astronauta Josh Cassada i astronautka Nicole Mann z agencji NASA (stała się też pierwszą w historii rdzenną Amerykanką w kosmosie), Japończyk Koichi Wakata z JAXA oraz Rosjanka Anna Kikina z Roskosmosu.

Loty Amerykanów i Japończyków w kapsułach Dragon nie są niczym nowym. Ci pierwsi w ramach w pełni operacyjnych misji programu Commercial Crew Program startowali już 13, a ci drudzy 3 razy (w ramach lotu testowego w maju 2020 roku poleciało w kosmos jeszcze dwóch Amerykanów). Lot Rosjanki na pokładzie SpaceX to jednak wydarzenie bez precedensu.

Żaden kosmonauta lub kosmonautka Roskosmosu nie leciała wcześniej w kosmos w ramach Commercial Crew Program, który jest obecnie jedynym amerykańskim programem, pozwalającym przetransportować ludzi na ISS. Przed jego powstaniem po raz ostatni Rosjanin poleciał w kosmos z amerykańskiej ziemi w 2002 roku, gdy NASA realizowała jeszcze loty wahadłowcami (program STS zakończono w 2011 roku).

Dlaczego NASA zabrała rosyjską kosmonautkę w kosmos?

Dlaczego jednak statek Dragon zabrał na orbitę człowieka Roskosmosu? Warto zaznaczyć, że nie był to przejaw dobrej woli należącej do Elona Muska firmy SpaceX, która komercyjnie realizuje loty kosmiczne w ramach misji zlecanych przez NASA i nie ma wpływu na dobór astronautów.

Pojawienie się rosyjskiej kosmonautki na pokładzie Dragona to efekt umowy, którą NASA podpisała z rosyjskim Roskosmosem w lipcu br. Porozumienie zakłada rotacyjne loty rosyjskich kosmonautów na amerykańskich statkach kosmicznych (obecnie jedynie od SpaceX, ale w przyszłości również od Boeinga) i amerykańskich astronautów na rosyjskich statkach.

Umowa opiera się na zasadzie wzajemności. Na pokład Dragona NASA wpuszcza jednego Rosjanina, ale w zamian Roskosmos zezwoli na lot jednego Amerykanina z rosyjską załogą. Pierwszy lot amerykańskiego astronauty Francisco Rubio na pokładzie Sojuza (w ramach misji Sojuz MS-22) odbył się 21 września br. z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Amerykanin zajął miejsce w statku wraz z Rosjanami Sergiejem Prokopiewem i Dmitrijem Petelinem. Teraz - opierając się na tej zasadzie - z przylądka Canaveral poleciała rosyjska kosmonautka.

Było to możliwe dzięki temu, że SpaceX rozpoczęło w 2020 roku realizację lotów załogowych na orbitę w ramach wspomnianego Commercial Crew Program. Wcześniej Amerykanie - nie mając własnego statku zdolnego zabrać ludzi na ISS - musieli korzystać z rosyjskich Sojuzów, płacąc krocie za miejsce na pokładzie. NASA woli zapłacić rodzimej firmie SpaceX, a z kosmodromu Bajkonur będzie wysyłać swoich astronautów jedynie na zasadzie wymiany barterowej.

Kolejny taki łączony lot będzie miał miejsce w lutym 2023 roku, gdy Amerykanie wyślą w kosmos Rosjanina Andreia Fediaeva. Na pokład wejdą też Amerykanie Stephen Bowen i Warren Hoburg i astronauta Zjednoczonych Emiratów Arabskich Sultan Al Neyadi. Roskosmos odwdzięczy się natomiast w marcu, gdy do Sojuza wejdzie amerykańska astronautka Loral O'Hara i Rosjanie Nikolai Chub i Oleg Kononienko.

Dlaczego NASA podpisała umowę z Roskosmosem?

Inna sprawa to powody, dla których agencje NASA i Roskosmos zdecydowały się na takie porozumienie, w obliczu wojny i licznych sankcji nakładanych na Rosję. Znamy jedynie te oficjalne. Roskosmos ogłosił, że "porozumienie leży w interesie Rosji i Stanów Zjednoczonych i będzie promować rozwój współpracy w ramach programu ISS" oraz że ułatwi "eksplorację kosmosu w celach pokojowych" - cytował w lipcu Reuters.

NASA tłumaczyła z kolei, że Międzynarodowa Stacja Kosmiczna to efekt pracy nie tylko USA, Europy, Kanady i Japonii, ale również Rosji. Agencja dodała, że umowa ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa ISS. "Wspólne loty załogowe sprawią, że na pokładzie stacji zawsze będą znajdować się odpowiednio przeszkoleni członkowie załogi do niezbędnej konserwacji [stacji - red.] i spacerów kosmicznych" - podała NASA w oświadczeniu.

Nieoficjalnie można domyślać się, że taka współpraca obu stronom po prostu się opłaca. Jeśli NASA chce wysłać na ISS jednego astronautę lub astronautkę, nie będzie organizować osobnej misji i płacić SpaceX za jej realizację. Byłoby to ekonomicznie nieopłacalne (nawet jeśli pozwoliłyby na to zasady bezpieczeństwa). Nie zawsze będzie mogła też zabrać pełną, czteroosobową załogę, bo przestrzeń na ISS jest ograniczona. NASA wyśle w takiej sytuacji swojego człowieka Sojuzem z Rosjanami, a Roskosmos Dragonem z Amerykanami.

Umowę ogłoszono tuż po mianowaniu nowego szefa Roskosmosu

Znamy za to okoliczności, w jakiś podpisano porozumienie. Stało się to dosłownie chwilę po tym, gdy stanowisko szefa Roskosmosu stracił Dmitrij Rogozin, niezwykle antyzachodni i skrajnie nacjonalistyczny polityk. Umowa podobno miała zostać podpisana już znacznie wcześniej, ale rozmowy zapewne przerwała agresja Rosji na Ukrainę i - jak można się domyślać - wybryki Rogozina.

Były już szef Roskosmosu od wybuchu wojny zaśmiecał internet kłamliwymi, propagandowymi treściami, otwarcie opowiadał się za wojną z Ukrainą, groził rychłym zerwaniem współpracy w ramach ISS w odwecie za sankcje nałożone na Rosję (ale obietnicy nie dotrzymał) i nieuniknionym zniszczeniem stacji, a nawet jej upadkiem na jedno z amerykańskich lub europejskich miast. Zasłynął też kłótniami z Elonem Muskiem na Twitterze, którymi zajmował się w przerwach między kolejnymi groźbami kierowanymi w stronę Zachodu.

To właśnie za kadencji Rogozina na Międzynarodową Stację Kosmiczną wysłano rosyjskich kosmonautów z flagami stworzonych przez Rosję pseudorepublik Donieckiej i Ługańskiej. Na początku lipca kosmonauci - zapewne na polecenie szefa swojej agencji - świętowali w kosmosie upadek Lisiczańska, strategicznego miasta w Donbasie. Wcześniej zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie twierdzili, że wspólna stacja kosmiczna musi być apolityczna.

Najwyraźniej NASA z jakiegoś powodu zapomniała o wojnie na Ziemi oraz sporach w kosmosie i dogadała się z nowym szefem Roskosmosu. Na stanowisko to mianowany został Jurij Borisow, były wicepremier odpowiedzialny za rosyjski przemysł zbrojeniowy.

Więcej o eksploracji kosmosu przeczytasz na Gazeta.pl

Więcej o: