1317 dni temu odbyło się referendum, w którym 52 proc. głosujących opowiedziało się za brexitem. Z perspektywy czasu należy ocenić je jako kluczowe dla dążeń części Brytyjczyków chcących wyjścia z UE. Po wieloletnich negocjacjach pomiędzy UE a kolejnymi premierami Wielkiej Brytanii ostatecznie 31 stycznia o północy czasu polskiego (o 23:00 czasu brytyjskiego) brexit stał się faktem. Datę tę należy uznać jednak za początek faktycznego procesu wyjścia Zjednoczonego Królestwa ze struktur Wspólnoty Europejskiej, który zakończy się dopiero za kilkanaście miesięcy.
Boris Johnson wygłosił krótkie przemówienie o optymistycznym wydźwięku, w którym podkreślał wagę brexitu. - Dla wielu osób jest to niesłychany moment pełen nadziei, moment, o którym myśleli, że nigdy nie nadejdzie. Oczywiście jest również wielu, którzy są zaniepokojeni i odczuwają stratę. Jest też trzecia grupa - ci, którzy bali się, że ta kłótnia nigdy się nie skończy - powiedział. - Zadaniem rządu, moim zdaniem, jest zjednoczenie tego kraju, zrobienie kroku naprzód. Ale najważniejsze, co dziś trzeba zaakcentować - to nie jest koniec, lecz początek - stwierdził.
Premier Wielkiej Brytanii mówił też o "odzyskanej suwerenności". - Chodzi o dokonanie zmian, na które ludzie zagłosowali. Może to odbyć się przez sprawowanie kontroli nad imigracją (...), wolny handel czy po prostu tworzenie prawa tak, by było korzystne dla Brytyjczyków. Sądzę, że to słuszny, zdrowy i demokratyczny wybór.
- UE w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat obrało drogę, która dłużej nie pasuje Wielkiej Brytanii - mówił. Podkreślił, że Brytyjczycy opowiedzieli się za tym w referendach dwa razy. Zaakcentował, że chodzi nie tylko o zmiany w prawie, lecz "prawdziwą narodową zmianę" i "nową erę". - Wierzę, że odniesiemy sukces, niezależnie od tego, jakie trudności staną nam na drodze - zakończył.
W centrum Londynu na brexitowych uroczystościach głos zabrał Nigel Farage, były lider UKIP-u, czyli eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa. - Dzisiejszym prawdziwym wygranym jest demokracja. Wierzę, że powinniśmy być proeuropejscy, ale nie prounijni - powiedział.
Zwolennicy brexitu w Londynie Fot. Frank Augstein / AP Photo
Oczywiście nie wszyscy cieszą się z brexitu, jednak dziś zdecydowanie przebijają się głosy zwolenników odłączenia od Unii Europejskiej. Tłumy na londyńskim Parliament Square odliczały do godziny wyjścia z UE, a także wyśpiewały "Boże, chroń Królową", hymn Wielkiej Brytanii. Nie brakuje tych, którzy hucznie obchodzą brexit.
Do końca 2020 roku trwać będzie tzw. okres przejściowy. Wielka Brytania utraci prawo głosu w Unii Europejskiej, ale musi przestrzegać praw Wspólnoty. Oznacza to, że przez 11 miesięcy wciąż obowiązywać będą cztery swobody wspólnego rynku: przepływu ludzi, towarów, usług oraz kapitału. W tym okresie Polacy wciąż będą mogli pracować na wyspach bez prawa pobytu.
Czytaj także: Brexit. Boris Johnson powie o "początku" i "świcie nowej ery". Big Ben będzie milczeć
Od 31 stycznia do 31 grudnia 2020 roku odbywać się będą negocjacje pomiędzy Wielką Brytanią a Unią Europejską na różnych płaszczyznach, przede wszystkim w sprawach gospodarczych. Z perspektywy Polski oraz UE niekorzystnym scenariuszem będzie tzw. twardy brexit, czyli brak umowy o wolnym handlu. Boris Johnson zapowiedział, że nie ma szans na przedłużenie brexitu.
Brexit Polacy mogą odczuć na własnej skórze na różne sposoby. Przede wszystkim w Wielkiej Brytanii przebywa kilkaset tysięcy Polaków, którzy w przyszłości będą musieli mieć prawo pobytu, aby wciąż mieszkać na wyspach. Na razie, 400 tys. polskich emigrantów nie złożyło wniosków w tej sprawie. Mają oni czas do końca 2020 roku.
Ostatnio informowaliśmy również, że istnieje ryzyko, że 20 tys. osób w Polsce straci pracę z powodu brexitu. Nie jest to jednak przesądzone. Kluczowe dla losów Polaków, ale także Wielkiej Brytanii oraz Unii Europejskiej będą warunki porozumienia pomiędzy zainteresowanymi stronami. Jeśli nie dojdzie do niego na płaszczyźnie gospodarki, pojawią się bariery handlowe. Oznaczać to może m.in. wprowadzenie ceł oraz liczniejszych kontroli. Stracą na tym polskie firmy, gdyż 8 proc. naszego eksportu trafia do Wielkiej Brytanii. Najbardziej mogą stracić firmy zajmujące się produkcją oraz sprzedażą artykułów rolno-spożywczych, gdyż 1/5 eksportowanych stanowią produkty tego typu.
>>> Czytaj także: Brexit źródłem niepewności dla Polaków. "To nie jest początek końca, tylko koniec początku"
Jeśli chodzi o Polskę, nasze relacje były silne, zanim Wielka Brytania została członkiem Unii, a także później, kiedy Wielka Brytania w Unii była, a Polska jeszcze nie. I myślę, że te relacje pozostaną silne, kiedy Polska będzie w Unii, a Wielka Brytania już nie - z bardzo wielu powodów, powiązań handlowych, współpracy naukowej, powiązań między ludźmi.
- powiedział w rozmowie z Next.Gazeta.pl ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce.
>>> Przeczytaj całą rozmowę: Brexit wcale się nie kończy. Ambasador Wielkiej Brytanii: Nie można pominąć ryzyka braku porozumienia na czas