2022 rok zapowiada się w polskiej gospodarce mimo wszystko dość pozytywnie. A raczej nie mimo wszystko, a mimo inflacji. Wygląda na to, że ta łatwo nie odpuści. Zgodnie z aktualnymi prognozami ekonomistów, jej szczyt powinniśmy zobaczyć w pierwszej połowie 2022 r., zapewne po wygaśnięciu rozwiązań z tarczy antyinflacyjnej. Wówczas na "liczniku" możemy zobaczyć nawet ponad 9-procentową inflację roczną.
Schodzenie ze szczytu inflacji, zgodnie z prognozami ekonomistów, nie będzie błyskawiczne. Pod koniec 2022 r. inflacja roczna ma sięgać ok. 6 proc. Średnioroczna inflacja (a więc średnia z comiesięcznych odczytów) w 2022 r. w przewidywaniach ekonomistów zwykle oscyluje wokół ok. 7-8 proc. Dla porównania średnioroczna inflacja w 2021 r. wyniesie ok. 5-5,1 proc. (zależnie od inflacji w grudniu - szybki szacunek GUS poda w piątek 7 stycznia br.).
Według ekspertów z Polskiego Instytutu Ekonomicznego obecnie największym ryzykiem dla polskiej gospodarki jest pojawienie się spirali cenowo-płacowej. To niebezpieczny i trudny do zatrzymania mechanizm, w którym wzrost płac i cen nawzajem się nakręcają. Grozi on utrwaleniem wysokiego tempa wzrostu cen.
W walce z inflacją pomóc mają podwyżki stóp procentowych dokonywane przez Radę Polityki Pieniężnej. Obecnie referencyjna stopa NBP wynosi 1,75 proc. (choć zapewne już we wtorek 4 stycznia RPP znów ją podniesie). Według ekonomistów w ciągu najbliższych kilku miesięcy główna stopa w Polsce podskoczy do ok. 3,5-4 proc., a może nawet wyżej.
Podwyżki stóp oznaczają oczywiście m.in. droższy kredyt. Chodzi nie tylko o już spłacane kredyty mieszkaniowe w złotych, ale i prawdopodobnie dużo wyższe oprocentowanie nowych pożyczek gotówkowych czy kredytów hipotecznych. Podwyżki stóp sprawiają też, że banki nieco więcej płacą na lokatach. Droższy kredyt mieszkaniowy i nieco wyższe zyski z lokat powinny m.in. wyraźnie zahamować wzrosty cen nieruchomości w Polsce.
Podwyżki stóp oznaczają także hamowanie gospodarki. Według prognoz ekonomistów ankietowanych przez "Dziennik Gazetę Prawną" PKB Polski urośnie w 2022 r. o około 3 proc. Gospodarka będzie więc rosnąć, ale wolniej niż w 2021 r. Podobnie wolniej rosnąć mają też "składowe" PKB, m.in. konsumpcja i inwestycje.
Wciąż dobra powinna być też sytuacja na rynku pracy - płace mają rosnąć, a stopa bezrobocia rejestrowanego powinna spaść do ok. 5 proc. (w listopadzie 2021 r. wyniosła 5,4 proc.). W miarę możliwości warto jednak korzystać z dobrej sytuacji na rynku pracy.
Prawidła ekonomii mówią, że efektem podwyżek stóp jest schłodzenie gospodarki, w tym rynku pracy. Mogłoby to oznaczać nawet duży wzrost bezrobocia, choć w polskich warunkach raczej skończy się "tylko" na osłabieniu rynku pracownika.
Sytuacja na rynku pracy jest na tyle dobra, że wyższe stopy procentowe będą przede wszystkim ograniczać popyt na pracę, ale w formie niezaspokojonych wakatów. Niekoniecznie będzie musiało dojść do fali zwolnień, bardziej ograniczone zostanie poszukiwanie pracowników
- mówił niedawno w Gazeta.pl Marcin Kujawski, ekonomista BNP Paribas. Można zatem powiedzieć, że jeśli marzy nam się podwyżka (a tym bardziej sowita), to lepiej o niej pomyśleć zawczasu.
Dodatkowym ryzykiem dla gospodarki oraz rynku pracy może być to, co dziś dzieje się m.in. w przemyśle. Ignacy Morawski, główny ekonomista "Pulsu Biznesu", obawia się, że polska gospodarka jest obecnie wręcz za bardzo rozgrzana. - Teraz mamy wahadełko w jedną stronę, w 2022 może być w drugą - pisał Morawski po bardzo wysokich danych o produkcji przemysłowej w Polsce za listopad br.
W obliczu obaw o kolejne restrykcje dalsze wzrosty cen surowców czy materiałów oraz problemy logistyczne, wiele firm buduje bardzo pokaźne zapasy. A rosnące zapasy dziś oznaczają, że za jakiś czas z kolei nowych zamówień będzie mniej, obniży się aktywność gospodarcza.
Niepewność gospodarcza sprawia, że w reakcji na zaburzenia łańcuchów dostaw w 2021 roku firmy zwiększyły zakupy produktów, zastępując czasami model "just in time" [dokładnie na czas - red.] modelem "just in case" [na wszelki wypadek - red.]. Jeżeli z czasem łańcuchy dostaw zostaną udrożnione, może to sprawić, że firmy z nadmiernymi zapasami mogą zdecydować się na znaczne zmniejszenie zamówień. Odbiłoby się to na aktywności gospodarczej i mogłoby stanowić potencjalny impuls recesyjny/deflacyjny
- opisywali w grudniu taki scenariusz ekonomiści banku Citi Handlowy.
Na koniec ważne zastrzeżenie. Prognozy są "tylko" prognozami. Ekonomiści podkreślają, że obecnie w gospodarce mamy tyle niepewności (związanych z pandemią, wychodzeniem gospodarek z kryzysu, z kryzysem energetycznym czy czynnikami geopolitycznymi), że przewidywanie jest szczególnie trudne. Dobrym przykładem są prognozy inflacji z początku 2021 r. Nikt nie przewidział, że pod koniec roku może ona wynosić w Polsce aż ok. 8 proc.