Wzrost cen w Czechach przyspieszył do galopu. Inflacja w styczniu sięgnęła 9,9 proc. rok do roku wobec 6,6 proc. w grudniu. To najszybszy wzrost w tym ujęciu od lipca 1998 roku (wtedy był na poziomie 10,4 proc.) - podał czeski urząd statystyczny. Poniedziałkowe dane są zaskoczeniem, bo o ile eksperci zakładali solidne przyspieszenie, to średnia ich oczekiwań zakładała wynik na poziomie 9,3 proc. rok do roku.
W ujęciu miesiąc do miesiąca inflacja wyniosła 4,4 proc. i to z kolei jest najszybsze tempo wzrostu cen od stycznia 1993 roku. Energia elektryczna w miesiąc podrożała aż o 38,6 proc., a gaz o 31,3 proc. To podbiło wskaźnik o 1,4 punktu procentowego.
Więcej wiadomości z gospodarki na stronie głównej Gazeta.pl>>>
To, co zadziało się w zakresie energii w ujęciu miesiąc do miesiąca, nie było zaskoczeniem (sam wzrost, pytanie o jego skalę). Nowy centroprawicowy rząd Petra Fiali zapowiedział już wcześniej odwrót od zerowego VAT na sprzedaż energii. Takie rozwiązanie wprowadził poprzedni rząd Andreja Babisa pod koniec ubiegłego roku i obowiązywało ono w listopadzie i grudniu. To zresztą tylko część działań mających chronić budżet państwa. Wymieniał je kilka tygodni temu ekspert OSW zajmujący się czeską gospodarką, Krzysztof Dębiec.
Z drugiej strony, nowe władze podniosły wysokość dodatków mieszkaniowych, o które mogą ubiegać się Czesi i które mają częściowo zrównoważyć wzrost cen energii.
W styczniu w Czechach drożała też mocno żywność. Tylko w skali miesiąca ceny na przykład ziemniaków wzrosły o 8,6 proc., a jajek o 12,9 proc.
W ujęciu rok do roku trendy są podobne. I tutaj ceny wzrosły szczególnie mocno w przypadku kategorii "mieszkanie, woda, elektryczność, gaz i inne paliwa". Prąd podrożał w styczniu o 18,8 proc. rdr w porównaniu ze spadkiem cen o 15 proc. w grudniu (ale wtedy, jak pamiętamy, funkcjonował zerowy VAT). Gaz ziemny podrożał o 21,5 proc. (miesiąc wcześniej taniał o 7,9 proc.). W przypadku żywności wciąż wysoki był wzrost cen olejów i tłuszczów (+25,9 proc. rok do roku), pieczywo i zboża podrożały (jako grupa) o 9,4 proc., ziemniaki oraz mleko UHT po 16 proc., a cukier o 21,1 proc.
Wyliczamy to wszystko, bo wygląda (z pominięciem energii, gdzie jest specyficzna sytuacja) podobnie jak w Polsce. I nie tylko w Czechach żywność drożeje. Wysoką miesięczną dynamikę przed weekendem pokazały Węgry, a wcześniej Niemcy.
Ogółem inflacja na Węgrzech także zaskoczyła. W styczniu wyniosła 7,9 proc. rok do roku, a oczekiwano, że zatrzyma się na grudniowym poziomie 7,4 proc. Jest tym samym najwyższa od sierpnia 2007 roku. Żywność ogółem w tym ujęciu (rok do roku) zdrożała aż o 10,1 proc. Poza żywnością i Węgrzy więcej musieli płacić za paliwa, gaz i energię elektryczną. Ceny paliw pomógł utrzymać na niższych poziomach limit, który obowiązuje od połowy listopada do połowy lutego. Viktor Orban już zasygnalizował, że będzie chciał przedłużyć go na kolejne trzy miesiące (w przypadku Węgier warto pamiętać, że w kwietniu odbędą się tam wybory parlamentarne). Od początku tego miesiąca na Węgrzech obowiązują też (na trzy miesiące) ceny regulowane dla sześciu podstawowych towarów spożywczych. Według analityków, nie zahamuje to wzrostu cen żywności.
Inflacyjny odczyt za styczeń był wyższy od spodziewanego także w Rumunii i Słowacji.
Dane z naszego regionu Europy sprawiają, że część ekspertów umacnia się w prognozie z górnego przedziału widełek dla odczytu dla Polski. Średnia oczekiwań zakłada wzrost inflacji do 9,3 proc. z 8,6 proc. w grudniu. Ale rozstrzał jest spory, bo między 8,6 a 10,5 proc. Na przykład ekonomiści największego polskiego banku, PKO BP, prognozują styczniową inflację na poziomie 10 proc. i piszą o dużym ryzyku mocnego wzrostu cen żywności w naszym kraju.
Główny Urząd Statystyczny poda dane za styczeń we wtorek 15 lutego.