Tym razem to nie putinflacja. Inflacja bazowa jeszcze nigdy nie była taka wysoka

Inflacja z wyłączeniem cen żywności i energii w marcu wybiła się do rekordowo wysokiego poziomu - wynosi już blisko 7 proc. Wzrosły też trzy pozostałe miary inflacji bazowej, podawane przez NBP. Inflacyjny rdzeń trzyma się mocno i bez pomocy Putina.

Ceny różnych rodzajów produktów zależą często od czynników mocno zewnętrznych, nieprzewidywalnych i zmiennych. Na przykład żywność może drożeć lub tanieć w zależności od pogody wpływającej na wysokość i/lub jakoś plonów czy też chorób dotykających hodowle. Ceny energii bywają uzależnione od decyzji politycznych, państwa regulują też czasem cenniki niektórych np. usług.

Zobacz wideo Premier mówi o "putinflacji". Słusznie? Kotecki: Niektórzy mówią, że to jest naciąganie nierzeczywistości na rzeczywistość

Inflacja bazowa bije rekord

Dlatego, by lepiej zrozumieć charakter zmian cen, NBP publikuje cztery wskaźniki inflacji bazowej. "Przy wyliczaniu wskaźników inflacji bazowej analizie są poddawane zmiany cen w różnych segmentach tego koszyka. To pozwala lepiej identyfikować źródła inflacji i trafniej prognozować jej przyszłe tendencje. Pozwala też określić, w jakim stopniu inflacja jest trwała, a w jakim jest kształtowana np. przez krótkotrwałe zmiany cen wywołane nieprzewidywalnymi czynnikami" - pisze polski bank centralny w komunikacie. 

Wspomniane wcześniej żywność i energia to komponenty inflacji, które są najbardziej zmienne. I najpopularniejszym wskaźnikiem inflacji bazowej jest ujęcie bez cen tych z dwóch grup. Wskaźnik ten wzrósł w marcu do 6,9 proc. rok do roku - jak wyliczają ekonomiści mBanku w szybkim komentarzu na Twitterze, do 7 proc. zabrakło dwóch tysięcznych proc. 

To jednocześnie najwyższy poziom w historii publikowania takich danych, czyli od 2001 roku. Zwiększyły się też pozostałe miary inflacji bazowej. Wskaźnik po wyłączeniu cen administracyjnych wyniósł w marcu 10,6 proc. w porównaniu z 8,0 proc. miesiąc wcześniej, po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych 7,9 proc. wobec 7,5 proc. przed miesiącem, a 15-proc. średnia obcięta, czyli inflacja z wyłączeniem 15 procent koszyka cen o najmniejszej i największej dynamice 7,8 proc. wobec 7 proc. w lutym. 

Inflacja. Gdzie jest Putin? 

Wróćmy jednak do inflacji z wyłączeniem cen żywności i energii. Jej wzrost pokazuje, że choć są tacy, którzy lubią mówić o tzw. putinflacji lub - jak niedawno prezes NBP - o inflacji wojennej, to całości wzrostu cen konsumpcyjnych (CPI) w ten sposób nie można wyjaśnić. Ekonomiści Pekao SA, którzy na początku kwietnia opublikowali raport na ten temat, szacowali, że wojna a wcześniej działań Rosji podbijających np. ceny energii w Europie odpowiadają za około 1/3 całej inflacji CPI w Polsce. 

Więcej wiadomości z gospodarki na stronie głównej Gazeta.pl>>> 

To ważne z punktu widzenia polityki monetarnej banku centralnego oraz polityki fiskalnej rządu. Na inflację pochodzącą z zewnątrz nie mają oni wpływu, ale na to, co dzieje się wewnątrz kraju, już jak najbardziej. Szczególnie, że to właśnie działania tych podmiotów w części inflację przez parę lat nam podbijały. Mało kto już teraz pamięta, jak jeszcze przed pandemią pojawiały się sygnały drożejących usług w konsekwencji wzrostu presji płacowej (podnoszenie pensji minimalnej) oraz ogólnie mocnego rynku pracy. I także przed COVID-19 wprowadzono 500 plus na każde dziecko, później pojawiły się dodatkowe emerytury - "trzynastki", a nawet "czternastki". Po wybuchu pandemii w gospodarkę wpompowano ogromne pieniądze z ratunkowych tarcz, a niedawno pojawiła się jeszcze tzw. tarcza antyinflacyjna. Jednocześnie od marca 2015 roku do ostatniej jesieni mieliśmy rekordowo niskie stopy procentowe (główna najpierw 1,5, a potem 0,1 proc.), napędzające tańsze kredytowanie - czyli znowu dorzucające pieniądze do gospodarki. Abstrahując zupełnie od słuszności wymienionych wyżej działa, więcej pieniędzy i więcej wydatków to wyższe ceny - inflacja. Za to trudno winić tzw. putinflację. 

Gaz putinowskiej Rosji (zdjęcie ilustracyjne) Putinflacja. Inflacja to wina Putina. Wypowiedział wojnę ekonomiczną

Oczywiście, w inflacji bazowej zawarte są także efekty na przykład zakłócanych lub przerywanych łańcuchów dostaw, co obserwowaliśmy od początku pandemii (a teraz podbija to wojna w Ukrainie), ale też istotna jej część pochodzi z wewnątrz gospodarki, która przez kilka lat się rozgrzewała.

Teraz RPP, podnosząc co miesiąc stopy procentowe, próbuje sytuację schłodzić. Brutalnie mówiąc, chodzi o to, by pieniędzy po poniesieniu niezbędnych wydatków było mniej i by do tych zbędnych nie dochodziło. Jeśli będziemy mniej wydawać, jest szansa, że ceny zaczną rosnąć wolniej. Prezes polskiego banku centralnego odnosząc się do kredytów hipotecznych powiedział niedawno tak: "Obserwujemy to z dnia na dzień. Te kredyty zostały w tej chwili zastopowane, oczywiście nie do zera, ale zostały zastopowane. Ale taki jest cel właśnie tego działania, żeby zdusić, zmniejszyć ilość pieniądza, który wchodzi na rynek".

Adam Glapiński, prezes NBP, 7 kwietnia 2022 r. Szybki koniec podwyżek stóp? Nic z tego. Prezes NBP podał datę

Więcej o: