W listopadzie o kredyt hipoteczny starało się 13,6 tys. osób (a dokładnie potencjalnych kredytobiorców). Tyle nowych wniosków złożonych w bankach odnotowało Biuro Informacji Kredytowej. Rok temu w tym samym miesiącu podobnych wniosków było 36,74 tys., co oznacza spadek o 63 proc. To jeszcze i tak wcale nie znaczy, że wszyscy ci wnioskujący ostatecznie zaciągną kredyt (informację o rzeczywiście udzielonych kredytach BIK podaje kilkanaście dni po wstępnych danych o wnioskach).
W porównaniu z październikiem wnioskujących było o 2,4 proc. mniej. To też oznaka, że poprawy nie widać, bo jeszcze niedawno można było mieć na to lekką nadzieję - w październiku BIK obserwował wzrost w ujęciu miesiąc do miesiąca.
- Jest to jeden z najniższych wyników od stycznia 2007 r. czyli od 15 lat, odkąd BIK analizuje liczbę wnioskodawców - mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej.
Wartość wszystkich zapytań o kredyty mieszkaniowe spadła o 65 proc. w ujęciu rocznym. Niższa jest też średnia wartość wnioskowanego kredytu - w listopadzie wyniosła 337,47 tys. zł, o 5,6 proc. mniej niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku. Ten spadek widać, mimo że ceny mieszkań wciąż są wyższe niż przed rokiem. To może być efekt tego, że sprzedają się teraz lepiej mieszkania małe - całościowo tańsze (choć nie w przeliczeniu w złotych za metr kwadratowy powierzchni), a także częściej wybierane pod inwestycje.
Rodzin, szukających większych mieszkań, na takie zakupy po prostu już nie stać. Z jednej strony odstraszać może wysokość miesięcznych rat kredytu przy tak wysokich stopach procentowych, z drugiej, przeciętna zdolność kredytowa drastycznie spadła. Według niedawnych wyliczeń HRE Investments w listopadzie zdolność przykładowej trzyosobowej rodziny wyniosła 427 tys. zł. Wprawdzie nieco więcej niż latem tego roku (wtedy było to poniżej 400 tys. zł), ale wciąż drastyczniej mniej niż jeszcze rok-dwa lata temu. Latem 2020 roku taka przeciętna zdolność oscylowała w okolicach 750 tys. zł. A mieszkania są droższe niż wtedy.
- Wysokie stopy procentowe, zaostrzenie wymogów regulacyjnych oraz obawy przed skutkami spowolnienia gospodarczego, skutecznie i na dłużej zamroziły popyt na kredyty mieszkaniowe - mówi Waldemar Rogowski. Jego zdaniem, "w grze jest raczej scenariusz negatywny". By rynek kredytów hipotecznych się odbudował, wzrosnąć musiałaby zdolność kredytowa, a ta zależy od stóp procentowych, wynagrodzeń, cen mieszkań i kosztów utrzymania. - Na ten moment najbardziej prawdopodobny jest spadek cen nieruchomości, wynagrodzenia realnie od kilku miesięcy spadają, a stopy procentowe raczej nie zostaną obniżone w najbliższym czasie, podobnie jak inflacja, która raczej jeszcze zwiększy koszty utrzymania gospodarstw domowych - uważa główny analityk BIK.
Od razu jednak studzi apetyt na duże przeceny. - W przypadku nieruchomości nie liczyłbym jednak na jakieś spektakularne obniżki rzędu 20-30 proc., które istotnie zwiększyłyby zdolność kredytową, a tym samym pobudziły popyt na kredyty mieszkaniowe - mówi.
Według danych NBP za trzeci kwartał tego roku, średnia cena transakcyjna (zatem ta, która znalazła się w akcie notarialnym) sprzedaży mieszkań dla siedmiu największych miast (Gdańsk, Gdynia, Łódź, Kraków, Poznań, Warszawa, Wrocław) wyniosła 11 325 zł/m2 na rynku pierwotnym - to o 17,5 proc. więcej niż w trzecim kwartale zeszłego roku. Na rynku wtórnym, czyli nie od dewelopera, a za mieszkanie "używane" w tych miastach średnio płacono 10 274 zł/m2, o 8,3 proc. więcej niż rok temu. To ujęcie roczne. Jeśli jednak przyjrzeć się ujęciu kwartał do kwartału, można znaleźć miasta (na liście badanych przez NBP 17), w których ceny w aktach notarialnych były już niższe. Więcej na ten temat pisaliśmy w poniższym tekście:
Kilka dni temu z kolei pojawił się raport portalu rynekpierwotny.pl za listopad. Wynika z niego, że choć sprzedaż mieszkań siadła, to ich ceny wcale nie. W ubiegłym miesiącu deweloperzy w siedmiu największych miastach (Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk, Łódź, Poznań, Katowice) sprzedali niespełna 2,7 tys. mieszkań - o 17 proc. mniej mieszkań niż w październiku. W ciągu 11 miesięcy tego roku łącznie na rynku pierwotnym sprzedano blisko 31 tys. mieszkań, o ponad jedną trzecią mniej niż w tym samym okresie 2021 roku. A ceny? W danych rynekpierwotny.pl widać, że z miesiąca na miesiąc zmieniły się w niewielkim stopniu - wyraźnego spadku nie widać.
"W tej sytuacji deweloperzy mogą liczyć głównie na inwestorów kupujących mieszkania za gotówkę, np. z myślą o wynajmie lub takich, którzy chcą poprawić swoje warunki mieszkaniowe. Chcąc spełnić oczekiwania zamożnych klientów, deweloperzy oferują im mieszkania w atrakcyjnej lokalizacji i wysokim standardzie" - czytamy w raporcie. Warto zwrócić uwagę na to, że portal bada ceny ofertowe, a ostatecznie w wielu przypadkach cena sprzedaży może być niższa. W ostatnim czasie pojawiają się kolejne przykłady kuszenia deweloperów różnymi promocjami.