Glapiński znów w roli głównej. Komentuje kolejną podwyżkę stóp. "Problem inflacji pochodzi z zewnątrz"

- W najbliższych miesiącach inflacja pozostanie wysoka, choć powinna się nieco obniżać - prognozował prezes NBP Adam Glapiński podczas czwartkowej konferencji prasowej. Dodawał, że prawdopodobnie w październiku RPP podniesie stopy o 25 punktów bazowych lub nie zdecyduje się na podwyżkę. Jak w zasadzie na każdej konferencji prasowej, Glapiński chwalił działania rządu i NBP, ciskając jednocześnie piorunami w kierunku Brukseli, Niemiec oraz swoich krytyków.
Przez ostatnie kwartały podejmowaliśmy decyzje o podwyżkach stóp przy wysokiej inflacji, ale korzystnej koniunkturze gospodarczej, która utrzymywała się mimo wojny w Ukrainie. Obecnie inflacja nadal rośnie, choć znacznie wolniej niż dotychczas. Sytuacja w gospodarce nadal jest bardzo korzystna, ale widzimy coraz więcej sygnałów spowolnienia aktywności

- powiedział prezes Narodowego Banku Polskiego podczas czwartkowej konferencji prasowej. Wydarzenie rozpoczęło się o godzinie 15:00. Jednocześnie dodawał, że określenie "kryzys" w obecnej sytuacji gospodarczej jest "absolutnie nieadekwatne".

Mamy cały czas do czynienia z bardzo szybkim wzrostem gospodarczym. Mamy wysoką i uporczywą inflację, ale tego nie można nazwać kryzysem

- dodawał szef NBP. W drugim kwartale PKB Polski wzrósł o 5,5 proc. rok do roku, choć kwartał do kwartału spadł o 2,1 proc. Jak mówił Glapiński, wynikało to głównie ze spadającej dynamiki zapasów. - Dane o PKB w drugim kwartale były relatywnie korzystne - ocenił Glapiński.

Zapowiada się recesja w wielu krajach, ale nie w Polsce

- przewiduje Glapiński.

Zobacz wideo
  • Więcej o gospodarce przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl

Glapiński: inflacja pochodzi z zewnątrz, chodzi o szoki energetyczne

Jak wyjaśniał Glapiński, polską i europejską gospodarkę tłumi szok energetyczny.

Cierpliwie będzie powtarzać, że problem inflacji pochodzi z zewnątrz. Co najmniej trzy czwarte inflacji pochodzi z szoków energetycznych - niezwykle wysokich podwyżek cen gazu, energii elektrycznej, ciepła itd. Kryzys energetyczny jest narzędziem wojny prowadzonej przez Rosję przeciwko Europie Zachodniej, a w szczególności Polsce. Musimy wytrwać i wygrać tę wojnę

- mówił Glapiński. Dodawał, że obecna inflacja wynika także z przenoszenia przez firmy wyższych kosztów na klientów.

Szef NBP już na początku uderzył w jednego z posłów Koalicji Obywatelskiej.

Zdarzają się ekonomiści, już nie mówiąc o politykach, którzy potrafią mówić o inflacji nie używając słów "szok energetyczny", "podwyżki cen gazu", "wojna w Ukrainie", a przyczyny inflacji widzą w Adamie Glapińskim. Są tacy z pozoru inteligentni ludzi. Dziś słyszałem w radiu Pawła Kowala, który mniej więcej tak mówił w radiu. To pokazuje, że problem jest także wśród osób z pozoru wykształconych. Czyli Glapiński powoduje inflację na całym świecie - w USA, w Europie

- perorował Glapiński. Jak mówił, inflacja to wspólne zjawisko światowe. 

Nakładają się na to jakieś lokalne procesy, ale generalnie inflacja wynika z szybkiej odbudowy postpandemicznej, a później z szoków energetycznych, To jest bardzo proste. Ale niestety jest tak silne pobudzenie polityczne, że właściwie zastanawiam się co należy mówić a czego nie

- dodawał szef NBP.

Wskazywał, że RPP nie jest w stanie oddziaływać na ceny ropy, gazu itd.

Robimy to po to, aby fale inflacyjne wywołane przez szoki nie przeniosły się na wewnętrzne mechanizmy, np. spiralę cen i płac

- mówil Glapiński.

Glapiński: gospodarkę czekają trudniejsze czasy

Całą gospodarkę świata czekają trudniejsze czasy, nie tylko Polskę

- prognozował szef NBP na konferencji prasowej. Dodawał, że w Polsce koniunktura wciąż jest dobra, choć nieco się pogarsza. 

Praktycznie nie mamy bezrobocia, mamy szybki wzrost płac

- mówił Glapiński.

Nie ma żadnego kryzysu. Mamy tylko, albo aż, wysoką inflację. Wyobraźcie sobie państwo, że nie ma inflacji, a rzeczywiście mamy kryzys. 20 proc. bezrobocia, jak za naszych poprzedników bywało, milionów ludzi nie ma pracy, przedsiębiorstwa masowo upadają. To jest kryzys. Co z tego, że nie ma wtedy inflacji, skoro nie ma za co kupić towarów i usług nawet po tych niższych cenach

- mówił szef NBP. Dodawał jednak, że RPP będzie "walczyć z inflacją aż zredukuje ją do przyzwoitego poziomu".

Jednocześnie Glapiński jest przekonany, że Polska nie będzie miała problemu z dostawami węgla.

Wungla nie będzie na zimę? To są horrendalne idiotyzmy. Nic takiego nie grozi

- uważa Glapiński.

Glapiński nie ma dobrych wieści ws. cen gazu i nie tylko

Według prezesa NBP, ceny gazu na rynkach hurtowych pozostaną bardzo wysokie przez lata. Jeszcze w połowie 2021 r. benchmarkowe ceny surowca wynosiły ok. 20 euro za mWh, a na początku 2022 r. ok. 70 euro. Obecnie to nieco ponad 200 euro za mWh, a w ostatnich tygodniach cena przebijała nawet 300 euro.

Według Glapińskiego, europejskie gospodarki muszą przyzwyczaić się także do wysokich cen ropy.

Glapiński dodawał, że NBP nie jest w stanie wpływać na globalny popyt i ceny surowców, więc nie może obniżyć presji inflacyjnej z zewnątrz.

Przedstawiając prognozy na trzeci kwartał, prezes NBP mówił, że zarówno badania nastrojów, jak i miesięczne dane (m.in. z budowlanki, przemysłu czy dotyczące sprzedaży detalicznej) wskazują na "dalsze, stopniowe hamowanie dynamiki aktywności gospodarczej".

Ale czy to zła informacja? Nie, ona jest dobra, bo chcielibyśmy, aby nastąpiło znaczące wyhamowanie aktywności gospodarczej po to, aby mieć niższą inflację. Ale bez bezrobocia i bankructwa firm

- wyjaśniał prezes NBP.

Inflacja w Polsce? To przez jedzenie i energię

Jak mówił Glapiński, inflacja w sierpniu (16,1 proc. rok do roku) była wiedziona głównie przez ceny energii i żywności. - Gdyby nie to, mieliśmy inflację na poziomie jednocyfrowym, choć zawyżonym - kalkulował szef NBP.

W najbliższych miesiącach inflacja pozostanie wysoka, choć powinna się nieco obniżać, głównie ze względu na roczny spadek dynamiki cen energii. Okres wakacyjny to zapewne był punkt zwrotny inflacji. Płaskowyż. Inflacja może być trochę wyżej albo niżej, ale zasadniczo to jest ten wysoki pułap, od którego inflacja będzie stopniowo maleć - wykluczając niespodziewane czynniki

- prognozował Glapiński powołując się projekcje ekspertów NBP i mówiąc, że "może powtórzyć to, co na molo w Sopocie". Dodawał jednak, że inflacja na początku 2023 r. będzie w dużej mierze zależeć od decyzji rządu i Urzędu Regulacji Energetyki w zakresie cen regulowanych oraz tarczy antyinflacyjnej.

Glapiński informował, że przy założeniu utrzymania tarczy antyinflacyjnej oraz braku podwyżek cen regulowanych, inflacja pod koniec 2023 r. mogłaby wynieść nawet ok. 3 proc. Prezes NBP intuicyjnie zakłada jednak, że jakieś podwyżki cen regulowanych nastąpią i pod koniec 2023 r. inflacja będzie wyższa, choć już jednocyfrowa (według Glapińskiego ok. 5-6 proc.).

Kiedy będą obniżki stóp?

Prezes NBP informował, że jeżeli inflacja będzie szybko spadać, to Rada Polityki Pieniężnej będzie miała przestrzeń do obniżek stóp procentowych.

Stopy podnoszone przez ostatnich 11 miesięcy cały czas działają. To jest taka śruba dokręcona w gospodarkę, która obniża jej aktywność. Niestety, zastopowała udzielanie kredytów hipotecznych, ale przecież nie na zawsze, na krótko

- mówił Glapiński. Podwyżki stóp porównywał do mandatu za przekroczenie prędkości na autostradzie.

Jedziemy dalej, ale wolniej. To nam jest w tej chwili potrzebne

- przekonywał szef NBP.

Jeśli w ostatnim kwartale 2023 r., a może wcześniej, może w połowie roku, zaczniemy obniżać stopy, to znów będzie więcej udzielanych kredytów. Tak to jest w gospodarce - jak coś rośnie, to potem maleje

- dodawał Glapiński.

Jednocześnie Glapiński całkowicie nie wykluczył jeszcze kolejnych podwyżek, choć zaznaczył, że RPP musi być zachowywać wzmożoną ostrożność. Zaznaczył, że - jak wynikało z dyskusji podczas środowego posiedzenia - członkowie RPP zapewne w październiku będą decydowali między podwyżką stóp o 25 punktów bazowych albo brakiem podwyżki.

Dociskamy śrubę, ale do granic możliwości. Nie chcemy wyleczyć pacjenta tak, że on będzie martwy. Formalnie nie zakończyliśmy cyklu podwyżek, kolejne decyzje RPP będą zależeć od napływających danych. RPP musi już manewrować między Scyllą a Charybdą - między działaniem antyinflacyjnym a niewprowadzeniem gospodarki w recesję

- przekonywał szef NBP.

Glapiński znów chwali rząd i samego siebie

Mamy jeden wspólny kraj i trzeba dbać o jej interes. Musimy mieć gospodarkę w dobrym stanie, obniżyć inflację, mieć dobrą sytuację budżetową. Musimy być nas stać na ogromne wydatki zbrojeniowe, a jednocześnie utrzymanie wzrostu gospodarczego i wzrostu dobrobytu. To jest niesłychanie trudne zadanie. Na szczęście mamy odpowiednio dobrą ekipę w NBP i w rządzie

- dodawał szef NBP.

Glapiński bardzo ostro o działaniach UE

Glapiński, w zasadzie jak co miesiąc, zaatakował politykę klimatyczną UE. Uderzył także w Brukselę, która uzależniła wypłaty środków z Funduszu Odbudowy od realizacji kamieni milowych, w tym m.in. od reformy wymiaru sprawiedliwości.

Tak bezczelnego wtrącania się w wewnętrzne sprawy polskie przez obce państwo nie mieliśmy od dawna. Od czasu, jak wycofały się wojska radzieckie. Żeby obce rządy próbowały narzucać nam rząd, premiera, walutę. Jest dla mnie niezrozumiałe, że dużo część Polaków biernie to przyjmuje

- mówił szef NBP. W sierpniu szerokim echem odbiły się wywiady Glapińskiego w "Sieciach" i "Gazecie Polskiej". Prezes NBP twierdził w nich, że planem Brukseli jest "obalić rząd, wprowadzić Polskę do strefy euro, podpisać się pod pomysłem państwa europejskiego". Według Glapińskiego, jest to "niemiecki plan, z jakim do Polski został wysłany Tusk". W "nagrodę" Tusk miałby objąć stanowisko szefa Komisji Europejskiej.

Jesteśmy o krok od zajęcia miejsc przy głównym stole w Europie. I w tej końcówce się nas atakuje. To głupie porównanie, bo w historii nie ma dobrych porównań, ale cały czas po głowie chodzi mi Konstytucja 3 Maja, gdy pierwszy raz przewidziana była duża armia z dobrym finansowaniem. I właśnie wtedy kraje ościenne ukatrupiły Rzeczpospolitą, bo wiedziały, że za 2-3 lata już by tego nie mogły zrobić

- mówił Glapiński.

Stopy w górę po raz jedenasty z rzędu

Jak zdecydowała w środę 7 września Rada Polityki Pieniężnej, referencyjna stopa NBP wzrosła o 25 punktów bazowych do poziomu 6,75 proc. To najwyższy poziom od przełomu 2002 i 2003 r.

RPP podnosi stopy procentowe po raz jedenasty z rzędu. Cykl rozpoczęła w październiku 2021 r., gdy główna stopa NBP wynosiła tylko 0,10 proc. 

Czwartkowa decyzja RPP raczej wpisywała się w prognozy ekonomistów. Przed posiedzeniem oczekiwano, że RPP podniesie stopy o 25-50 punktów bazowych. Możliwą podwyżkę we wrześniu zapowiadał także prezes Glapiński - zarówno oficjalnie (m.in. w wywiadzie dla Business Insider Polska), jak i w mniej oficjalnych warunkach (zaczepiony przez kobietę w lipcu na sopockim molo).

Podwyżka nie była niespodzianką, bo choć z gospodarki docierają niepokojące informacje o nieco pogarszającej się koniunkturze, to jednak wciąż rośnie inflacja. Sierpniowy szybki szacunek GUS wskazał aż na 16,1 proc. - najwięcej od 25 lat.

Jednocześnie czwartkowa podwyżka "tylko" o 25 punktów bazowych była najniższą w obecnym cyklu. Zarówno skala tego ruchu, jak i wcześniejsze zapowiedzi członków RPP (w tym prezesa Glapińskiego), wskazują, że cykl podwyżek stóp zmierza ku końcowi.

  • Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina
Więcej o: