We wrześniu banki i SKOK-i udzieliły łącznie 7,3 tys. kredytów mieszkaniowych, najmniej od stycznia 2010 roku, czyli od ponad 12 lat. To też spadek o 70,6 proc. w stosunku do września ubiegłego roku. Podobny spadek - o 71,3 proc. - BIK odnotowało także w przypadku łącznej wartości tych udzielonych kredytów (wyniosła 2,385 mld zł).
"Dla kredytów mieszkaniowych wrzesień, podobnie jak poprzednie miesiące, był katastrofalny" - mówi, cytowany w komunikacie prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK.
Mamy więc apokalipsę na rynku kredytów mieszkaniowych. Rynek pozbawiony sterydów w postaci ultra niskich stóp procentowych i możliwości wydłużania okresu kredytowania powyżej 25 lat (wymóg do liczenia zdolności kredytowej), spada w przepaść, a dno prawdopodobnie nie jest jeszcze widoczne
- mówi Rogowski.
Na razie wygląda to jednak na pewne udeptywanie dna. Bo w ujęciu miesiąc do miesiąca, czyli w porównaniu z sierpniem, widać pewne odbicie w kredytach. Ich ilość wzrosła o 8,1 proc., a łączna wartość o 7,5 proc. To "światełko w tunelu" widzi też główny analityk BIK. Jego zdaniem to efekt rosnących wynagrodzeń i nie bardzo dużych podwyżek stóp procentowych w ostatnich miesiącach. Przypomnijmy: we wrześniu Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe o 25 punktów bazowych, a w październiku ich nie ruszyła - pierwszy raz po 11 podwyżkach z rzędu.
I to właśnie brak podwyżek stóp jest jednym z elementów optymistycznego scenariusza prof. Rogowskiego dla rynku kredytów mieszkaniowych. Tyle że trudno to teraz obstawiać. Wprawdzie Rada Polityki Pieniężnej zapauzowała na ostatnim posiedzeniu, ale nie był to bynajmniej wyraźny sygnał końca cyklu podwyżek. Wyraźnie to zresztą zaznaczył na konferencji po posiedzeniu RPP jej przewodniczący i zarazem prezes Narodowego Banku Polskiego. - To klasyczna sytuacja wait-and-see. Zatrzymujemy wzrost stóp i przyglądamy się sytuacji - powiedział Adam Glapiński.
Podczas ostatniego posiedzenia RPP wydała się nie przestraszyć wyższą od spodziewanej wrześniową inflacją - wyniosła 17,2 proc. Dla członków Rady bardziej istotna może być prognoza na kolejne miesiące. I taką prognozę właśnie, czyli projekcję inflacji, poznają w czasie najbliższego, listopadowego posiedzenia. Jak na razie jest to czynnik niepewności.
W scenariuszu optymistycznym (dla rynku hipotek rzecz jasna), o którym czytamy w komunikacie BIK, są jeszcze dwa czynniki: spadek cen nieruchomości i wzrost wynagrodzeń. W przypadku pierwszego z nich można mówić o pojawiających się pewnych sygnałach, choć to w dużej mierze przede wszystkim wyhamowanie wzrostu, a nie wyraźne dla całego rynku spadki cen. Wynagrodzenia z kolei rosną wciąż w tempie dwucyfrowym. Zgodnie z najnowszymi miesięcznymi danymi GUS ten wzrost we wrześniu wyniósł 14,5 proc. (do 6687,81 zł brutto). Jednak, po pierwsze, jeśli przyłożyć go do inflacji, to mamy realny spadek przeciętnej pensji. A po drugie, mówimy tutaj o wynagrodzeniach w sektorze przedsiębiorstw, i to z wyłączeniem tych najmniejszych, zatrudniających do dziewięciu osób. Ta statystyka nie obejmuje np. całej sfery budżetowej (takie dane dostajemy z GUS znacznie rzadziej).
"W scenariuszu pesymistycznym natomiast, gdy ceny nieruchomości utrzymają się, wynagrodzenia nie wzrosną, a stopy procentowe pójdą w górę, wówczas rynek kredytów mieszkaniowych jeszcze bardziej pogłębi spadki. Są to jednak już raczej scenariusze na kolejny rok. Wartość akcji kredytowej z pierwszych trzech kwartałów 2022 r. poniżej 40 mld zł jest najgorszym wynikiem od 2017 r. Nie przewiduję raczej zmiany trendu w ostatnim kwartale tego roku" - mówi prof. Rogowski.
Zahamowanie w mieszkalnictwie przekłada się na wyniki całej branży budowlanej. Wskazują na to dane GUS o produkcji budowlano-montażowej. We wrześniu wzrosła tylko o 0,3 proc. rok do roku, oczekiwano wzrostu o 6,5 proc. "W budownictwie klapa. Stagnacja w ujęciu rocznym, solidny spadek w ujęciu miesięcznym. Poziom aktywności wrócił do końcówki 2018. Tu perspektywy są słabe, zwłaszcza w budownictwie mieszkaniowym. Budowlanka będzie jeszcze się kurczyć" - komentowali wtedy ekonomiści Pekao SA. A eksperci z banku ING dodawali: "Liczba mieszkań w budowie pozostaje blisko rekordowych poziomów, ale po bardzo mocnej 1. połowie 22, już w sierpniu znalazła się poniżej zeszłorocznej. Słabnący popyt na hipoteki prawdopodobnie oznacza zejście rocznej dynamiki produkcji budowlanej na ujemne poziomu w 2. połowie 22."
Biuro Informacji Kredytowej przeanalizowało też wnioski o rządowe wakacje kredytowe. Takich wniosków banki zaraportowały milion - tylu rachunków kredytów mieszkaniowych dotyczyły o wartości 258,1 mld zł. Wnioskowali o nie najczęściej młodzi ludzie, w wieku 25-34 lat, z województw mazowieckiego i dolnośląskiego i mieszkający w dużych, ponad półmilionowych miastach. BIK zauważa, że ci, którzy skorzystali z wakacji, mają też inne zobowiązania - kredyty gotówkowe, ratalne, limity na kartach kredytowych, pożyczki pozabankowe oraz inne kredyty mieszkaniowe, nieobjęte wakacjami. Łącznie ich zadłużenie sięga 306,4 mld zł.