Glapiński wieszczy spadek inflacji, a ekonomiści zmartwieni? Bo patrzą na ważny wskaźnik [GOSPODARCZY TGV #8]

W USA w tydzień upadły dwa banki, a trzeci został ledwo odratowany. W Europie tylko potężna kroplówka od Szwajcarskiego Banku Narodowego uratowała legendarny i wielki Credit Suisse. A w Polsce inflacja urosła do najwyższego poziomu od ponad 26 lat. Zapraszam na Gospodarczy TGV, czyli (dość) szybki przejazd przez to, co według mnie najważniejsze w tym tygodniu.

Silicon Valley Bank upadł

Bezsprzecznie wydarzeniem tygodnia (a może kamyczkiem, za którym posypały się kolejne - oby nie lawina) okazał się upadek kalifornijskiego banku Silicon Valley Bank. Mówi się o nim jako o "małym" banku w skali amerykańskiej (pod koniec drugiej dziesiątki jeśli chodzi o największe banki w USA). Jednak ten "mały" bank był pod względem aktywów większy, niż kilka polskich największych razem wziętych. Dodam też, że to trzecie największe bankructwo w historii USA.

W telegraficznym skrócie - SVB obsługiwał specyficzną grupę klientów, tj. przede wszystkim start-upy z Doliny Krzemowej. Problem w tym, że w momencie wzmożonego odpływu depozytów tych firm bank był zmuszony sprzedawać pakiety obligacji, w które był zapakowany po uszy (tak nie powinno wyglądać zarządzanie ryzykiem!). A że w międzyczasie, w konsekwencji podwyżek stóp procentowych, te obligacje bardzo mocno potaniały, to powstała potężna luka w finansach. Bank próbował jeszcze pozyskać kapitał na giełdzie, ale to był już akt rozpaczy - jego notowania poleciały w dół o 60 proc. W weekend SVB został zamknięty przez amerykańskiego regulatora.

Fed, Departament Stanu i FDIC (czyli odpowiednik naszego Bankowego Funduszu Gwarancyjnego) w niedzielnym komunikacie tonowali nastroje, przekonując, że wszyscy klienci SVB odzyskają ulokowane środki. Prezydent Joe Biden zapowiedział też zaostrzenie regulacji bankowych w USA.

Upadek Silicon Valley Bank spowodował run na mniejsze banki - klienci przestraszeni, że inne instytucje też mogą być zagrożone, wypłacili łącznie kilkadziesiąt miliardów dolarów. W międzyczasie zbankrutował także inny bank - Signature Bank, a tylko zorganizowana akcja największych banków uratowała od takiego losu First Republic Bank. Generalnie jednak rynek (szczególnie amerykański, ale też trochę europejski, o czym niżej) został potężnie rozchwiany i zaczęły pojawiać się obawy o wybuch nowego globalnego kryzysu finansowego. Osobna kwestia to wpływ upadku SVB na amerykańską branżę start-upową.

  • Więcej o gospodarce przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl
Zobacz wideo Czy grozi nam powtórka w Lehman Brothers? Kuczyński wyjaśnia i apeluje do rządzących ws. banków

Credit Suisse uratowany w środku nocy

Problemy za Oceanem przeniosły się także do Europy i nie chodzi li tylko o topniejące kursy na giełdach. Inwestorzy przypomnieli sobie o Credit Suisse (drugim największym banku w Szwajcarii), którego bardzo poważne kłopoty finansowe rozpalały rynki jesienią ub.r. Wtedy temat na chwilę przycichł, gdy bank został dokapitalizowany i zapowiedział wielką restrukturyzację.

Temat znów pojawił się jednak w tym tygodniu, gdy okazało się, że Credit Suisse masowo traci depozyty klientów, a prezes Saudi National Banku (banku narodowego Arabii Saudyjskiej) - jego głównego akcjonariusza - zapowiedział, że ze względów regulacyjnych nie może już dokapitalizować banku. Sytuacja zrobiła się naprawdę nieciekawa, akcje Credit Suisse na szwajcarskiej giełdzie poszybowały w dół. Ostatecznie legendarny bank został poratowany gigantyczną pożyczką (ok. 50 mld franków) od banku centralnego Szwajcarii w nocy ze środy na czwartek.

Oczywiście wydarzenia w USA i Europie targały notowaniami na giełdach, także w Polsce. Najsilniej obrywały banki - w Polsce indeks WIG-Banki potaniał od poniedziałku o ok. 7 proc. Co należy wyraźnie podkreślić, banki w Polsce są absolutnie bezpieczne, a regulacje wokół nich de facto silniejsze niż np. w USA.

EBC się nie boi i podnosi stopy procentowe

W związku z sytuacją na rynkach pojawiały się znaki zapytania przed decyzją Europejskiego Banku Centralnego ws. stóp procentowych. Wprawdzie EBC już na początku lutego zapowiedział podwyżkę o 50 punktów bazowych w marcu, ale jednak teraz zaczynano wątpić w "dowiezienie" tej obietnicy.

EBC jednak nie ugiął się i podniósł stopy o 50 pb. Dał do zrozumienia, że priorytetem jest dla niego walka z inflacją (aż 8,5 proc. w lutym przy celu inflacyjnym 2 proc., niepokojące dane dotyczące inflacji bazowej). Zgodnie z najnowszą projekcją, w bliskie okolice celu inflacyjnego powinna spaść pewnie za około dwa-trzy lata.

A banki? Oczywiście ich sytuacja jest ważna, ale sektor zachowuje odporność: jego sytuacja kapitałowa i płynnościowa jest według EBC mocna (choć wiceszef banku miał kilka dni wcześniej ostrzegać ministrów finansów krajów UE, że nie wszystkie banki są bezpieczne).

W zestawie instrumentów polityki EBC są wszystkie narzędzia, żeby w razie konieczności zapewnić systemowi finansowemu strefy euro wsparcie płynnościowe i utrzymać płynną transmisję polityki pieniężnej

- napisano w komunikacie EBC.

O ile EBC miał twardy orzech do zgryzienia, o tyle ciężko znaleźć słowa na to, jaki orzech do zgryzienia ma amerykański Fed. Jego posiedzenie odbędzie się już 21-22 marca. 

Inflacja w Polsce najwyższa od ponad 26 lat

Główny Urząd Statystyczny poinformował w środę, że inflacja w lutym w Polsce wyniosła 18,4 proc. rok do roku. To najwyższy odczyt od ponad 26 lat (od grudnia 1996 r.). Żywność przez rok podrożała średnio o blisko 25 proc., paliwa o niemal 31 proc., opał o ponad połowę.

Ekonomiści od dawna ostrzegali, że w lutym inflacja wespnie się na szczyt, na co wpływ miały też trochę efekty statystyczne (w danych rocznych nie ma już efektu wprowadzenia tarczy antyinflacyjnej - bo to było ponad rok temu), więc z tego punktu widzenia lutowy rekord nie jest zaskoczeniem. Co więcej, te 18,4 proc. to już ma być naprawdę szczyt inflacji i od marca na liczniku mamy już widzieć coraz niższe odczyty. To - powtarzamy to na każdym kroku - nie będzie jednak wcale oznaczało, że ceny będą spadać. Nadal będą rosnąć, tylko w trochę wolniejszym tempie.

I właśnie to jest główna troska ekonomistów (a przede wszystkim gospodarstw domowych) - o tempo tej dezinflacji, czyli hamowania inflacji. Prezes NBP Adam Glapiński mówił, że od marca inflacja "będzie leciała na łeb na szyję". NBP w swojej projekcji przewiduje poziom ok. 7 proc. pod koniec roku (co by de facto oznaczało, że do końca roku ceny wzrosną jeszcze "tylko" mniej więcej o tyle, co w styczniu i lutym). Część innych analityków obawia się jednak, że te prognozy są zbyt optymistyczne i na koniec roku inflacja w Polsce będzie raczej w okolicach 10 proc.

Jeśli szukać argumentów za negatywnym rozwojem wydarzeń, to są nimi na pewno najnowsze dane o tzw. inflacji bazowej, która w lutym sięgnęła 12 proc. To nowy rekord. To generalnie potęguje obawy, że inflacja w Polsce jest trwała, uporczywa, "lepka" i bardzo ciężko będzie ją wyraźnie zbić. 

Rząd przyjął projekt ustawy dla programu Pierwsze Mieszkanie

Program Pierwsze Mieszkanie coraz bliżej - rząd przyjął we wtorek 14 marca stosowny projekt ustawy, teraz dokumentem zajmie się Sejm. Program ma ruszyć od lipca br. i wprowadzić w Polsce preferencyjne kredyty mieszkaniowe na 2 proc. oraz specjalne konta służące oszczędzaniu na cele mieszkaniowe.

Program kredytów na 2 proc. ma wesprzeć osoby, które chcą kupić nowe mieszkanie na kredyt. Niby doskonale, ale m.in. według NBP nie do końca. Bank centralny w opinii do projektu ostrzegł m.in., że program w obecnym kształcie wywinduje ceny mieszkań (a przecież Donald Tusk też proponuje dopłaty do rat, nawet jeszcze większe!), będzie wspierał głównie zamożniejsze osoby, i że generalnie rząd lepiej by zrobił, gdyby wydawał pieniądze na mieszkania socjalne i tanie lokale na wynajem, a nie dopłaty do odsetek kredytowych.

  • Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina
Więcej o: