W czwartek 6 lipca Rada Polityki Pieniężnej utrzymała stopy procentowe na dotychczasowym poziomie (główna wynosi 6,75 proc.). Najważniejsze stało się jednak w piątek podczas konferencji prasowej prezesa Glapińskiego. Poinformował on, że RPP oficjalnie zakończyła cykl podwyżek stóp. Wprawdzie nie podnosiła stóp już od dziesięciu posiedzeń i nikt na rynku nie wierzył, że to zrobi, ale jednak formalnie Rada wciąż była w cyklu podwyżek, tylko zawieszonym.
Słowa o oficjalnym zakończeniu cyklu podwyżek to jednak coś więcej niż tylko symbolika. Głupio byłoby obniżać stopy, nie kończąc wcześniej cyklu podwyżek. Teraz, gdy ten punkt już został odhaczony, sprawa jest w zasadzie klarowna: RPP naprawdę szykuje się już do obniżania stóp. Na podstawie warunków przedstawionych przez prezesa Glapińskiego (jednocyfrowa inflacja i prognozy wskazujące na dalszy jej spadek) można wnioskować, że taki ruch jest niewykluczony nawet już we wrześniu (w sierpniu nie jest zaplanowane posiedzenie decyzyjne RPP).
Jednocyfrowa inflacja jest zdaniem ekonomistów możliwa już nawet w sierpniu (choć bezpieczniej jest zakładać wrzesień), jeśli zaś chodzi o trendy, to ze świeżutkiej, lipcowej projekcji NBP wynika, że tempo wzrostu cen ma w Polsce opadać i wynieść średniorocznie 11,9 proc., w 2024 r. 5,3 proc., a w 2025 r. 3,6 proc. i to - co kluczowe - przy obecnych stopach. Z jednej strony - ewidentna tendencja spadkowa. Z drugiej - z projekcji wynika, że inflacja roczna zejdzie do akceptowalnego przez RPP w średnim okresie poziomu inflacji (tj. 1,5-3,5 proc. - choć najlepiej gdyby wynosiła ok. 2,5 proc.) dopiero za dwa lata. I to mimo, że projekcja została przygotowana przy założeniu obecnych stóp. Stąd, zdaniem części ekonomistów, gdyby RPP kierowała się najnowszą projekcją, to nie powinna w najbliższym czasie obniżać stóp.
Słowa Glapińskiego nie pozostawiają jednak wątpliwości, że jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, to obniżka stóp w drugiej połowie roku będzie, i to możliwe, że nawet nie jedna, a dwie. Nieduże, zapewne po 0,25 punktu procentowego, ale jednak. Glapiński zapowiada, że cięcia stóp będą ostrożne.
Na obniżki stóp w Polsce zaczyna już "grać" rynek. WIBOR 6M (który można uznawać za wskaźnik przewidywań banków co do poziomu stóp za pół roku) po ponad trzech miesiącach stabilizacji delikatnie drgnął w dół - spadając z 6,95 proc. do 6,92 proc. Zmiana znikoma, ale jednak coś zaczyna się dziać. Oczekiwanie solidnych obniżek (nawet o 75 punktów bazowych do końca roku) widać także w notowaniach kontraktów FRA.
Sejm przyjął w piątek 7 lipca ustawę podnoszącą kwotę świadczenia 500 plus do 800 zł na dziecko. Przelewy w takiej wysokości rodzice będą dostawali "dopiero" od stycznia 2024 r. (przyjęcie ustawy przez Senat i podpis prezydenta są formalności). To ważne, bo ZUS już dostaje ponoć wiele zapytań, dlaczego nie wypłaca 800 zł na dziecko. Rodzice nie będą musieli składać dodatkowych wniosków, aby od 2024 r. dostawać na dzieci wyższą kwotę świadczenia.
Według danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, stopa bezrobocia rejestrowanego w Polsce w czerwcu wyniosła 5 proc. To (ex aequo z odczytem z października 2019 r.) najniższy wynik od 1990 r. W urzędach pracy zarejestrowanych jest poniżej 785 tys. bezrobotnych - to z kolei najmniej w najnowszej historii.
Oczywiście dane mają mnóstwo niuansów, choćby taki, że jest to liczba osób zarejestrowanych w "pośredniaku", a nie wszyscy bezrobotni idą do Urzędu Pracy. Choć też inne dane - o osobach bez pracy gotowych do jej podjęcia - też wskazują, że bezrobocie w Polsce jest niskie, w zasadzie najniższe w UE. Oczywiście stopa bezrobocia nic nie mówi o warunkach pracy w Polsce, w tym finansowych. Skala problemów z pracą jest też różna w zależności od regionu, wciąż jest niemało miejsc z nawet dwucyfrową stopą bezrobocia. Niemniej, bezrobocie w Polsce jest niskie, co wynika choćby z kwestii demograficznych (spadek populacji w wieku produkcyjnym, skala emigracji po wstąpieniu Polski do UE) czy wzrostu poziomu wykształcenia Polaków.
Inflacja spada, bezrobocie spada, a stopy procentowe wkrótce też zaczną spadać. Polska krainą mlekiem i miodem płynącą? Niekoniecznie. Wciąż słabo wygląda m.in. sytuacja w rodzimym przemyśle. Najnowszy odczyt PMI, czyli ankietowego wskaźnika koniunktury, wyniósł tylko 45,1 proc. i okazał się najniższy od listopada 2022 r. i dużo niższy od konsensusu oczekiwań ekonomistów. W największym skrócie taki wynik oznacza, że sytuacja w polskim sektorze przemysłowym cały czas się pogarsza (już czternasty miesiąc z rzędu), a dodatkowo skala tego pogorszenia w czerwcu względem maja była duża.
Pojawiają się też pierwsze prognozy wskazujące, że w 2023 r. polska gospodarka urośnie mniej niż się wcześniej spodziewano. Ekonomiści Pekao mocno ścięli swoją prognozę wzrostu PKB na ten rok - z 0,9 proc. do 0,4 proc. Gorsze perspektywy dla polskiej gospodarki w tym roku widzi także NBP, który w lipcowej projekcji gospodarczej pokazał prognozę 0,6 proc. (względem 0,9 proc. w marcowej projekcji). O ile jednak NBP spodziewa się wzrostu PKB w 2024 r. na poziomie 2,4 proc. (czyli lepszego niż w marcowej projekcji - 2,1 proc.), o tyle ekonomiści Pekao 2 proc. (czyli znacznie gorszego niż sądzili wcześniej - 3,2 proc.).
86,4 proc. - tyle wyniósł w pierwszym kwartale br. wskaźnik pokrycia wydatków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wpływami ze składek. To najwyższy wynik w historii. Oznacza on, że ZUS był w stanie ze składek (a nie dotacji z budżetu) pokryć ponad 6/7 wszystkich swoich wydatków (czyli głównie wypłaty emerytur czy rent).
Czy się to komu podoba czy nie, bardzo dobra sytuacja FUS to "zasługa" obcokrajowców. W ciągu roku przybyło ponad 141 tys. osób spoza Polski, zarejestrowanych w ZUS. Sama liczba Polaków natomiast spadła o około 14 tys. osób.
Czynności nadzorcze prowadzone przez Urząd Komisji Nadzoru Finansowego nie wykazały nieprawidłowości w obrocie akcjami Elektrociepłowni Będzin SA
- podała w poniedziałek 3 lipca KNF. Przypomnijmy - wzrost notowań akcji tej spółki pomiędzy 1 a 22 czerwca (z ok. 7 do ponad 80 zł; na początku lipca kurs podchodził nawet pod 200 zł) zaszokował nie tylko inwestorów, ale też premiera Morawieckiego. KNF wyjaśniła jednak w komunikacie, że taki wzrost był efektem zwiększania udziałów w spółce przez Grupę Altum (jej głównego inwestora).
KNF wciąż prowadzi natomiast postępowanie wyjaśniające w zakresie możliwości ujawnienia lub wykorzystania informacji poufnej.
Rząd planuje podnieść limit zużycia energii, dla którego cena jest zamrożona na poziomie z 2022 r. - wynika z wykazu prac legislacyjnych rządu. Na razie nie wiadomo jednak, jak miałyby zostać konkretnie zrewidowane te limity. Dziś wynoszą od 2 do 3 tys. kWh rocznie - zależnie od typu gospodarstwa domowego. Do tego poziomu zamrożona cena z 2022 r. (chodzi wyłącznie o cenę energii, bez podatków, opłat dystrybucyjnych itd.) to 0,41 zł/kWh, powyżej to ok. 0,69 zł.
Rząd planuje też obniżenie ceny maksymalnej energii elektrycznej dla jednostek samorządu terytorialnego, małych i średnich przedsiębiorstw oraz niektórych podmiotów użyteczności publicznej (dziś to 785 zł/MWh) oraz obłożenie spółek węglowych "składką solidarnościową" z tytułu nadmiarowych zysków w 2022 r.
Minął pierwszy tydzień programu Bezpieczny Kredyt 2 proc. Pierwsze dane potwierdzają to, co wiadomo było od dawna - program zainteresował Polaków. Już po pierwszym dniu minister rozwoju i technologii Waldemar Buda przekonywał, że w bankach o kredyt pytało 10 tys. osób. Na koniec tygodnia Buda mówił o 3 tys. "pobranych informacji o zasadach finansowania osobiście lub przez internet" i o kilkudziesięciu pierwszych umowach. Bank Pekao doniósł o tysiącu wniosków w ciągu pierwszych czterech dni. Mimo, że projektując ustawę zakładano, że w 2023 r. skorzysta z niego ok. 10 tys. osób (choć limitów na ten rok nie ma), to wiceminister finansów Artur Soboń powiedział, że jego resort spodziewa się nawet ok. 50 tys. preferencyjnych kredytów udzielonych w programie.
Na brak pracy nie narzekają też doradcy finansowi. Pierwsze ich spostrzeżenia mogą być jednak wodą na młyn krytyków Bezpiecznego Kredytu 2 proc., bo okazuje się, że wnioski składają m.in. osoby, które stać byłoby na "standardowy" kredyt, bez rządowych dopłat.
Skalę zainteresowania programem zobaczymy m.in. po danych Biura Informacji Kredytowej. Na razie BIK podał, że w czerwcu o kredyt mieszkaniowy wnioskowało ponad 22 tys. osób - pierwszy raz od półtora roku więcej niż 12 miesięcy wcześniej.
Ten tydzień raczej nie będzie obfitował w ważne dane z polskiej gospodarki. W piątek GUS opublikuje szczegóły czerwcowej inflacji (11,5 proc. według szybkiego szacunku z 30 czerwca), a NBP najnowsze dane o bilansie płatniczym Polski.
W poniedziałek 10 lipca w bankach ruszyć ma natomiast oferta preferencyjnego Konta Mieszkaniowego. To druga część rządowego programu Pierwsze Mieszkanie (pierwszą jest Bezpieczny Kredyt 2 proc.). W największym skrócie - kto będzie regularnie odkładał na cele mieszkaniowe, temu państwo obiecuje dopłatę do oszczędności.