Banki upadają w weekendy, co stanie się tym razem? Czarne chmury w USA [GOSPODARCZY TGV #15]

Regionalne banki w USA znów się chwieją i niewykluczone, że najbliższy weekend przyniesie kolejną plajtę. Amerykański bank centralny już raczej nie będzie podnosić stóp, a wręcz może je już wkrótce obniżać. O pierwszych obniżkach dyskutuje się także w Polsce. W życie wszedł unijny zakaz importu żywności z Ukrainy, ale łagodniejszy niż polski rząd zaordynował w kwietniu. Zapraszam na Gospodarczy TGV, czyli podsumowanie tygodnia.

Stopy w górę w USA i strefie euro

W środę 3 maja amerykański Fed podniósł główną stopę procentową o 25 punktów bazowych (do przedziału 5-5,25 proc.), a dzień później taki ruch powtórzył Europejski Bank Centralny (podnosząc stopę depozytową do 3,25 proc., a refinansową do 3,75 proc.).

Oba banki centralne są jednak w innym momencie cyklu. Fed, który podnosi stopy od marca 2022 r. (łącznie o 500 punktów bazowych), zapewne już skończył podwyżki. Oczywiście, oficjalnie nie zostało to zapowiedziane. Analitycy wysnuwają jednak takie wnioski na podstawie kształtu komunikatu po decyzji Fed oraz wypowiedzi szefa amerykańskiego banku centralnego Jerome'a Powella podczas środowej konferencji prasowej. 

Z kolei EBC, który podnosi stopy od lipca 2022 r. (łącznie o 375 punktów bazowych), prawdopodobnie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Zapowiada, że wszystko będzie zależało od napływających danych. Obecnie oczekuje się przynajmniej jednej podwyżki o 25 punktów bazowych (kolejne posiedzenie w połowie czerwca). Jednocześnie sam fakt, że EBC zaordynował podwyżkę tylko o 25 pb - pierwszą tak niską w tym cyklu - wskazuje na nieco mniejszy "apetyt" banku do zacieśniania polityki pieniężnej w strefie euro

O mniejszej skali podwyżki niż poprzednio zdecydowało zapewne kilka czynników. Po pierwsze, pierwszy od maja 2022 r. spadek inflacji bazowej w strefie euro (symboliczny, z 5,7 do 5,6 proc., ale jednak). Po drugie, najnowsze dane mówiące o największym od kryzysu zadłużeniowego z 2011 r. zacieśnieniu warunków kredytowych w strefie euro. W końcu po trzecie, nowa fala problemów regionalnych banków w USA (o czym więcej poniżej). 

Różnice między Fed a EBC dotyczą też przyszłości. O ile od EBC oczekuje się jeszcze jakiejś podwyżki (może niejednej), o tyle w przypadku Fedu obniżek stóp już w okolicach września.

Przyszła wycena ścieżek polityki pieniężnej działa na korzyść europejskiej waluty i w dalszej części roku powinna podsycać słabość dolara

- wyjaśnia Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Decyzje amerykańskiego i europejskiego banku centralnego są ważne, bo mają też pośredni wpływ na to, co dzieje się w Polsce. To, jak mocno największe banki centralne świata przykręcają śrubę swoim gospodarkom, oddziałuje także na koniunkturę nad Wisłą. Decyzje ws. stóp działają też choćby poprzez kanał kursowy. 

Stopy procentowe w Polsce w dół jeszcze w tym roku?

Już 10 maja (środa) kolejną decyzję ws. stóp procentowych ogłosi natomiast Rada Polityki Pieniężnej. Inna niż pozostawienie ich bez zmian (główna stopa NBP 6,75 proc.) byłaby olbrzymią sensacją.

Tymczasem z RPP coraz wyraźniej słychać głosy, że - o ile inflacja będzie spadała zgodnie z prognozami NBP (a jeśli jeszcze szybciej, to tym lepiej) - to pod koniec roku może być możliwa pierwsza obniżka stóp procentowych. W ostatnich dniach takie nadzieje wyrazili w wywiadach prezes NBP (i przewodniczący RPP) Adam Glapiński oraz członkowie RPP Ireneusz Dąbrowski i Henryk Wnorowski. Wszyscy są zdania, że inflacja w Polsce może być jednocyfrowa już wczesną jesienią. Podobnego zdania jest też kolejna członkini RPP, Gabriela Masłowska. 

Glapiński, Dąbrowski, Wnorowski i Masłowska są przedstawicielami "skrzydła" w RPP, które dotychczas zawsze głosowało tak samo. Do tego grona należą także Iwona Duda, Wiesław Janczyk i Cezary Kochalski, a więc łącznie siedmioro z dziesięciorga członków RPP. Jeśli wciąż będą tak jednomyślni, nie powinno być w Radzie problemów z przeforsowaniem wniosku o obniżki stóp bliżej końca roku.

Rynek w zapowiedzi obniżek stóp jeszcze w tym roku wierzy (wskazują na to notowania kontraktów FRA). Dodatkowo, jak zauważa główny ekonomista "Pulsu Biznesu" Ignacy Morawski, umocnienie złotego z ostatnich tygodni (ponad 10 groszy w miesiąc, ok. 20 groszy od połowy lutego br.) wskazuje, że inwestorzy wierzą w polską gospodarkę i nie odczytują polityki NBP jako błędnej. Jak pisze Morawski, "jednoczesne występowanie jastrzębiego nastawienia EBC, spokojnego lub wręcz gołębiego nastawienia NBP oraz umocnienia złotego, jest zagadkowe".

Ktoś tu się myli: EBC (za bardzo podnosząc stopy), NBP (za mało podnosząc stopy) lub inwestorzy na rynku walutowym (kupując mocno złotego)

- konkluduje Morawski.

Zobacz wideo O dwóch takich z RPP, co krytykowało Glapińskiego. "Jadą po mnie ostro... muszę się powstrzymywać"

Banki w USA znów się chwieją

Przez USA przetacza się kolejna fala kryzysu bankowego. Po marcowych upadkach Silicon Valley Banku i banku Signature, tym razem w miniony weekend do tego grona dołączył First Republic Bank. Został on przejęty przez FDIC (odpowiednik polskiego Bankowego Funduszu Gwarancyjnego) i od razu sprzedany do finansowego giganta JP Morgan. Jak zauważa Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl, plajta First Signature Banku była drugą największą w historii amerykańskiej bankowości. FRB upadł z powodu odpływu środków deponentów (ok. 100 mld dolarów!), jednocześnie charakteryzował się niską jakością portfela kredytów

Wraz ze zbliżaniem się końca tygodnia na rynkach trwa nerwowe typowanie kolejnych najsłabszych ogniw. Pod lupą (i szczególną presją inwestorów) znalazła się czwórka regionalnych pożyczkodawców: PacWest, Western Alliance, Zions i Comerica. (...) Banki upadają w weekendy, co nas czeka tym razem?

- zastanawia się Sawicki. W najbardziej newralgicznym położeniu jest PacWest, który w czwartek tracił na giełdzie nawet ok. 75 proc. względem wyceny z końca kwietnia. Generalnie, od patrzenia na kursy akcji regionalnych banków w USA bolą oczy. 

Wprawdzie, jak zaznacza analityk Cinkciarz.pl, żadna z upadłych amerykańskich instytucji nie miała znaczenia systemowego, a pełnoprawny kryzys finansowy w USA pozostaje mało prawdopodobny, to jednak "słaba kondycja części regionalnych pożyczkodawców może być niczym pozornie błaha, ale trudna do zaleczenia, jątrząca się miesiącami rana i prowadzić do ograniczenia akcji kredytowej, bolesnego zwłaszcza w przypadku małych firm". 

Polska gospodarka wciąż w tarapatach

Prognozy ekonomiczne wskazują, że po roku spowolnienia gospodarczego (część analityków powiedziałoby wręcz, że sytuacji na granicy recesji), za rogiem czeka już powolne, ale jednak odbicie gospodarcze. Na razie jednak dane wciąż jeszcze wyglądają kiepsko.

We wtorek poznaliśmy najnowsze dane dotyczące PMI. To wskaźnik koniunktury w polskim przemyśle. Wynik 46,6 pkt okazał się dużo gorszy od oczekiwań ekonomistów, najsłabszy od czterech miesięcy. Był to też dwunasty z rzędu odczyt poniżej neutralnego poziomu 50 pkt. Czyli już od roku każdy kolejny miesiąc w polskim przemyśle jest gorszy od poprzedniego. Na najnowszy wynik negatywnie wpłynęły m.in. wyraźne spadki produkcji i nowych zamówień, najmocniejsze od początku roku.

Jeśli z tych danych można wyciągnąć pozytywy, to dwa. Po pierwsze, pierwszy od siedmiu lat spadek kosztów produkcji. Ekonomiści upatrują w tym impulsu do spadku inflacji. Po drugie, mimo wszystko wśród firm przemysłowych panuje nadzieja na lepsze jutro, czyli stabilizację rynku i wzrost popytu w kolejnych miesiącach.

Spojrzenie w tył dla polskiej gospodarki zaoferował w tym tygodniu "Szybki Monitoring NBP". Wykazał on, że w pierwszym kwartale doszło do dalszego pogorszenia nastrojów w firmach.

Po drugim kwartale firmy spodziewają się lekkiego odbicia w popycie zagranicznym i zatrzymania spadku popytu krajowego. Przewidywana poprawa koniunktury w horyzoncie roku również opiera się na odbiciu popytu zagranicznego

- komentują ekonomiści Santander Banku.

Dokument NBP wykazał natomiast względnie korzystne podłoże do spadku inflacji. Chodzi m.in. o słabnięcie popytu na pracę i stabilizację presji płacowej. Jednocześnie dane wykazały spadek rentowności wynikający m.in. z tego, że firmom coraz trudniej jest przerzucać rosnące koszty na ceny produktów.

Nie hamuje spadek cen paliw

Mijający tydzień to kontynuacja spadków cen paliw na stacjach benzynowych. To efekt spadku cen ropy, której cena (mowa o "europejskiej" frakcji Brent) spadła w ostatnim tygodnia z 80 do mniej niż 74 dolarów za baryłkę. Jak wynika z danych BM Reflex, średnie ceny paliw na dzień 4 maja br. to 6,61 zł za litr benzyny "95" oraz 6,33 zł za litr diesla. W ciągu tygodnia oznacza to spadek cen "95" o 4 grosze (i o prawie 20 groszy od połowy kwietnia), zaś diesla o 8 groszy w tydzień i aż o 33 groszy od połowy kwietnia. 

Jak wyjaśniają Urszula Cieślak i Rafał Zywert z BM Reflex, spadki cen na stacjach to jeszcze efekt niższych cen w hurcie z końca kwietnia. Jednocześnie "bieżące korekty cen hurtowych będą zwiększały szanse na obniżki cen na stacjach w następnym tygodniu". W nadchodzących dniach benzyna i diesel mogą potanieć o kolejnych 5-15 groszy.

Warto zauważyć, że ceny paliw są już niższe niż rok temu. W przypadku benzyny "95" różnica jest niewielka - raptem 9 groszy, ale już diesel potaniał o ok. 15 procent (ponad 1,10 zł na litrze).

Unijny zakaz importu żywności z Ukrainy wszedł w życie

2 maja w życie wszedł w życie unijny zakaz importu żywności z Ukrainy do Polski, a także Słowacji, Węgier, Bułgarii i Rumunii. Obostrzenia te zastąpiły blokady wprowadzone przez te kraje (bez Rumunii) samodzielnie. Dozwolony jest tranzyt towarów z Ukrainy przez teren UE. Zakaz importu dotyczy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika. Na razie obowiązuje do końca czerwca br., choć Komisja Europejska nie wyklucza jego przedłużenia do końca roku.

Pięć krajów, które negocjowały z KE zakaz importu, domagało się także objęcia tymi regulacjami innych towarów, m.in. drobiu, jaj czy owoców. Na razie decyzji w tym zakresie nie ma, ale Bruksela zobowiązała się do przyspieszonego (maksymalnie trzymiesięcznego) dochodzenia w sprawie ewentualnej destabilizacji sytuacji na unijnym rynku tych surowców rolnych. 

Porozumienie "piątki" z Komisją Europejską zakłada też 100 mln euro dla rolników z tych krajów, w tym 40 mln dla Polaków.

Koniec "nakrętkowych" zbiórek

Zgodnie z unijną dyrektywą SUP, od połowy 2024 r. nakrętki do butelek czy kartonów powinny być przytwierdzone do opakowania. Tym samym skończy się zbieranie przez wiele gospodarstw domowych nakrętek w ramach akcji charytatywnych. Eksperci zauważają, że i tak technologia poszła w ostatnich latach do przodu i z punktu widzenia procesu recyclingu oddzielanie nakrętki od opakowania nie ma sensu. 

***

Studia Biznes i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o: