Księżyc pokonał Rosję. 47 lat marzeń poszło do kosza. Kosmiczne plany rozbiła grawitacja

Bartłomiej Pawlak
47 lat marzeń trafiło do kosza po tym, jak sonda misji Łuna 25 rozbiła się o powierzchnię Księżyca. Ta porażka pokazuje, że szumne zapowiedzi o potędze rosyjskiego przemysłu kosmicznego to tylko puste słowa. Daje też wolną rękę Indiom - kraj ten planuje lądowanie na Księżycu już na najbliższą środę.

Pełna sukcesów historia radzieckiego programu kosmicznego Łuna sięga jeszcze lat 50. We wrześniu 1958 roku rozpoczęły się pierwsze loty w ramach tego programu, a już rok później Związek Radziecki stał się pierwszym krajem, który rozbił swoją sondę (misja Łuna 2) o powierzchnię Księżyca (na długo przed Amerykanami). W 1966 roku po raz pierwszy w historii (w ramach misji Łuna 9) wykonano też udane lądowanie na powierzchni (cztery miesiące przed amerykańską misją Surveyor 1).

Rosjanie chcą powrotu swojego programu kosmicznego sprzed dekad

ZSRR w ramach programu Łuna udało się też (bezzałogowo) sprowadzić na Ziemię próbki regolitu Księżyca (misja Łuna 16 w 1970 roku) i wysłać dwa samobieżne łaziki na powierzchnię Księżyca - pojazdy Łunochod 1 i 2 w ramach misji Łuna 17 i 21. Związek Radziecki dokonał tego jako pierwszy kraj, ale te sukcesy znacząco umniejszało już lądowanie amerykańskich astronautów na powierzchni Księżyca (pierwsze - misja Apollo 11 - w lipcu 1969 roku). USA do dziś pozostają jedynym państwem na świecie, któremu udało się sprowadzić człowieka na inny obiekt w kosmosie.

W ramach programu Łuna ZSRR wykonał aż 45 startów (tylko 24 oficjalne, bo większość nieudanych nie została ujętych w oficjalnych statystykach), a po raz ostatni (Łuna 24) sięgnął Księżyca w sierpniu 1976 roku. Rosjanie postanowili jednak reaktywować program, i to ponad dekadę temu. Początkowo misja Łuna 25 planowana była na 2012 rok, a potem wielokrotnie przekładana (na 2014, 2016 i 2018 rok), aż do wybuchu pandemii w 2020 roku. W kwietniu 2022 roku Władimir Putin osobiście zadeklarował, że sonda dotrze na Księżyc za maksymalnie sześć miesięcy. Zaledwie dzień później w odpowiedzi na atak Rosji na Ukrainę współpracę przy misji zerwała jednak Europejska Agencja Kosmiczna, która miała pomóc Rosjanom w przygotowaniu kamer i systemu nawigacji sondy.

Zobacz wideo Lądowanie na asteroidzie, obserwacje początków Wszechświata. Oto najważniejsze misje kosmiczne [TOPtech]

Rosyjska sonda Łuna 25 rozbiła się o powierzchnię Księżyca 

Obiecywany przez Putina termin został przez Roskosmos mocno przekroczony, ale misja Łuna 25 wreszcie opuściła Ziemię nocą z 10 na 11 sierpnia 2023 roku. Po pięciu dniach sonda szczęśliwie weszła na orbitę Księżyca. 23 sierpnia miała odbyć się próba lądowania na powierzchni Srebrnego Globu. Rosjanie tego momentu nawet nie doczekali, bo w sobotę (19 sierpnia) utracono kontakt z sondą, która - wedle pierwszych analiz - uderzyła w Księżyc.

Dziś mamy już potwierdzenie, że sonda wraz z lądownikiem zboczyła ze swojej orbity, poddała się grawitacji naszego naturalnego satelity i roztrzaskała o jego powierzchnię. Powodem porażki według Roskosmosu były bliżej nieokreślone problemy techniczne podczas wykonywania manewrów przygotowujących lądownik do zejścia na niższą orbitę, a potem na powierzchnię Księżyca. Tym samym 47 lat marzeń na kolejny lot ZSRR/Rosji na Księżyc w jedną chwilę legło w gruzach. Trudno bowiem powiedzieć, kiedy Rosjanom uda się ponowić próbę.

Rosjanie straszyli, straszyli, aż się rozbili

Można śmiało założyć, że misja miała w dużej mierze charakter propagandowy. Rosjanie od lat próbują odbudować swoją potęgę w kosmosie z czasów Związku Radzieckiego i jak na razie wychodzi im to z miernym skutkiem. Od czasów upadku ZSRR ich jedynym sukcesem jest w zasadzie realizowana z innymi krajami (przede wszystkim z USA) budowa Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jeszcze w latach 90. i dwutysięcznych oraz regularne loty załogowe właśnie na ISS. Od czasu uziemienia amerykańskich wahadłowców do pierwszego załogowego loty SpaceX Rosjanie byli nawet jedynym krajem, który dostarczał ludzi na orbitującą 400 km nad naszymi głowami stację.

Ostatnie kilkanaście miesięcy (a szczególnie czas od rozpoczęcia pełnej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku) to jednak okres przechwałek Rosjan. Roskosmos i Dmitrij Rogozin (do odwołania w lipcu 2022 roku szef tej agencji) wielokrotnie podkreślali, jak wielką potęgą w kosmosie jest Rosja i jak to Zachód bez Rosji w kosmosie niewiele zdziałać może. Rogozin wielokrotnie straszył nawet, że USA i Europa samodzielnie nie utrzymają Międzynarodowej Stacji Kosmicznej na orbicie i lada dzień może ona roztrzaskać się o Ziemię. Trudno jednak było doszukiwać się ziarna prawdy w propagandowych twierdzeniach Rosjan.

Teraz mogli jednak samo przekonać się, że loty na Księżyc to nie jest taka prosta sprawa, a rosyjski przemysł kosmiczny może jednak nie jest tak potężny, jak im się wydawało. Oczywiście wypadki podczas eksploracji kosmosu się zdarzają (i to stosunkowo często), tyle tylko, że opracowywana przez ponad dekadę misja Łuna 25 zakończyła się jeszcze przed rozpoczęciem jej najtrudniejszego etapu - samego lądowania.

USA i Chiny daleko w tyle

Warto tu wspomnieć, że Łuna 25 i tak jest najbardziej okrojoną z trzech planowanych misji programu Łuna. Jej głównym celem było osadzenie lądownika w jednym z księżycowych kraterów, pobranie próbek i ich analiza pod kątem obecności wody. Łazik miał zostać wysłany dopiero w ramach misji Łuna 27 (najwcześniej w 2028 roku). Co więcej, w planach Rosjan - poza wznowieniem bezzałogowych lotów na Księżyc - jest też budowa własnej stacji kosmicznej na orbicie Ziemi i rosyjsko-chińskiej bazy załogowej na Srebrnym Globie. A tak przynajmniej wynika z głośnych zapowiedzi Roskosmosu sprzed dwóch lat, o których obecnie jest jednak cicho.

Oczywiście można tu argumentować, że NASA też ma problem, aby powtórzyć swoje sukcesy z czasów zimnej wojny - przede wszystkim załogowe misje na Księżyc. Ale trzeba też przyznać, że skala operacji jest kompletnie nieporównywalna. Coraz to bardziej skomplikowane amerykańskie misje kosmiczne - m.in. na Marsa - są realizowane, co prawda z opóźnieniami, ale bez problemów. USA wykonały też pierwszy krok w kierunku załogowego powrotu na Księżyc - wysłała misję Artemis 1 (była to próba generalna załogowych systemów przed rzeczywistym lotem z astronautami).

Również Chiny niezwykle śmiało poczynają sobie w kosmosie w ostatnich latach. Chińczycy już dawno wyrośli na drugą potęgę w kosmosie. Obecnie zamieszkują swoją własną stację kosmiczną (choć latają na nią nie bez kontrowersji) i zrealizowali kilka udanych (bezzałogowych oczywiście) lotów na Księżyc, m.in. sprowadzili próbki na Ziemię. W maju 2021 roku Chiny wysłały też własny lądownik i łazik na powierzchnię Marsa.

Porażka Rosjan to szansa dla Indii. Lądowanie już w środę

Zmarnowana przez Rosjan szansa otwiera drogę do wielkiego sukcesu Indii. Kraj ten wysłał własną sondę kosmiczną na orbitę Księżyca jeszcze 14 lipca, w najbliższą środę 23 sierpnia ma odbyć się próba miękkiego lądowania na powierzchni (co ciekawe, Rosjanie lądowanie Łuny 25 planowali dokładnie na ten sam dzień). Indie bardzo chcą zostać się czwartym krajem na Księżycu i jeśli swój plan wykonają spokojnie i bez presji czasowej ze strony Rosjan, ten wyczyn może im się udać. Szczególnie teraz - gdy główny konkurent do tego tytułu (o ile Związek Radziecki i Rosję liczymy oddzielnie) - właśnie odpadł, Indie pokładają ogromne nadzieje w swojej misji Chandrayaan-3. W poniedziałek poinformowały, że są na dobrej drodze do sukcesu.

Indie próbowały już sprowadzić na Księżyc swój lądownik w 2019 roku w ramach misji Chandrayaan-2, ale ten rozbił się podczas próby lądowania. Wcześniej, bo w 2008 roku (Chandrayaan-1), Indie wysłały na orbitę Srebrnego Globu swój orbiter i celowo rozbiły o jego powierzchnię tzw. impaktor. Wcześniej miękko wylądować na Księżycu próbował też Izrael (w kwietniu 2019 roku) i Japonia (w kwietniu br.), ale obie próby zakończyły się porażką.

Więcej o: